Okazuje się, że Maciej Maciak to człowiek stąd, a konkretniej z Włocławka. Studiował na UMK w Toruniu, jednak dyplomu uczelni w kieszeni nie ma.
Kiedyś szef lokalnej telewizji, dziś youtuber. Karierę polityczną zaczynał w Samoobronie. Ruch Dobrobytu i Pokoju założył sam, w 2022 r. W ostatnich wyborach parlamentarnych RDP zdobył marne 0,12 proc. głosów. Wcześniej Maciak próbował dostać się do sejmiku województwa oraz zostać prezydentem Włocławka.
Po drodze w wyścigu do fotela włodarza miasta zachował się nieelegancko wobec swego konkurenta urodzonego w Nigerii, za co sąd kazał mu przeprosić i zapłacić. Zarzucano mu też prorosyjskie sympatie, czemu stanowczo zaprzecza.
W swoich obietnicach wyborczych jawi się niczym Janosik.
Chce łupić wysokimi podatkami zagraniczne firmy, a polskim przedsiębiorcom obniżać podatki. Obiecuje tańszą wodę, gaz, prąd i wyższe emerytury. Socjal też ma być większy - do rąk obywateli trafią państwowe bony towarowe, które można by realizować wyłącznie u krajowych przedsiębiorców, a zamiast 800 ma być 1600 plus. A do tego "willa z basenem dla każdego pracującego Polaka". Idealnie, prawda?
Ale te obietnice to pikuś. Bardziej ujął mnie inny kandydat na głowę państwa - Artur Bartoszewicz. Uprzedzając tych, którzy wzorem Stanowskiego chcą spytać: kim pan jest, spieszę wyjaśnić, że to doktor nauk ekonomicznych z Suwałk, wykładowca i ekspert ds. polityki publicznej.
Podobnie jak Maciak obiecuje bony, ale… na usługi beauty, medyczne, spa dla każdej matki, w skrócie: "piękna matka plus". Nie zapomina też o tatusiach, dla nich byłby bon np. na wędkarstwo, siłownię lub strzelnicę, czyli "silny ojciec plus". Wartość wsparcia opiewałaby na 700 zł, a liczba przyznanych bonów byłaby uzależniona od liczby sprowadzonych na świat dzieci. W tej sytuacji nie dziwi, że bony te są częścią większego programu "Królik plus", który ma spowodować, że ci atrakcyjni - wprost ze spa i siłowni - Polacy będą mnożyli się na potęgę. A na zachętę obiecuje po dodatkowym tysiaku za trzecią i czwartą pociechę, za piątą - 1250, a za szóstą i każdą kolejną - po 1500 zł. Pod kołdrę rodzicom mieliby zaglądać politycy, bo kandydat proponuje powiązanie liczby parlamentarzystów z liczbą ludności. Za każdy spadek o 100 tysięcy obywateli , zabierałby w parlamencie jedno krzesełko...
Kiedyś, po jakichś wyborach, dworowaliśmy sobie z kumplem z redakcji, że też założymy partię i będziemy kandydować. Wymyśliliśmy nawet nazwę: Polska Jest Najjedniejsza, a w programie mieliśmy m.in. 13, 14, 15 i 16-stki dla seniorów. Cóż, jak widać szansa na polityczną karierę wciąż przed nami.
