Nasi Czytelnicy od pewnego czasu narzekają, że brzegi Jeziora Sępoleńskiego do czystych nie należą. - Po raz pierwszy od trzech lat szedłem wzdłuż jeziora - mówił wczoraj sępolanin. - Zrobiłem sobie spacer od kajakarni na plaży do molo. Do mostu naliczyłem w wodzie aż 185 butelek - od półlitrówek przez ćwiartki i litrowe.
Jak podkreśla Czytelnik, najgorsze dopiero nadejdzie, bo wszystko na razie pływa w wodzie. - Co będzie, jak jezioro zamarznie? - pyta sępolanin. - Dlaczego nikt tego nie sprząta? Czy szef Zakładu Transportu i Usług nie może wysłać dwóch ludzi z grabiami, żeby wyczyścili szuwary i przybrzeżne krzaki po wędkarzach?
Sprawdziliśmy - już z mostu widać, że brzeg do najczystszych nie należy. I choć im bliżej mola, tym w krzakach śmieci jest mniej, to ścieżka prowadzi jednak wzdłuż jeziora i ludzie coraz częściej z niej korzystają. Wystarczy pójść pod most i wcale nie trzeba szukać - plastikowe rury i butelki aż biją po oczach.
Zapytaliśmy szefa ZTiU, czy można posprzątać te śmieci.
Przeczytaj także: Jak długo w jeziorze ,"żyją" śmieci? Dowiesz się z tablicy
- Od 1 grudnia nie zajmujemy się już sprzątaniem - mówi Tomasz Mroziński, szef ZTiU. - To zadanie miasta, więc nie do mnie powinno być kierowane to pytanie.
W związku z tym zapytaliśmy w ratuszu, czy ktoś zajmie się sprawą.
Zdaniem wiceburmistrza Marka Zieńki Czytelnik przesadza, bo aż tak brudno nie jest. - Przyjmujemy jednak te uwagi - mówi Zieńko. - Myślę, że brzegi nie są aż tak brudne, ale sprawdzimy.
Zieńko nie podejrzewa też wędkarzy. - Nie chce mi się wierzyć, żeby to oni pozostawili butelki, ale podczas corocznych zebrań poruszymy temat porządków na brzegu jeziora - dodaje Zieńko.
Czytaj e-wydanie »