Do dyrekcja placówki nie ma miejsca na jego stowarzyszenie. - Gdybym nazywał się Kowalski, to pewnie nie byłoby sprawy - ubolewa. A dyrektor Zenon Graszek twierdzi, że porządkuje własne podwórko. Czarnowski jest rozżalony. Zapalił młodych ludzi do interesowania się przeszłością, a tu się okazuje, że nie ma dla niego miejsca. - Stowarzyszenie zarejestrowałem tylko po to, żeby łatwiej pozyskiwać pieniądze z Unii - tłumaczy. - I od tego czasu zaczęły się kłopoty. Zresztą dyrektor Graszek chyba bardzo nie lubi organizacji pozarządowych, bo podobnie potraktował Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie.
Zimny prysznic
Wypowiedzenie lokum zostało wręczone tuż po powrocie grupy archeologów z Kaliningradu i był to zimny prysznic. Czarnowski-junior jednoznacznie kojarzy zdarzenie z niechęcią dyrektora PMDK do rodziny Czarnowskich. Od czasu gdy dyrektorem przestał być Marek Czarnowski, brat Jędrzeja, wszyscy Czarnowscy znaleźli się na cenzurowanym. Senior rodu, Władysław ubolewał, że Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie ma w domu kultury tylko ... adres, na który może przychodzić korespondencja.
Za mało miejsca
Dyrektor Zenon Graszek jest zdziwiony szumem wokół wyprowadzki stowarzyszenia archeologicznego. - Mamy bardzo mało miejsca - twierdzi. - A jak ktoś chciałby rezydować tu jako stowarzyszenie, powinien się do mnie zwrócić. To ja odpowiadam za obiekt, nie mam prawa podnajmować go osobom trzecim.
Jędrzej Czarnowski poprosił o interwencję burmistrza Brus, o incydencie poinformował też komisję oświaty w Radzie Miejskiej.