- Od kiedy jest pan listonoszem?
- Pracuję od 1987 roku i ten fach mi się podoba. Nie skarżę się, praca jest ciekawa, można wytrzymać.
- Jaki ma pan teren?
- Jeżdżę do Męcikała, Czernicy, Kłodawy, Kloni, Okręglika, Olszyn, Giełdonu i Czarniża, czyli mam trochę gminy Brusy i gminy Chojnice. W ciągu dnia spokojnie robię sto kilometrów samochodem.
- Czy listonosz jest nadal mile widzianym gościem?
- Ludzie chętnie mnie widzą, bo czekają na listy i przekazy. No i bardzo chcą pogadać.
- A jak jest z "Pomorską", czy ci, których pan odwiedza, także są spragnieni świeżej gazety na stole?
- Oczywiście. Bardzo się denerwują, jeśli zdarzy się jakieś spóźnienie, bo na ogół przyzwyczajają się do stałej pory dostarczania prasy.
- Jak by się trafiła jakaś inna robota, skusiłby się pan?
- W życiu, absolutnie nie.
