Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co obiecują kanydaci do fotela prezydenta Inowrocławia

Dominik Fijałkowski
fot. Gazeta Pomorska
Dlaczego Inowrocław to nie tylko Solanki? Co zrobić, żeby w mieście żyło się lepiej? Na te i inne pytania odpowiadali podczas przedwyborczej debaty kandydaci na prezydenta Inowrocławia.

Odbyła się ona się w siedzibie "Gazety Pomorskiej". Wspólnie z kolegami z Radia GRA zaprosiliśmy do udziału w debacie wszystkich pięciu kandydatów ubiegających się o najważniejszy urząd w mieście. Zaproszenie przyjęli: Marek Słabiński, reprezentujący Komitet Wyborczy Polskiego Stronnictwa Ludowego, Włodzimierz Figas kandydat Komitetu Wyborczego Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Jacek Olech lider Komitetu Wyborczego Wyborców Jacka Olecha. Nie przybyli Ryszard Brejza, reprezentant Komitetu Wyborczego Wyborców Porozumienie Samorządowe (obecny prezydent miasta) i Ireneusz Stachowiak z Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości (obecny zastępca prezydenta miasta).

Do jednej bramki

Marek Słabiński: - Jest sporo pytań. Miałem nadzieję, że tutaj spotkam się z obecnym panem prezydentem i będziemy mogli wymienić poglądy. Szczerze tego oczekiwałem. Ale wbrew pozorom, nie czuję się zlekceważony.
Jacek Olech: - To jest gra do jednej bramki. Szkoda. Chciałbym, żeby prezydent podniósł rzuconą tutaj rękawicę i z podniesioną przyłbicą stanął do walki.

Sposób na Inowrocław

Marek Słabiński: - Nie wyobrażam sobie trzeciej kadencji obecnego prezydenta. Dlatego, że według mojej opinii dochodzi do wasalizacji życia publicznego. Przykładem niech będzie samorząd, w którym działam. Od momentu kiedy przestał prezydentem być pan Wnuk, spada wielkość środków finansowych, które są przeznaczane na działalność samorządów. Uzasadnienie jest takie, że podobno tych środków nie można przekazać więcej. A przecież można to zrobić, choćby wzorując się na funduszach sołeckich. Jako zarząd osiedla mamy do dyspozycji około 1200 złotych. Stracza to jedynie na czynsz.
Jako szef Kujawskiego Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Handlowców chcę zwrócić uwagę, że na początku pierwszej kadencji obecnego prezydenta można było z nim rozmawiać i porozumieć się. Ale kiedy zaczęliśmy wychodzić z propozycjami także natury gospodarczej, kontakty zupełnie się urwały. Mam tutaj materiał, nad którym pracowaliśmy - "Bariery rozwoju przedsiębiorczości". Są to propozycje rozwiązań przedsiębiorców i organizacji. Dzięki tym wnioskom można mnożyć dochody i to nie tylko dla siebie, ale i dla miasta.
W Inowrocławiu przedstawiciele przedsiębiorców prowadzili batalię w sprawie plafonów reklamowych przed sklepami i... po zmianie ustawy o drogach przegrali. Chociaż można było się porozumieć. W tegorocznym budżecie miasta wpisano punkt - "dochody za zajęcie pasa ruchu drogowego" - a więc dotyczący plafonów świetlnych nad palcówkami usługowymi i handlowymi. Okazuje się, ze dochód miasta z tego tytułu wynosi... 2 tysiące złotych. Z moich wyliczeń wynika, że kwotę tę dają trzy plafony. Większośc kupców i przemysłowców zdemontowała je z ulic. Inowrocław nie jest miastem zasobnym. Gdyby opłata była znacznie niższa, symboliczna, to plafony nad placówkami nadal by wisiały i ozdabiały miasto, a przy okazji oświetlały je.
