O przygodzie radnego Peplińskiego z murem na Ceynowy pisaliśmy. Jego apel o to, by go załatać, bo straszy, pozostał bez echa, bo w ministerstwie sprawiedliwości stwierdzili, że na schronisko dają tak dużo, że na mur już im nie starczy. No chyba, że miasto się dołoży...
Teraz radny wziął pod lupę dostępną mu dokumentację finansową i przetarł oczy. Powodem zdziwienia był fakt wydania przez ministerstwo kilku milionów złotych na adaptację części byłego internatu na szkołę i...jej zamknięcie od tego roku szkolnego. Na nic więc doskonale wyposażone pracownie, klasy, zaplecza, luksusowe kafelki i droga stolarka.
- Nasuwa się pytanie, czy szastanie publicznym groszem dla zaledwie 30 uczniów jest zasadne - zastanawia się radny.
I oblicza, że na polepszenie warunków w schronisku wydano w 2008 i 2009 r. prawie 11 mln zł, za co można by wybudować dwie zwykłe szkoły.
Pepliński pyta ministra, czy to prawda, że koszty utrzymania jednego podopiecznego w schronisku są sto razy wyższe od kosztów przypadających na jednego ucznia w szkołach podległych miastu?
Na koniec wzdycha - a mur, jak straszył, tak straszy...