Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co z tym Lipnem?! Wałęsa: - Trudno tego woła wodzić...

Adam Willma [email protected]
Lech Wałęsa, podczas oficjalnych wizyt w rodzinnych stronach wygłasza grzecznościowe frazesy.
Lech Wałęsa, podczas oficjalnych wizyt w rodzinnych stronach wygłasza grzecznościowe frazesy. Piotr Bilski
27 procent w kolejce do pośredniaka. Nasz biegun bezrobocia. Dlaczego z powiatu, który wydał prezydenta, ministrów finansów i gospodarki oraz wielką gwiazdę Hollywood ciągle wieje beznadzieją?

- A może pan doceni, że udało nam się uratować szpital? - starosta Krzysztof Baranowski, pytany o bezrobocie, nie kryje poirytowania. - Nie wszyscy mogą się tym pochwalić. Proszę zobaczyć, gdzie w tabeli bezrobocia jest województwo kujawsko-pomorskie. Też przy końcu. W Bydgoszczy i w Toruniu niełatwo znaleźć pracę. Ludzie śmieją się z "wieśniaków", a powiat grudziądzki i włocławski są tuż za nami.

Przeczytaj także:Lech Wałęsa odwiedził fabrykę łososia Limito w Grudziądzu [zdjęcia]

Wyjechali stąd

Baranowski uważa, że powiat ma się czym pochwalić - miejscowy urząd pracy należy do rekordzistów w pozyskiwaniu pieniędzy: - Rada Powiatu też dołożyła do prac publicznych, choć wielu miało mi to za złe.
Szpital z 600 etatami jest największym pracodawcą w powiecie. Później długo, długo nic. Dalej trochę przetwórstwa, trochę budowlanki i fabryka wentylatorów. To wszystko dla 60 tysięcy mieszkańców. Tereny inwestycyjne cały czas w planach ("jeśli marszałek da pieniądze na wykup gruntów").

- Tu się produkuje zdrową żywność, żebyście w Toruniu i Bydgoszczy nie byli głodni - starosta przechodzi do ofensywy. - Co możemy za to, że za sprawą pana Balcerowicza zlikwidowano PGR-y, SKR, RSP, GS...
Urodzony w Lipnie Leszek Balcerowicz to jedna z wizytówek powiatu. W rubryce "Sławni z Lipna" w samorządowej witrynie występuje wraz z Lechem Wałęsą i Polą Negri (Apolonią Chałupiec). Tyle że cała trójka dała stąd nogę ani myśląc spłacić dług wobec małej ojczyzny.

Lech Wałęsa, podczas oficjalnych wizyt w rodzinnych stronach wygłasza grzecznościowe frazesy, ale w swoich wspomnieniach nie pozostawia wątpliwości: "W małym domu z klepiskiem w głównej kuchennej izbie, z dwoma pokoikami już z drewnianą podłogą, na skraju małej wsi, zaczynała się ta droga (...) Z trudem przychodzi mi dziś, po latach, wracać do tamtych czasów. I to nie tylko z powodu braków w pamięci, ale też braku większego sentymentu".

Pomiędzy

- Bo to były ziemie, z których się głównie emigrowało - podsumowuje profesor Kazimierz Wajda, historyk. - Paradoksalnie, najlepiej żyło się tu w czasach braku niepodległości. Przed I wojną położone na granicy Prus z Rosją Lipno umożliwiało wielu ludziom zarobek na przemycie. Do rozwijających się gospodarczo Prus szmuglowali żywność, która była tam znacznie droższa, a przyjeżdżali z artykułami przemysłowymi.
Niemal całą elitę w miasteczku stanowili Rosjanie.

- Dla Polaków pozostały co najwyżej niższe szczeble administracji - mówi prof. Wajda. - Carscy urzędnicy wprowadzili tu swoje standardy. Obowiązywał system łapówek, trzeba było tylko przyswoić sobie, ile komu należy dać. To była ogromna różnica mentalna w stosunku do pobliskich Prus, w których nawet jeśli prawo było antypolskie, to jednak pozostawało prawem, a administracja była przewidywalna. Konsekwencją systemu rosyjskiego była ogromna nieufność, która ma to do siebie, że pozostaje jeszcze długo po ustąpieniu przyczyn.

W dwudziestoleciu, gdy skończyły się przychody ze szmuglerki, dochody spadły. Według Rocznika Statystycznego z 1938 roku aż 77,8 procent ludności powiatu utrzymywało się z roli. Wielu szukało więc szczęścia za granicą, głównie w Niemczech.

Emigrowało, zwłaszcza do USA, wielu Żydów, którzy i tak w 1939 stanowili jeszcze 40 proc. obywateli miasta. Jednym z emigrantów był urodzony w Lipnie Jaakow Meridor (w księgach zapisany jako Winiarski), późniejszy minister gospodarki i planowania Izraela.