Gospodarka to zespół naczyń połączonych. Odnoszę wrażenie, że podmioty gospodarcze będące blisko prezydenta, są preferowane w sposób szczególny. Mówię to w kontekście planów zagospodarowania przestrzennego, które przyszło nam opiniować w tym roku. Inowrocław został podzielony na trzy strefy - A, B, C - ze względu na to, że podlega ustawie o gminach uzdrowiskowych. Niektóre podmioty gospodarcze nie muszą na przykład utrzymywać określonej porcji terenów zielonych. Są z tego warunku zwolnione, a w planie zagospodarowania przestrzennego wprowadza się odpowiednią zmianę. To swoisty rodzaj nepotyzmu. A sprawa gruntu w Solankach naprzeciw tężni. Został sprzedany po 92 zł za metr kwadratowy tajemniczemu inwestorowi ze Stanów Zjednoczonych, którego próbowaliśmy odszukać, ale się nie udało. Grunt obłożono karą, jeżeli inwestycja nie zostanie wykonana, a jego cena wzrośnie wówczas do 133 zł za metr kwadratowy. A na pobliskiej ulicy Wierzbińskiego grunty są sprzedawane pod domy jednorodzinne w cenie 250-260 zł za metr kwadratowy. Jestem więc za pełną jawnością finansów publicznych. Chciałbym żeby ktoś mi to wyjaśnił, jak to się stało, że ten grunt sprzedano po takiej cenie.
Włodzimierz Figas: - "Wspólnie rozwijajmy Inowrocław" - to moje hasło wyborcze. Jeśli zostanę prezydentem skupię się na tworzeniu strefy ekonomicznej dla małych i średnich przedsiębiorstw. Będę zachęcał do inwestowania na terenie naszego miasta, które ostatnio z przemysłowo - uzdrowiskowego przemianowało się na uzdro-wiskowo - przemysłowe. Dużymi firmami w Inowrocławiu są Zakłady Chemiczne Ciech Polska, Inofama, no i huta Irena, która w tej chwili jest zawieszona w poróżni. A stworzenie strefy ekonomicznej daje szanse dla rozwoju miasta oraz daje szanse pozyskania dodatkowych miejsc pracy. Przede wszystkim chciałbym stworzyć stanowiska dla ludzi młodych przed 30. rokiem życia oraz dla osób po 50. roku życia. Szczególne problemy z zatrudnieniem ma ta ostatnia grupa wiekowa.
Chciałby też postawić na lepsze wykorzystanie środków z Unii Europejskiej i budżetu centralnego. Prasa centralna wymienia 80 polskich miast pod kątem wykorzystania środków zewnętrznych na jednego mieszkańca. Inowrocław plasuje się na 14 miejscu od końca...
Trzeba też doprowadzić do wybudowania obwodnicy dla Inowrocławia, przy udziale władz centralnych. Uważam, że Inowrocław jest miastem trójfazowym. Nie mamy powiatu grodzkiego. Jest powiat ziemski. W związku z tym musi być współdziałanie prezydenta, starosty i wójta gminy Inowrocław, która okala miasto. Jeśli nie będzie zgody, nasze szanse na wybudowanie obwodnicy będą bardzo nikłe.
Chciałby też zadbać o zwiększenie dotacji na działalność stowarzyszeń sportowych z uwzględnieniem szkolenia dzieci i młodzieży, bo nasze miasto w tym względzie odbiega od wielu mniejszych miast na terenie naszego województwa. Ktoś powie, że w Inowrocławiu mamy sto, dwieście różnego rodzaju stowarzyszeń, czyli o wiele więcej niż w mniejszych miastach. Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że mamy tutaj o wiele większy budżet. Wiem, że znajdą się osoby, które powiedzą, że można dać środki na inne cele, że jest szkolnictwo, kluby AA i jeszcze inne dziedziny życia społecznego. Ale sport wychowuje i dzięki niemu większość młodych ludzi nie będzie musiała się borykać z trudnościami i wystawać po klatkach schodowych. To naprawdę jest szansa na wychowanie dobrego społeczeństwa.
