Czy służby specjalne chcą skompromitować Magdalenę Ogórek?

Wokół dr Magdaleny Ogórek, kandydatki SLD na prezydenta jest coraz bardziej gorąco. Pojawiają się teorie o szukaniu na nią haków przez służby specjalne i kompromitujących podobno fotografii, które krążą po Warszawie.
Leszek Miller na pewno liczył na pozytywny efekt wizerunkowy - młoda, ładna kobieta miała przeczyć wizerunkowi SLD jako partii starszych ludzi związanych z dawnym, peerelowskim systemem.

Czy ona może być nadzieją chylącej się ku upadkowi lewicy?
Proszę pamiętać, że w samym Sojuszu pojawiły się głosy sprzeciwu wobec tej kandydatury. Mieliśmy więc do czynienia przede wszystkim z głosem szefa partii i jego popleczników, aniżeli szeregów partyjnych. Bez wątpienia pani Ogórek ma trudny start, jest kobietą niedoświadczoną w polityce i grozi jej, że może zniknąć z polityki i mediów, jak niegdyś dr Joanna Mucha z Platformy. Brak doświadczenia kandydatki SLD już zostaje bezwzględnie wykorzystywany przez jej przeciwników, konkurentów oraz media.

A może pani Ogórek zaszkodzi SLD? Boi się pytań, unika dziennikarzy, a jej program to spis pobożnych życzeń.
Można przypuszczać, że kandydaturę pani Ogórek wesprze elektorat od lat oddający głosy na SLD. Natomiast czy zdobędzie poparcie nonowych grup społecznych, raczej nie sądzę. W każdych wyborach najważniejsza jest walka o pozyskanie niezdecydowanych wyborców. Tymczasem postulaty pani Ogórek są na razie bardzo ogólnikowe i często nie mają związku z kompetencjami, jakie ma prezydent. Przygotowanie dobrej kampanii wyborczej wymaga ogromnego wysiłku, który musi podjąć kandydatka SLD. Ale czy podoła?
Jacek Żakowski, znany publicysta, zgłosił wczoraj prokuratorowi generalnemu doniesienie o podejrzenie popełnienia przestępstwa. Chodzi o rzekomą akcję dyskredytowania pani Ogórek przez służby i szukanie na nią haków. Coś takiego dotknęło swego czasu Włodzimierza Cimoszewicza.
Polityka składa się z najróżniejszych działań. To walka o partyjne lub indywidualne interesy różnymi sposobami. Wszystko jest w porządku, oczywiście dopóki jest to zgodne z prawem. Jeżeli natomiast istnieje jakiś nielegalny spisek, to od tego jest prokuratura i sądy, aby o tym rozstrzygać. Ale osoba, która podejmuje się stanąć w wyborach prezydenckich musi się liczyć z najróżniejszymi przeciwnościami i grą nie fair.

Zdyskredytowanie pani Magdaleny Ogórek to odebranie jej pewnej liczby głosów, a tym zainteresowane są pozostałe partie kandydatów?
Wystawienie kandydata jest zawsze odebraniem głosów komuś innemu. Przecież gdyby Sojusz wystawił innego kandydata, to on też odbierze komuś poparcie. Można przypuszczać, że byłyby to głosy odebrane na przykład Bronisławowi Komorowskiemu. Pani Magdalena Ogórek nie może przecież liczyć na elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego.

Jeden z tygodników napisał w poniedziałek, że służby specjalne szykują akcję oczernienia i zmuszenia do rezygnacji ze startu Magdaleny Ogórek. A znany tabloid poinformował, że po Warszawie krążą kompromitujące ją fotografie. Może to walka mediów o czytelnika?
To prawda, że medialna pogoń za sensacją staje się coraz bardziej zacięta. Ale najpierw trzeba zapytać czy są jakieś zdjęcia i kto je widział? Mówienie o kompromitujących materiałach bez poparcia dowodami jest bez sensu, szczególnie podczas kampanii wyborczej. Każda plotka tworzy coś w rodzaju kuli śnieżnej, która się sama napędza i z czasem wzmaga. Myślę, że to raczej o to chodzi, aniżeli rywalizację mediów. Natomiast Sojuszowi bardziej chodzi o przetrwanie, niż o zwycięstwo pani Magdaleny Ogórek. Ona ma w tym pomóc partii Leszka Millera.