Pracownicy Administracji Zasobów Komunalnych byli w szoku, gdy zobaczyli, ile czeka ich pracy przy sprzątaniu parku Borowiackiego i usuwaniu zniszczeń. Zastaliśmy ich akurat przy wyciąganiu puszek i butelek z rowu przebiegającego przez park. - Wcześniej oczyszczaliśmy ścieżkę prowadzącą od sali gimnastycznej liceum do Parku - mówi Rafał Rokita. - Zebraliśmy cztery worki, głównie z butelkami po wódce. Najczęściej były to tzw. małpki. Zastanawiamy się, kto je wrzucał. Podejrzewamy, że młodzież.
Parku Borowiackiego nie wystarczyło tylko posprzątać, trzeba było naprawić szkody, takie jak wyrwane deski z ławek czy uszkodzone metalowe wkłady do koszy. - Proszę zobaczyć, ktoś celowo je wyjmował i rzucał o ziemię - zauważa Rafał Gradowski. - Są połamane. Wandale wyrwali też wiele elementów od huśtawek. Zniszczyli huśtawkę przeznaczoną dla najmłodszych. Urwała się jej lina, gdy na plecione siedzisko wsiadł ktoś nieuprawniony.
Na niektórych zabawkach pojawiły się też wulgaryzmy i graffiti. Monitoring na niewiele się zdał - nie udało się nikogo złapać. - Jest nam smutno, że są ludzie, którzy dewastują coś, co ma służyć wszystkim - mówi burmistrz Marek Jankowski. - Ręce opadają. Te osoby nie mają poszanowania dla publicznej własności.
Jankowski zauważa, że nie można oczekiwać, by patrole straży miejskiej były w Parku przez całą dobę. Zdaje sobie jednocześnie sprawę, że monitoring ma wady. - Zniszczeń nie ma w polu widzenia kamery, zresztą sprawcy zasłaniają twarze - informuje. - Jeżeli złapiemy wandali, to pociągniemy ich do odpowiedzialności. Koszty dla nich czy ich rodzin sięgną nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Czytaj e-wydanie »