Trzeba polepszyć stan nawierzchni ulic miejskich oraz tworzyć nowe miejsca parkingowe. Oczywiście przy współpracy z Kujawską Spółdzielnia Mieszkaniową, ponieważ część gruntów znajduje się w jej zarządzie.
Należy też zwrócić większą uwagę na Mątwy. Muszą one być pełnoprawną dzielnicą naszego miasta. Prawdą jest, że ostatnio zmienia ona swoje oblicze, zwłaszcza od chwili przeniesienia tam siedziby Starostwa Powiatowego. Ale musi być jeszcze większe dofinansowanie Mątew, żeby mieszkańcy czuli się tam bezpiecznie i mogli godnie żyć. Należałoby też zwrócić uwagę na konieczność odnowienia substancji mieszkaniowej PGKiM w Mątwach.
Należy podjąć działania w zakresie utworzenia filii wyższych uczelni. Mam na myśli Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. Część młodzieży z Inowrocławia i miasteczek, jak Kruszwica, Gniewkowo, Janikowo, Pakość, Strzelno nie pochodzi z zasobnych rodzin i nie stać ich ażeby jeździć do Torunia, Bydgoszczy, czy poza granice województwa. Filie w Inowrocławiu byłyby bazą dla przyszłych pokoleń. Mamy już oddział Wyższej Szkoły Gospodarki, która skupia około 700 studentów, w tym 100 studentów stacjonarnych, ale to ciągle za mało.
Chciałbym poczynić starania o utworzenie bezpłatnych sieci "wifi" na osiedlach Inowrocławia, w ramach internetu dla wszystkich. Uważam, że i w tym przypadku miasto musiałoby wejść w kontakt ze spółdzielnią mieszkaniową, ponieważ posiada ona kluby, w których takie warunki można stworzyć.
Jednym z wielkich problemów Inowrocławia, jest obecnie 500 rodzin pracowników huty "Irena". Zostały one bez środków do życia i wiadomo, że w najbliższym czasie albo przejdą pod MOPS-y, bądź na utrzymanie Powiatowego Urzędu Pracy.
Trzeba koniecznie doprowadzić do współdziałania wszystkich władz z naszego terenu - prezydenta, starosty i wójta - w zakresie jednostek komunalnych, zakładów budżetowych oraz podmiotów będących w zarządzie samorządów. Jeśli spełnimy określone warunki, to na pewno zatrzymamy młodzież inowrocławską. Przecież miasto w pewnym okresie zbliżało się do granicy 80 tys. mieszkańców, a dziś mamy ich 74,8 tys.
Chciałbym też cyklicznie kontaktować się z mieszkańcami miasta, w trakcie spotkań na osiedlach czy w trakcie dyżurów. Trzeba być dostępnym dla społeczeństwa. Bo wypracowywanie wspólnych programów z mieszkańcami pozwoli na rozwój miasta. Czyli wspólnie będziemy rozwijać Inowrocław.
Jacek Olech: - Jako jedyny z tu obecnych byłem radnym mijającej właśnie kadencji Rady Miejskiej. Muszę przyznać, że mimo ogromnego doświadczenia i przygotowania teoretycznego, była to niezwykle trudna kadencja dla mnie, który byłem w głębokiej opozycji. Organ wykonawczy władzy publicznej, prezydent, razem ze swoimi najwyższymi urzędnikami nie chciał, żeby jakakolwiek opozycja cokolwiek dobrego podpowiadała.
