Wchodzę do biura w jego gospodarstwie. Na wprost drzwi stoi regał zapełniony pucharami i statuetkami. Widzę je także na innej szafie, a na ścianach wiszą dyplomy. Próbuję je policzyć. - Ile ich jest? - zastanawia się gospodarz. - Wszystkich tu i tak nie ma. Część trafiła już do archiwum.
I dodaje skromnie: - Po co je liczyć? To nie jest takie ważne.
Rodzina go wspiera
Najnowsze wyróżnienia to statuetka „Agricola - Syn Ziemi” (nagroda Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego dla najlepszych rolników i społeczników) oraz małe, mosiężne jabłko (wyróżnienie dla najlepszych gospodarzy w ogólnopolskim konkursie „Rolnik Farmer Roku” przyznawane przez Stowarzyszenie „Polski Klub Rolnik Farmer Roku”).
- W tym ostatnim konkursie wyróżniono nie tylko mnie, ale i moją żonę Eugenię - podkreśla rolnik. - Bez jej pomocy oraz naszych dzieci (trzech córek i syna) nie byłoby tych nagród.
Z dziada pradziada
W Lucimiu koło Koronowa Januszewscy gospodarują od 1902 roku. Wtedy to pracę na roli zaczęli Józef i Józefa Januszewscy. Gdy pan Czesław około 40 lat temu przejmował ojcowiznę, rozpoczynał pracę na 40 hektarach. Zajmował się wówczas produkcją trzody chlewnej oraz hodowlą bydła zarodowego. Uprawiał też buraki, ziemniaki i zboża. - W 1972 roku zdecydowałem, że trzeba postawić na specjalizację - opowiada gospodarz. - W osiem lat przekwalifikowałem produkcję. Nastawiłem się na hodowlę zarodową świń rasy polska biała zwisłoucha.
Początkowo stado podstawowe liczyło 25 loch, dziś jest ich ok. 60. - Męski materiał potrzebny do rozrodu sprowadzam ze Szwecji, Danii, Austrii - wyjaśnia rolnik.
Gospodarstwo, zajmujące dziś 180 hektarów, jest w pełni zmechanizowane. Pan Czesław zatrudnia w nim trzy osoby, w czasie gdy pracy na polach jest więcej (np. przy zbiorze pszenicy czy rzepaku), pomagają im pracownicy sezonowi.
To dla nich w jednym z budynków gospodarskich Januszewscy przygotowali pomieszczenia socjalne. Jest szatnia, łazienka z prysznicem i jadalnia. Zresztą łazienek jest więcej. Wykąpać można się nawet w chlewni.
- Rolnik to nie jest dziś chłop w wiecznie brudnych gumiakach - żartuje pan Czesław. - Zawsze dbałem o czystość także w gospodarstwie i jestem z tego dumny.
W gospodarstwie rzeczywiście jest wzorowy porządek. Nawet w chlewni! Świnie leżą na czystej ściółce. Wybrudzić będą mogły się dopiero późną wiosną, gdy niektóre z nich trafią do pomieszczeń z wybiegami pod gołym niebiem.
Ma czas dla innych
Jak to możliwe, że prowadząc tak duże gospodarstwo znajduje jeszcze czas na pracę społeczną? Od kilkudziesięciu lat działa m.in. w koronowskiej Spółce Wodnej i Ochotniczej Straży Pożarnej, od dziesięciu - w Radzie Sołeckiej, od kilku lat jest radnym gminnym i sołtysem Lucimia.
- To także jest możliwe dzięki rodzinie - mówi pan Czesław. - Ona zawsze mnie wspierała.
