Ten film na internetowym kanale Youtube obejrzało już ponad 100 tysięcy ludzi. 30 stycznia tego roku dwóch Polaków wracało z Niemiec do domu na Podkarpaciu.
Jechali czeską autostradą D1 w kierunku polskiej granicy i w okolicach Ostrawy zostali zatrzymani przez nieoznakowany radiowóz czeskiej policji. Powód? Przekroczenie szybkości na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie do 80 km na godzinę.
W samochodzie Polaków włączona była kamera internetowa z nagrywaniem dźwięków, która zarejestrowała rozmowę z czeskim policjantem, który dość dobrze mówi po polsku.
- Co mam zrobić z wami. Pieniądze macie? Nie wiem, jak to teraz zrobić? Mam to napisać czy jak to zrobimy? - pyta Polaków policjant. Zaczyna jednak rozmowę od informacji, że za takie wykroczenie grozi kierowcy do 25 tysięcy koron mandatu (4,2 tys. zł) i zabranie prawa jazdy na rok.
Kierowca prosi o zastosowanie pouczenia, tłumaczy się długą jazdą. Ostatecznie policjant stwierdza, że wystarczy stówka (sto euro) i zgadza się na przyjęcie 400 złotych. Nie wydaje jednak żadnego pokwitowania.
- Uważajcie drugim razem. Do widzenia - kończy rozmowę policjant.
Kierowca umieścił nagranie na Youtube, a sprawą zainteresowała się czeska Generalna Inspekcja Służb Wewnętrznych.
Jej rzeczniczka kpt. Ivana Ngunenova poinformowała czeski dziennik Denik, że wszczęto postępowanie przeciwko policjantowi z województwa morawsko - śląskiego.
Za przekroczenie uprawnień grozi mu nawet do 5 lat więzienia.