Przechodząc do rzeczy - każdy ekonomista, prezes firmy, prezydent, czy lekarz musi wpierw postawić diagnozę. W pierwszym półroczu 2009 dług publiczny Inowrocławia w zaokrągleniu wynosił 58 milionów złotych, a po pierwszym półroczu 2010 osiągnął już 83,5 miliony złotych. To wzrost o 143,2 proc. Tymczasem w planie rocznym, po wszystkich zmianach na 2010, dług publiczny planuje się na poziomie 112 milionów złotych. Przy zaplanowanych dochodach na poziomie 209 milionów daje to wskaźnik 53,6 proc. Wystarczy jednak, że nie dotrą na czas wszystkie zaplanowane środki unijne, to wówczas dług publiczny wyniesie ponad 70 procent i zgodnie z ustawą o finansach publicznych, gdy przekracza on 60 procent dochodów jednorocznych budżetu miasta, dopadnie nas komisarz rządowy, nie będzie żadnego prezydenta i następui gwałtowny spadek jakichkolwiek inwestycji. Takie są cyfry. Nie pomoże tutaj żadne zaklinanie i robienie czary mary. Taka jest realna wartość naszego miasta. Wystarczy wyliczyć przepływ bieżących strumieni pieniężnych w mieście, to zauważymy, że Inowrocław ma tendencję odśrodkową. Pieniądze wypływają, a nie wpływają. Tę tendencję należy odwrócić.
A przychodowość z tytułu podatków lokalnych? Podatek od nieruchomości wzrósł w układzie dynamicznym o 263,5 proc., jako zaległości budżetowe. Czyżby nasi mieszkańcy nie chcieli płacić? Nie. Ich po prostu na to nie stać. I stąd takie zaległości. Dalej. Podatek od środków transportowych - wzrost zaległości o 112,6 proc. Nawet w drobnym podatku od posiadania psów jest to 120 proc. Wzrost zaległości w opłacie uzdrowiskowej - o 211,6 proc. A to jest przecież taki konik ratusza.
Spójrzmy do BIP-u. Niektórzy miejscy urzędnicy zarabiają rocznie tyle, co prezydenci największych metropolii w Polsce, zaś jedna wysoka urzędniczka zarobiła w ubiegłym roku na etacie w Urzędzie Miasta więcej od prezydenta miasta, którego zarobki w 2009 wyniosły niewiele ponad 142 tysiące. Nasz prezydenta zapłacił tej osobie 172 tysiące złotych, a łącznie na wynagrodzenia prezydenta, dwóch zastępców, sekretarza i skarbnika wydano w ubiegłym roku z budżetu miasta 769 tysięcy. Nie powiedziałbym złego słowa, bo trzeba dobrze wynagradzać pracowników, którzy dobrze kierują miastem.
Mówimy o wspaniałych Solanki i innych parkach miejskich. Mamy też straż miejską, która powinna pilnować tam porządku, ale uchwały Rady Miejskiej w tym zakresie są archiwalne, nieważne. Straż nie ma żadnego prawnego oręża do tego, by skutecznie egzekwować od osób stosowanie się do regulaminów.
Jak to naprawić? W skrócie zamyka się to w programie, który chciałbym móc wdrożyć w Inowrocławiu. Po pierwsze, bezpieczeństwo. Wiele się już poprawiło, ale nadal jest wiele do zrobienia. Należy sprawniej zarządzać strażą miejską. Nie może być tak, że pięciu strażników stoi przy jednym fotoradarze. Wielokrotnie to widziałem. Ci strażnicy maja być na ulicach, w niebezpiecznych punktach miasta, chronić mieszkańców i z nimi się spotykać. Od tego są dzielnicowi straży miejskiej. Chciałbym jeszcze bardziej wspierać działania policji na rzecz utrzymania bezpieczeństwa w mieście. Mamy tu system naczyń połączonych.
Trzeba też rozwijać gospodarkę. Jak będzie dobrze funkcjonowała, więcej ludzi będzie mieć pracę i wtedy mniej młodych będzie rzucało kamieniami na ulicy, a więc będzie bezpieczniej. Do znudzenia będę przypominał, że w mieście potrzebna jest podstrefa ekonomiczna i mogliśmy ją mieć już kilka lat temu. Niestety, nie było klimatu, żeby to wprowadzić.
