- Bo my nie jesteśmy od nastrojów społecznych - wyjaśnia rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków Marcin Tymiński. - Mamy na uwadze jedynie dobro zabytku, żeby z nim działo się jak najlepiej.
Jak wyjaśnia, nie każdy zabytek jest Bursztynową Komnatą. A chojnickie mury nie są na tyle cenne, żeby je wyeksponować w całej okazałości. Ważne, żeby zrobić dokumentację, wiedzieć, gdzie są, by w przypadku kolejnej inwestycji w tym miejscu nie było już problemów. Trzeba obwarowania zabezpieczyć, a jeśli inwestor będzie chciał je częściowo pokazać, to konserwator nie ma nic przeciwko temu. Tymiński dodaje, że nie wiadomo, jakie procesy zaczęłyby zachodzić z substancją wydobytą z ziemi - jeśliby myśleć o restauracji całości, to byłyby to niesamowite koszty, a poza tym walka z grzybami i pleśnią.
- Czekamy na niewielką korektę projektu budowy sali gimnastycznej - podkreśla rzecznik konserwatora. - Generalnie nic jej nie zagraża. Decyzji konserwatora nie ma, ale na pewno jest zielone światło.
Oprócz petycji do ministra, która krąży w kopiach po Chojnicach, jest także pismo posła Piotra Stanke do konserwatora, który upomina się nie tylko o zachowanie murów w imieniu oburzonych mieszkańców, także o przepiękną panoramę miasta, którą zeszpeci sala.
Z wczorajszej odpowiedzi konserwatora zabytków wynika, że jak najbardziej bierze pod uwagę wszystkie aspekty związane z tą sprawą i w żadnym razie nie działa na szkodę kulturowego dziedzictwa miasta.
Na razie jeszcze nie wiadomo, ilu chojniczan podpisze petycję do ministra i czy będzie ona miała jakikolwiek wpływ na to, co stanie się z murami przy starym ogólniaku.