- I znowu pewne polepszenie dla polskich mieszkańców nadeszło za sprawą obcej władzy - zauważa prof. Wajda. - Przez pierwsze lata okupacji w sensie ekonomicznym rolnicy zyskali dzięki narzuconemu systemowi kontraktacji.

Rys robotniczo-chłopski

Władza ludowa kochała dożynki w Lipnie, a ponieważ blisko był robotniczy Włocławek, z lokowaniem przemysłu w mateczniku rodu Wałęsów się nie spieszyła. Lech, jak dziesiątki jego kolegów, poszukał sobie roboty i mieszkania w drugim końcu Polski. Inni łączyli gospodarzenie z etatem w Celulozie czy Azotach.

Po Żydach zostały zamknięte na głucho dawne sklepiki w suterenach, a po rodzinie Poli Negri - blaszany aniołek na ratuszu (ojciec Apolonii był blacharzem).

- Sporo ludzi z naszego powiatu zrobiło dużą karierę, ale chyba nikt w branży gospodarczej - zauważa Lech Wałęsa. - Może dlatego, że tu przemysłu prawie w ogóle nie było i nie było gdzie nabierać doświadczenia. Szkoda, bo ludzie biznesu chętnie inwestują w rodzinnych stronach.

Upadek PRL-u przyniósł zmiany, ale w starym stylu. Nowy wójt gminy Lipno (jedyny w Polsce z podstawowym wykształceniem) stosował metodę kija i marchewki, podporządkowując sobie kolejne zależne od siebie instytucje. Po pieniądze z zewnątrz na wszelki wypadek nie wyciągał ręki. Gmina utkwiła w zapaści na dobre, ale elektorat i tak pięć razy wynosił wójta do władzy.

Układ trwały

Odwieczny opozycjonista Edward Celmer zdążył posiwieć w tym czasie: - U nas zawsze zwycięża Front Jedności Narodu - kwituje ironicznie. - To jest zabetonowany układ rodzinny, który korzenie ma jeszcze głęboko w poprzednim systemie. Te same wpływowe rodziny obsadzają dziś kluczowe miejsca w urzędach.

O ile do słów Celmera, który władzy nie lubi (z wzajemnością) i nieraz targał się z nią po sądach, można podchodzić z dystansem, to trudno o uprzedzenia podejrzewać Barbarę Andrzejewską, która dopiero kilka lat temu zakotwiczyła w powiecie: - W okolicach Lipna pojawiłam się przez przypadek, z wycieczką szkolną z Bydgoszczy. Tak mi się spodobało w tych stronach, że postanowiłam się tu przeprowadzić - mówi Andrzejewska, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi im. Królowej Świętej Jadwigi w Tomaszewie, której aktywności nie mogą się nachwalić w Urzędzie Marszałkowskim. - Spotkałam tu naprawdę dobrych ludzi.

Ale też ludzi całkowicie uzależnionych od władzy, z zabitą kreatywnością. Miejscowa władza układa się w wielkie drzewo genealogiczne. Całość firmuje PSL, które nie obawia się niczego. Pamiętam spotkanie, w którym udział wziął jeden z samorządowców z tej partii. Stwierdził, że nie będzie odpowiadał na moje głupie pytania, bo jest już tyle lat u władzy, że ludzie i tak go znają.

Zbigniew Brenda, wicedyrektor Kujawsko-Pomorskiego Biura Planowania Przestrzennego i Regionalnego ma swój pogląd w sprawie Lipna i sąsiednich powiatów: - Jest takie powiedzenie na tych terenach: "Synuś, bułeczków ci się zachciewa, a chlibek nie starczy?". To oddaje istotę problemu. Są bariery, których lepiej nie przekraczać i cele, po które lepiej nie sięgać. Wystarczy, że jakoś się kręci. Jeśli do tego dodać wysoki wskaźnik emigracji tych najbardziej aktywnych ludzi i specyficzną mentalność, w której zawiść odgrywa niebagatelne znaczenie, to ma pan odpowiedź na pytanie o Lipno. Wiem, o czym mówię, bo urodziłem się we Włocławku, w którym problem jest podobny.

Plany sobie, a życie sobie

Zdaniem Zbigniewa Brendy pomoc dla gmin powinna być zawsze poprzedzona badaniem uwarunkowań psychospołecznych: - Zbyt często zdarza się, że projekt jest jedynie ucieleśnieniem wyobrażeń wójta, które nijak się mają do rzeczywistości.

Identycznego zdania jest socjolog dr Wojciech Knieć: - Urząd Pracy w Lipnie ma oczywiście swoje statystyki, tyle że one nie oddają pełnego obrazu. Zwykle nie sposób w nich dostrzec, np. ukryte bezrobocie. Zdaniem doktora Kniecia brak jest wiedzy o nastrojach, preferencjach i lękach miejscowej społeczności. Z drugiej strony wydajemy ogromne pieniądze poruszając się po omacku.

