
Przy kilkunastostopniowym mrozie piłkarze nie zamierzali rozgrzać nas emocjami. Miniona kolejka rozczarowała. Aż połowa spotkań zakończyła się wynikiem remisowym. Nie wiemy, czy przyczyną jest tak wyrównana liga, czy po prostu brak chęci grania w takiej pogodzie. Niektórym takie ochłodzenie odebrało rozum, dlatego łatwo było skonstruować to zestawienie. Oto najgorsza jedenastka 25. kolejki Ekstraklasy.

Jan Mucha (Bruk-Bet Termalica)
Niecieczanie uratowali remis w końcówce spotkania, ale nie straciliby drugiej bramki, gdyby lepiej zachował się słowacki bramkarz. Tak wypuszczać piłkę z rąk we własnym polu karnym to raczej błąd trampkarzy niż zawodników z Ekstraklasy.

Marko Vesović (Legia Warszawa)
Powinien wylecieć z boiska zaraz na początku meczu z Jagiellonią. Nie jesteśmy pewni, czy Romeo Jozak kazał swoim piłkarzom grać z nadmierną ostrością, lecz nawet jeśli, to znacznie przesadzili. Zagrania Vesovicia (o Antoliciu wspomnimy później -red.) zakrawały o bandytyzm. W defensywie również nie spełnił oczekiwań. Stawiamy przy jego nazwisku spory krzyżyk.

Mato Milos (Lechia Gdańsk)
Problem ma trener Owen z bocznymi obrońcami. Jak nie Mladenović w poprzedniej kolejce, to Milos w tej. Defensor Lechii miał spory udział przy obu bramkach dla Bruk-betu. W efekcie gdańszczanie jeszcze w tym roku nie wygrali.