Musimy szybko puścić pociąg na tory gospodarcze, a trochę go wyhamować w tych torach związanych z upiększaniem miasta. Najpierw ludzie muszą mieć co włożyć do przysłowiowego gara, mieć za co zapłacić czesne, za prąd, za gaz, mieć pieniądze na wycieczkę dla dzieci, a potem dopiero możemy się bawić światełkami w Solankach. Nie odwrotnie.
Mówiąc o gospodarce, mam na myśli szybką realizację stref gospodarczych, ale również stworzenie prawdziwego, a nie iluzorycznego inkubatora gospodarczego.
Dalej. Edukacja i oświata z odpowiednią informatyzacją i opieką psychologiczną, która w naszym mieście kuleje. Jeden psycholog obsługuje kilka inowrocławskich szkół. Potrzeba też różnych zajęć pozalekcyjnych, a w dziale sportu i kultury oraz wsparcia dla animatorów, po to żeby młodzież ściągali z ulicy.
Prezydent widział możliwość rozwoju miasta poprzez rozszerzenie jego granic. Trzeba było jednak rozmawiać z ludźmi. Gdyby były dobre dobre pomysły, gdyby byli inwestorzy, którzy daliby miejsca pracy, to jestem przekonany, że nie w takiej wielkości jak planowano, ale przygraniczne tereny gminu udałoby się przyłączyć do miasta. Z drugiej strony, to dobrze, że w granicach miasta jest duży wskaźnik zabudowy. Przecież im więcej budowli, zwłaszcza zajętych pod działalność gospodarczą, tym wyższy podatek od nieruchomości.
Sprawa huty. Co zrobiono dla niej, dla jej pracowników. Jaka była aktywna pomoc ratusza w poszukaniu inwestora. Czy wystąpiono do banku danych w Londynie, w Paryżu. Przecież dzisiaj tylko w taki sposób trzeba się obracać, a nie myśleć co mnie to obchodzi, to podmiot prywatny, niech sam sobie radzi. Gdyby tylko chcieć, okazuje się, że inwestorzy ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z Dubaju poszukują takich inwestycji.
W pełni zgadzam się z moimi przedmówcami, że całkowicie leży współpraca pomiędzy prezydentem a pozostałymi władzami - starostą i wójtem.
W Inowrocławiu trzeba więcej normalności. Trzeba zejść z piedestału. Trzeba też zrobić wszystko, żeby nie tracić mieszkań komunalnych w wyniku braku dbałości i wykonywania remontów kapitalnych w tych zasobach.

Inowrocław to nie tylko Solanki

Włodzimierz Figas: - Rozwój Solanek w pewnym momencie na pewno był bardzo dobrym ruchem, szczególnie dla kuracjuszy, którzy odwiedzają miasto. Natomiast tak szeroka rozbudowa parku budzi wątpliwości. Solanki trzeba utrzymać, ponosić ogromne nakłady, być może utworzyć jakieś przedsiębiorstwo, które będzie dbać o park na tak rozległym terenie. To dobrze, że widzimy ten park, że został zmodernizowany i ulepszony, ale jednak trzeba iść w kierunku rozwoju małej przedsiębiorczości. Jak stworzymy małe i średnie przedsiębiorstwa, to stworzymy przede wszystkim etaty, a to oznacza byt dla mieszkańców. Zostaną w Inowrocławiu, tu będą zostawiać swoje pieniądze. Pożytek z tego będzie mieć każdy.
Marek Słabiński: - Bywam w Solankach raz, no może trzy razy w roku. Sanatoria, które znajdują się na terenie parku są instytucjami prywatnymi, oprócz jednego, utrzymywanego przez Urząd Marszałkowski. To one powinny się zaangażować finansowo w park, w swoje otoczenie, bo przecież robią na tym biznes. Ostatnio prezydent wydał dwa i pół miliona złotych w zupełnie nikomu niepotrzebny odwiert w Solankach, co za chwilę przełoży się na cenę wody w mieście. Te środki można było z całym powodzeniem zainwestować w infrastrukturę wodociągową, bo wszyscy tutaj mieszkamy i wiemy jak jest nasza woda. Ustawa o gminach uzdrowiskowych nałożyła na nas wymóg, że musimy udowodnić posiadanie środków leczniczych. Studnia istnieje przecież obok szpitala z potwierdzonymi zasobami leczniczymi i spokojnie można ją wykorzystać. Starosta przekazał studnię miastu w zamian za dwie działki pod rodzinne domy dziecka miastu.