- Znam przypadek bezrobotnej kobiety, która założyła wiejski sklepik. Ludzie na złość chodzili dwa kilometry dalej, żeby jej się nie udało. Są obszary, w których ludzie nie chcą inwestować, bo życie w nich jest męczące. Zwłaszcza, jeśli nie ma wzajemnego zaufania, pojawia się zawiść. Takich umierających miast jest w Europie wiele. Niektóre miejscowości w Polsce, w tym Lipno, są na prostej drodze do powtórzenia tego scenariusza. Oczywiście, tak nie musi się stać, o czym najlepiej świadczy przykład Golubia-Dobrzynia - miasta, któremu w ostatnich latach udaje się wychodzić z letargu i gnuśności.

Ale Lipno, pomimo dogodniejszego położenia, jest w gorszej sytuacji niż Golub-Dobrzyń.- Lipno nie ma dobrej prasy - twierdzi Ryszard Kamiński, zastępca dyrektora Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. - Większość ludzi w województwie nie ma żadnych pozytywnych skojarzeń z tym powiatem. Trzeba naprawdę dużego wysiłku, aby tę sytuację zmienić.

A gdzie to jest?

Choć od kilku lat przebijają się z Lipna informacje o festiwalu filmowym organizowanym przez Lipnowskie Towarzystwo Kulturalne im. Poli Negri, to jednak w świadomości, np. mieszkańców Torunia Lipno kojarzone jest raczej z czarnymi beemkami prowadzonymi przez krótko obciętych jegomościów, zapewne nie bez powodu kojarzonych z narkotykową dilerką.

- Ten silny negatywny stereotyp łączący Lipno z przestępczością utrwalił się w czasach, gdy grupy przestępcze z Lipna uchodziły za jedne z najbardziej wpływowych w województwie - twierdzi były wysoki funkcjonariusz organów ścigania (prosi o anonimowość). - Lipno kontrolowało agencje towarzyskie w Toruniu i wymuszało haracze od właścicieli pubów. Co ciekawe, rdzeniem tych grup było kilka rodzin o tradycjach przestępczych z Warszawy. Ci ludzie w Lipnie osiedlili się po Powstaniu Warszawskim, kiedy Niemcy wyprowadzili ludność ze stolicy.

Jakby tego było mało, również nowe pomysły na rozwój kraju nie będą sprzyjać miastom takim jak Lipno: - Upadła koncepcja rozwoju w oparciu o małe lokalne ośrodki - podkreśla Ryszard Kamiński. - Dziś stawia się na model polaryzacyjno-dyfuzyjny promujący wielkie aglomeracje. Lipno jest po prostu za małe, aby stać się lokalnym centrum wzrostu.

C.d.n.

Czy zatem losy powiatów takich jak lipnowski są przesądzone? Niekoniecznie. W ostatniej dekadzie m.in. w powiecie lipnowskim socjologowie obserwują "efekt PGR-ów": - Pokolenie rodziców jest przekonane, że nie zmieni już swojego życia na lepsze, ale robi wszystko, aby zapewnić wykształcenie swoim dzieciom wykształcenie jako przepustkę do lepszego życia.

"Efekt PGR-ów"rzeczywiście zadziałał. Absolwenci wyższych uczelni są dziś coraz większą grupą pośró bezrobotnych.
- Niestety, wielu z tych młodych ludzi podjęło studia na kierunkach, po których nie ma szans na zatrudnienie - kwituje Mieczysław Rojek, dyrektor Urzędu Pracy w Lipnie. - Samych tylko bezrobotnych absolwentów pedagogiki mam 130. Ale gdyby pojawił się inżynier budownictwa, zaoferowałbym mu pracę od ręki.
Młodzi szukają więc szczęścia poza Lipnem. Niektórzy w Toruniu (urząd w Lipnie dopłaca do dojazdów i stancji), inni w Wielkiej Brytanii. Klątwa emigracji ciągle wisi nad powiatem.

- Tak nie musi być - przekonuje Barbara Andrzejewska. - Widzę w tym powiecie duży potencjał. Budzi się aktywność. Ale cały czas brakuje liderów.

Lech Wałęsa: - Nie mam pomysłu na Lipno. Gdybym miał, pomógłbym i dostał za to jeszcze jednego Nobla. Z Lipnem jest tak, że trudno tego woła wodzić, jeśli on sam nie chce chodzić. Namawiałem, starałem się swego czasu pomóc, ale nic nie wyszło. Wie pan, zastanowię się nad tym. Jeśli pan w przyszłym roku do mnie zadzwoni, postaram się jakoś pomóc.

Które miejsce zajmie powiat lipnowski w tabeli polskiego bezrobocia za rok?
- Będzie bardzo dobrze - zapewnia starosta Baranowski. - Doskonale sobie radzimy z naszymi sprawami. Powiat lipnowski nie płakał i nie płacze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska