- Hałdy śniegu widać wszędzie, także w miastach. Grozi nam powódź?
- Grozi. W tej chwili w dorzeczu Wisły w śniegu jest kilkanaście kilometrów sześciennych wody.
- Czy możemy tej powodzi w jakiś sposób zapobiec?
- Nie możemy. Wszystko zależy od scenariuszy pogodowych. Jeśli przyjdzie łagodne ocieplenie, to znaczna część śniegu wysublimuje i gdzieś się podzieje. Przy gwałtownym ociepleniu dojdzie do spływu wody, tym bardziej że grunt pod śniegiem jest zamarznięty, więc posiada takie cechy, jak skała, czyli jest nieprzepuszczalny. Przypuszczam, że kulminacja będzie miała objętość większą niż pięć tysięcy metrów sześciennych na sekundę. A więc pięciokrotnie więcej niż wynosi średni przepływ w ujściu Wisły.
- Które tereny w województwie są najbardziej zagrożone?
- Jak zawsze niziny nadwiślańskie, chociażby ciechocińska. Są to obszary obwałowane. Teraz właśnie prowadzimy intensywne badania zatorów lodowych na zbiorniku we Włocławku, w rejonie Płocka i powyżej. Od Płocka powyżej sytuacja jest bardzo poważna. Nie chcę tu nikogo straszyć, bo zadaniem mojego zespołu jest prowadzenie pomiarów. Wnioski wyciągają już regionalne zarządy gospodarki wodnej, zresztą dla których prowadzimy te pomiary.
- I podobno tak źle nie było od lat?
- Podobna sytuacja była w 1979 roku i przybliżona w 1982 roku.
- Naprawdę nie możemy nic zrobić?
- Możemy się przygotować na ewentualne zalanie. Nie da się zapobiec takim zjawiskom. Przecież nie wywieziemy tego śniegu nie wiadomo gdzie?