Przy okazji, mam tutaj wypis z budżetu miasta, że zaległości z czynszów wynoszą ponad 4 miliony złotych. Dotyczy to kwot w przedziałach od 10 tysięcy do ponad 20 tysięcy złotych. Jak działają służby ratusza, skoro powstają takie zaległości. Przecież jest prawo. Jeśli powstaje zaległość trzymiesięczna, to ją należy windykować, trzeba rozpocząć procedurę prowadzącą do odzyskania środków. 20-tysięczne zaległości, przy czynszu 500 złotych miesięcznie, powstają przez kilka lat. Co więc robią służby, że dochodzi do takich strat?
A termomodernizacje budynków. O środki do Banku Gospodarstwa Krajowego służby finansowe ratusza występują bardzo późno. Wniosek składa się w momencie, gdy trzeba zapłacić wykonawcy.
Jacek Olech: - Mówiąc o Solankach, to sposób prowadzenia inwestycji, szybkość, wskazuje na to, że nikt nie pokusił się o policzenie przychodowości z takich przedsięwzięć. Jeżeli stworzymy pewne warunki dla przyszłych przedsiębiorców, którzy w wyniku wydania przez nas pieniędzy będą rozwijali swoją działalność, to wtedy miasto otrzyma swój udział w podatkach PIT i CIT. Jeśli się to dokładnie policzy, to wtedy będzie dobrze widać, co warto zrobić, a czego nie. Oprócz tego pojawią się oczywiście wydatki, które w żaden sposób się nie zwrócą, jak utrzymanie niektórych terenów. Ale to nie może być myślą przewodnią jakiegokolwiek gospodarza, bo gmina nie wytrzyma tego ekonomicznie.
Chcę też odnieść się do słynnego odwiertu, bo to było przedmiotem mojej interpelacji do prezydenta. Odpisał mi w dziwny sposób, tłumacząc dlaczego odwiert był wykonywany i, że nie będzie miał wpływu na cenę wody i odprowadzanych ścieków. Iluzja. Jest rozporządzenie, które reguluje taryfę cenową dla wody i odprowadzanych ścieków. Koszty poszukiwania wód można pokrywać z zysku, a zysk PWiK w br. nie będzie większy, jak jakieś 200 tysięcy złotych. Można to wrzucić w koszty amortyzacji. Jednak, gdy tak się stanie, to wartość komunalnej firmy spadnie o dwa i pół miliona.
A słynne diety. Nie można przy zakończeniu kadencji o tym nie wspomnieć. Potwierdziła to Regionalna Izba Obrachunkowa i prezydent też potwierdził, że zaszła pomyłka w wypłatach dla radnych. Więc zaproponowałem, żeby każdy radny tą swoją nadpłaconą część oddał. Nie byłoby sprawy, ani negatywnego oddźwięku na terenie kraju, gdyby radni nie podnieśli sobie diet z mocą wsteczną dwa lata do tyłu. Bez względu na to jak się skończy proces w tej sprawie, to z punktu widzenia etycznego, radni powinni zwrócić pieniądze.
Marek Słabiński: - Prezydent nie wykorzystuje urlopów. Na koniec poprzedniej kadencji dostał za to 25 tysięcy złotych. Skoro prowadzi kampanię wyborczą, to niech to robi w ramach urlopu. Chowa się to wszystko pod dywan. Ale odpowiedzialność ciąży też na nas. Obowiązkiem każdego obywatela jest krytycznie oceniać otaczającą nas rzeczywistość. A lokalne media? Część pracujących tam osób zatrudniona w jest w instytucjach podległych ratuszowi.
