Czytelnik sygnalizuje, że jego niepokój wzbudziły dwie rzeczy w pobliżu stacji paliw w Nieżychowicach. - Przez trzy dni stawiano tam jakiś wiatraczek - relacjonuje. - I minirondo, które się tam znajduje, nie było przejezdne. Trzeba było jechać przez stację paliw, niektórzy - pod prąd. Było to dość niebezpieczne.
Poza tym dla naszego rozmówcy wątpliwe jest zabezpieczenie znajdującego się przy stacji toru gokartowego. - Oddziela go tylko przepierzenie w postaci opon - mówi. - Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie jest to zbyt bezpieczne, bo można sobie wyobrazić, że jakiś kierowca będzie jechał z nadmierną prędkością, że coś się stanie z autem, o wypadek nietrudno. A że trzeba uważać dosłownie na wszystko, świadczy ostatnie wydarzenie - nie u nas na szczęście - z wkręceniem się włosów dziewczyny w gokart, co skończyło się poważnym urazem.
Zapytaliśmy właścicielkę stacji w Nieżychowicach, czy podziela zastrzeżenia naszego czytelnika. - Faktycznie, dojazd był zamknięty, ale na krótkim odcinku, bo dźwig stawiał wiatraczek i trzeba było to miejsce zabezpieczyć - mówi Dominika Odejewska. - To w sumie trwało dwa dni, ale nie przez cały czas, gdzieś po 1,5 godziny dziennie.
Co do toru kartingowego właścicielka stacji podkreśla, że wykonano go zgodnie z standardami, a zajęła się tym firma zewnętrzna. - Dodatkowo jest jeszcze płot od strony stacji - mówi.
Tragiczny finał poszukiwań mieszkańca Skępego. 69-letni mężczyzna nie żyje