https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Członek komisji nie fałszował wyników eurowyborów - uznała włocławska prokuratura

(bas)
Ponad 300 świadków przesłuchano w sprawie podejrzeń o fałszowanie wyników wyborów w jednym z włocławskich okręgów. Nikt nie potwierdził zarzutów, stawianych jednemu z członków przez przewodniczącą komisji.

Kazimierz K. jest osobą znaną we Włocławku. Był radnym Rady Miasta z ramienia SLD i wieloletnim wychowawcą młodzieży. 7 czerwca ub. roku, podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego, zasiadał w jednej z komisji wyborczych. Przewodnicząca komisji zarzuciła mu, że na listach uprawnionych do głosowania fałszuje wyniki, że wydaje "swoim" po kilka kart do głosowania. Byłego radnego z lokalu wyborczego wyprowadziła policja, a wkrótce potem wyjaśnieniem sprawy zajęła się włocławska prokuratura.

Śledztwo trwało kilka miesięcy i zakończyło się umorzeniem sprawy. - Nie znaleźliśmy żadnego dowodu, mogącego potwierdzić zarzuty, stawiane podejrzanemu przez przewodniczącą komisji - mówi prokurator Waldemar Kwiatkowski, szef Działu Śledztw w Prokuraturze Rejonowej we Włocławku.
A sprawę potraktowano bardzo poważnie, przesłuchując... wszystkie osoby, które w tym okręgu brały udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W sumie ponad 300 włocławian! Żadna z tych osób nie zauważyła niczego, co mogłoby stać w sprzeczności z ordynacją wyborczą i prawem.
Kazimierz K. zasiadał w komisji w okręgu, w którym mieszka. Większość wyborców zna go osobiście, inni tylko z widzenia. Podczas wyjaśnień, składanych w prokuraturze, wiele osób podkreślało ten fakt mówiąc, że dobrze było zobaczyć wśród członków komisji znajomą twarz. Wyborcy nie kryli, że Kazimierz K. pomagał niektórym z nich, przypominając zasady głosowania, ani jedna osoba nie zeznała jednak, by sugerował jak należy głosować.

Zdaniem Jacka Kraszewskiego, dyrektora włocławskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego, w zachowaniu przewodniczącej komisji nie było niczego nagannego. - Skoro jej zdaniem, według jej subiektywnej oceny, doszło do jakichś nieprawidłowości, zrobiła wszystko, aby to wyjaśnić - mówi dyrektor Kraszewski. Nie kryje satysfakcji, że sprawa została przez organa ścigania wyjaśniona i że skończyła się tak, jak się skończyła. Jej finał, w ocenie Jacka Kraszewskiego, świadczy, że komisja działała poprawnie, zaś autokontrola w ramach komisji jest zjawiskiem jak najbardziej właściwym.
Wnioski z tej precedensowej sprawy wyciągnąć powinni wszyscy przyszli członkowie komisji wyborczych.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

~Jarek~
Ciekawe jaki wyrok dostanie Sobolewski za naciąganie Urzędu na straty finansowe a tym samym mieszkańców! Raczej nie będzie tak ładnie jak w tym przypadku!
~Marek~
Prawda wyszłą na jaw : niewinny! Pewnie że niewinny, bo widać, że to była robota członków komisji z prawicy! Tonący brzytwy się chwyta! Ale w tych wyborach to PiS i WWS nie mają szans i dlatego walka szykuje się brudna! To ich metody!
n
nieco starszy
fakt,to są wnioski dla przyszłych członkow różnych komisji.Jednak trzeba zauważyć,że koszty tego postępowania były znaczne a pokryliśmy my,podatnicy.Należy się zastanowić czy nie powinna je pokryć była przewodnicząca komisji ku przestrodze innych osób funkcyjnych,pochopnie wysnuwających dziwne wnioski.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska