https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Człuchów Pan Bóg pogubił dokumenty

BARBARA ZYBAJŁO
BARBARA ZYBAJŁO
- Najważniejsze to nie chodzić w za ciasnych butach - mówi 104-letnia Weronika Lisowska z Człuchowa. Czyta bez okularów, pamięć ma dobrą, a apetyt jej dopisuje.

Pani Weronika urodziła się w Ryteniu w powiecie wileńskim 26 lipca 1906 roku. Ma dwóch synów - Ryszarda i Stanisława, dwie synowe - Bożennę i Marię, trzech wnuków - Irka, Krzysia i Pawła oraz dwie wnuczki - Martę i Dorotkę. Może się też cieszyć z prawnuków - Dawida i Mateusza oraz urodzonej niedawno Jagódki.
- Nie ma recepty na długowieczność, trzeba żyć - mówi pani Weronika. - Moi bracia zmarli młodo, a ja, jedyna dziewczyna, żyję.
Rodzice pani Weroniki - Rozalia i Kazimierz - mieli oprócz niej sześciu synów. Jan i Konstanty zmarli jako dzieci. Przeżyli Izydor, Józef, Paweł i Antoni, zamordowany w wieku 32 lat w Katyniu. - Był nauczycielem, jest ujęty nawet w publikacjach o Katyniu - dodaje Maria Lisowska, żona najstarszego syna, z którym stulatka od roku mieszka.
Starsza pani chodzi po schodach, lubi poczytać gazetki, z apetytem zjada śniadania i kolacje, a je dosłownie wszystko. Jest też bardzo samodzielna. - Tylko na lżejszej diecie - zastrzega pani Maria. - No i ostatnio mamie trochę pamięć się sypie, ale nie jest źle.
Do ubiegłego roku pani Weronika dawała sobie radę niemal sama, tylko z pomocą opiekunki. Po setce zaczęła trochę niedomagać. Dokucza jej nieco ciśnienie, ale poza tym jak na swój wiek ma się świetnie.
W diecie jest kapusta i cebula, czosnek też, ale stulatka zapewnia, wszystko zjadała zawsze w odpowiednich proporcjach, a do stu lat była właściwie zdrowa. Gazety czyta bez okularów, chętnie wychodzi na spacery i co ważne, pamięć jeszcze nie jest taka zła. Jedyny problem to kłopoty ze słuchem. - Raz mama miała zapalenie płuc - przypomina sobie pan Stanisław. - Po wojnie do Polski przyjechaliśmy w 1946 roku. Mama pracowała od małego dziecka.
Po repatriacji rodzina osiedliła się w Biskupnicy w gminie Człuchów. Mąż pani Weroniki pracował na kolei, a ona zajmowała się domem i dziećmi.
- Po prostu Pan Bóg pogubił dokumenty - śmieje się pani Weronika.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska