Jak ustaliliśmy, bydgoski ratusz miał zlecić wykonanie pomiarów geodezyjnych na pływalniach w mieście w ubiegłym tygodniu. Stało się to po tym, kiedy jeden z ratowników wodnych oświadczył, że nie będzie brał odpowiedzialności za wypadek, który wydarzy się na basenie o długości 25 m, na którym - jak twierdził - powinno być dwóch ratowników, zamiast jednego.
Geodeta mierzył baseny
Powoływał się przy tym na przepisy zawarte w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych z 23 stycznia 2012 roku. Określają one minimalne wymagania dotyczące liczby "ratowników zapewniających stałą kontrolę wyznaczonego obszaru wodnego". I tak, w przypadku pływalni o niecce basenowej o długości do 25 m, nad bezpieczeństwem korzystających z pływalni powinien czuwać jeden ratownik. Inaczej rzecz się ma, kiedy chodzi o basen mający długość od 25 do 50 m, gdzie ratowników powinno być dwóch. A na pływalniach, na których tory są dłuższe niż 50 m, ratowników powinno być trzech.
- Basen Bryza ma 25 metrów, jest tam jeden ratownik, a powinno ich być dwóch - zwraca uwagę Czytelnik, który zwrócił się z tym tematem do redakcji. - Z kolei basen Neptun, na przykład ma długość 24,99 m, więc tam wystarczy jeden ratownik.
- Nie byłbym tak autorytatywny w ocenie tego, ilu powinno być ratowników - mówi Adam Soroko, dyrektor Bydgoskiego Centrum Sportu, któremu podlega dziesięć pływalni w mieście. - Pomiary wykonywała profesjonalna firma geodezyjna, oczywiście będziemy to wszystko analizować.
W pandemii brakowało szkoleń ratowników
W Bydgoszczy, jak zapewnia Adam Soroko, obsada ratowników na basenach jest zapewniona. Na ośmiu pływalniach pracują ratownicy na umowach o pracę.
- Sytuacja się teraz poprawiła - mówi dyrektor BCS. - Okres covidowy był o tyle ciężki, że z tego, co ja wiem, mało było szkoleń, prowadzonych, np. przez WOPR, które nadają uprawnienia ratownikom. Na rynek ratowników trafiło mało. A basenów w Bydgoszczy jest dużo, poza tym oddawane do użytku były nowe, jak Łabędź na Miedzyniu. Od kilku miesięcy jednak jest już lepiej. Spływają CV z ofertami pracy ratowników.
Jak dodaje Adam Soroko, zdarzają się wypadki losowe, choroby ratowników. A zatrudnionych nie jest ich aż tylu, by w dowolnym momencie jedną osobą zatrudnioną na etat zatrudnić inną, która również ma umowę o pracę podpisaną z BCW. Bydgoskie Centrum Sportu ma jednak, jak zaznacza dyrektor, pewną liczbę ratowników na bardziej zatrudnionych na bardziej elastycznych formach świadczenia pracy, choćby studentów mających uprawnienia ratownicze. - Tym młodym ludziom forma zatrudnienia na umowę zlecenie - odpowiada dodaje Soroko.
Dodatkowo, na dwóch pływalniach, Aqua Fordon i na Łabędziu na Miedzyniu, obsługę ratowniczą zapewniają firmy zewnętrzne. W przypadku absencji jednego z pracowników, to właśnie na nich spoczywa obowiązek zapewnienia pełnej obsady ratowniczej.
