Budynek, w którym obecnie znajduje się Miejska Biblioteka Publiczna, jest własnością Jana Doligalskiego, aleksandrowskiego przedsiębiorcy. Budynek został wynajęty bibliotece na cztery lata, a termin umowy wynajmu wygasa 31 grudnia br. Warto dodać, że na potrzeby biblioteki został przystosowany przez samego przedsiębiorcę i tak naprawdę jest jedynym obiektem w mieście, który spełnia wyśrubowane wymogi siedziby dla biblioteki.
Sprawa uregulowania sytuacji aleksandrowskiej biblioteki ciągnie się już
od wielu miesięcy
a aleksandrowska rada do tej pory nie podjęła żadnych wiążących decyzji w tej sprawie. Jan Doligalski miał dość czekania. Powiadomił dyrekcję biblioteki, że nie przedłuży umowy najmu. W tej sytuacji instytucja musi się stamtąd wyprowadzić do końca grudnia.
- Chciałem sprzedać miastu budynek wraz z działką na rozsądnych warunkach, bo chcę, żeby tam właśnie dalej była biblioteka. Nie mniej mam dość ciągłego zwodzenia. Poza tym obecnie biblioteka płaci pięć i pół tysiąca złotych czynszu miesięcznie. W tej kwocie jest podatek VAT. Trzeba go odjąć. Z tej sumy ja płacę co miesiąc za energię,__wodę, kanalizację i tak dalej, a na dodatek przynajmniej trzydzieści tysięcy złotych rocznie za ogrzewanie budynku. Jaki ja mam z tego zysk? Z tego powodu zależy mi na sprzedaży budynku - wyjaśnia Jan Doligalski.
Przedsiębiorca podtrzymuje swoje warunki przedstawione gminie: tzn albo półtora miliona złotych za nieruchomość, czyli 3 tys. złotych za m. kw. budynku (obiekt ma 500 m. kw., w tej sumie mieści się działka), albo cztery działki miejskie w rozliczeniu z dopłatą w wysokości 300 tys. złotych. - Zapewniam, że nie ma już mowy o żadnym przedłużeniu umowy najmu. W grę wchodzi tylko sprzedaż. Na konkretną decyzję czy to rady, czy burmistrza czekam do końca września. Jeśli jej nie będzie budynek i tak sprzedam, bo są nim zainteresowane trzy poważne instytucje - zapewnia J. Doligalski.
Na uregulowanie sprawy biblioteki jest coraz mniej czasu. Co więcej miasto znalazło się pod ścianą, bo prawdopodobnie żaden z miejskich budynków (prócz wynajmowanego obecnie) nie spełnia surowych warunków, w jakich może funkcjonować biblioteka, a nawet, gdzie może być magazynowany księgozbiór. Co robi w tej sprawie rada i burmistrz?
Sprawa biblioteki była dyskutowana w tym miesiącu podczas posiedzenia połączonych komisji Rady Miejskiej. - Nie wyrażamy zgody na przenosiny biblioteki na dworzec lub do byłej salezjańskiej szkoły podstawowej. Realne są dwa rozwiązania: kupić budynek od Jana Doligalskiego, ale burmistrz musi wynegocjować lepsze dla gminy warunki, bo te proponowane obecnie uważamy za zbyt wygórowane, albo - i do tego się ja skłaniam - wybudować nową siedzibę dla biblioteki plus wynegocjować ewentualne przedłużenie dzierżawy, gdybyśmy się zdecydowali na tę budowę. Pieniądze na budowę mogłyby pochodzić ze sprzedaży działek miejskich po rozpisaniu stosownych przetargów - informuje radny Tomasz Krzemiński z "Przymierza Samorządowego", przewodniczący komisji oświaty, kultury, sportu i rekreacji.
- Uważam, że jedynym rozsądnym wyjściem z tej patowej sytuacji jest kupno budynku od Jana Doliga-lskiego, bo nie stać nas na budowę nowego obiektu. Wstępny koszt takiej budowy to co najmniej dwa miliony złotych. To wstępne szacunki, które mogą być
o wiele wyższe
- mówi Wioletta Wiśniewska, przewodnicząca Klubu Radnych "POrozumienie". - Zakup budynku, w którym już jest biblioteka, rozwiąże problem przenosin księgozbioru, poza tym budynek jest w świetnym miejscu w centrum miasta, jest przystosowany do potrzeb biblioteki. Mój klub będzie forsował właśnie to rozwiązanie.
Sprawa biblioteki wymaga szybkich decyzji Rady Miejskiej. Tymczasem w programie najbliższej sesji Rady (w poniedziałek, 29 bm.) nie przewidziano punktu dotyczącego dalszych losów miejskiej biblioteki. Klub Radnych "POrozumienie" zamierza wprowadzić go do projektu porządku obrad.