Jacek Olech: - Bo to jest bardzo sprytnie zorganizowane.
Włodzimierz Figas: - Odnośnie urlopu. Obojętnie czy się jest dyrektorem czy prezydentem, to zgodnie z ustawą i kodeksem pracy obowiązkiem każdego pracownika jest do końca marca roku następnego wykorzystanie urlopu zaległego i uważam, że prezydent w tym przypadku powinien wziąć na czas kampanii urlop. Wtedy nikt mu nie zarzuci, że pracuje i jednocześnie robi sobie kampanię wyborczą, a przy okazji nie trzeba byłoby wydawać z budżetu pieniędzy.

Zaciskanie pasa?

Włodzimierz Figas: - Pierwsze co trzeba wykonać to bilans zamknięcia i bilans otwarcia. Trzeba wiedzieć z jakiego pułapu wystartujemy. Ważny jest przepływ środków pieniężnych. Trzeba sprawdzić, czy miasto nie traci płynności finansowej. To pozwoli na określenie działań. Jeśli RIO oceni, że budżet jest w stanie krytycznym, to trzeba będzie opracować plan sanacyjny dla miasta. Na pewno potrzebne będzie wtedy zaciskanie pasa.
Marek Słabiński: - Jeżeli będzie kryzysowa sytuacja, to jest jedyne wyjście - osiągać dochody z pozbywania się majątku miejskiego. A najwartościowszym elementem jaki mamy jest Zakład Energetyki Cieplnej. Nie wiadomo, czy nie będzie trzeba go sprzedać. To niestety, wiązać się może z tym, że lokatorzy budynków komunalnych i spółdzielczych będą mieli na dzień dobry o sto procent wyższe ceny za ogrzewanie.
Jacek Olech: - Będę trochę bardziej ostrożny z tym zbywaniem. Głównie położyłbym nacisk na próbę wyciągnięcia miasta z długów poprzez ogromną aktywność w zdobywaniu inwestorów do tworzenia miejsc pracy, przy jednoczesnym rolowaniu kredytów, żeby nie groziły nam szybką spłatą, żeby uzyskać silną płynność finansową.
Włodzimierz Figas: - Sprzedaż spółek komunalnych. Jestem przeciwnikiem tego, bo obniża się wartość miasta.

Koalicja?

Marek Słabiński: - Każdy przyszedł na debatę z innymi materiałami, innymi przemyśleniami, ale prezentujemy podobna linię działania. O czym to świadczy? Że dzieje się w mieście coś nienormalnego, a zarazem po mieście krąży widmo dobrego pomysłu. Nie widzę problemu żebyśmy się skupili wokół sprawy, jaką jest nasze miasto. Bo przecież my tu wszyscy trwamy i chcemy tu być. Z mojego punktu widzenia nie ma żadnego oporu, ani żadnej przeciwności żebyśmy nie współpracowali dla dobra miasta w najbliższych latach. Taka wola jest z mojej strony.
Włodzimierz Figas: - Wszystko zweryfikuje dzień 21 listopada, bo od tego trzeba zacząć. Zweryfikuje też oczywiście życie. Każda współpraca jest dobra, jeśli będzie miała na celu zmiany na lepsze w mieście.
Jacek Olech: - Po pierwsze, jako człowiek bezpartyjny nie mam żadnych nakazów i przykazów, jestem otwarty na wszystkie porozumienia i koalicje, które mogą służyć dobrej, bezkonfliktowej pracy Rady Miejskiej. To w ostateczności pozwoli na oosiągnięcie rezultatów, o które dziś zabiegamy, o których dziś mówimy. Także wszystko jest otwarte i po 21 listopada będziemy gotowi na przyjęcie każdej drogi, która doprowadzi nas do tego, do czego dążymy. Nie do kurczowego trzymania się stołków, bo nie o to chodzi. Wszystko otwarte. Dopóki piłka w grze.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska