Australijczyk szybko stał się ulubieńcem gdańskich kibiców. Jedyny mecz na własnym torze Lotos przegrał, gdy Warda nie było w składzie z powodu kontuzji. Po powrocie na tor szybko stał się liderem drużyny i to dzięki jego koncertowej jeździe Lotos wygrał kluczowe mecze z Polonią Bydgoszcz oraz Lokomotivem Daugavpils i ponownie liczy się w walce o awans.
Wygląda na to, że dwukrotny mistrz świata juniorów zrozumiał swoje błędy z poprzedniego sezonu. Wtedy był zupełnie zagubiony. Po wspaniałym debiucie w 2009 roku, świetnej jeździe w ligach angielskiej i polskiej, po tytule mistrza świata juniorów w pierwszym poważnym sezonie Ward najwyraźniej uznał, że wszystko będzie mu już łatwo przychodzić i ciężka praca w jego wypadku jest zbędna.
To był błąd, bo przed rokiem młodzian był cieniem przebojowego nastolatka z debiutanckiego sezonu. Kiepsko przygotowane motocykle, słaba jazda, wyraźna nadwaga i w konsekwencji nawet kłopoty wychowawcze. Już w połowie sezonu było jasne, że Ward potrzebuje zmiany, a najlepiej chwilowej przeprowadzki w nowe, obce i trudniejsze środowisko.
W ten sposób trafił do Lotosu, bo chętnych na niesfornego zawodnika nie było zbyt wielu. Dziś żadna ze stron tej transakcji z pewnością nie żałuje. Ward dorósł, solidnie przygotował się do rozgrywek, jego waga najlepiej świadczy o treningach przed sezonem. W I lidze nie ma na razie konkurencji i ze średnią 2,63 jest wyraźnym liderem klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników. Podobnie zresztą jest w angielskiej Elit League - 2,47 i 3. miejsce. Wygląda na to, że Australijczyk nie zmarnował szansy i po małym zachwianiu zdołał wrócić na ścieżkę wiodącą ku sportowej wielkości.
Nic więc dziwnego, że Lotos już teraz chciał zabezpieczyć swoje interesy. Według naszych informacji gdańszczanie już sondowali możliwość dalszego wypożyczenia Australijczyka. - Wypożyczenie na kolejny sezon? Proszę bardzo, ale za milion złotych - tak prezes Unibaksu Wojciech Stępniewski odpowiada na nasze pytanie o przyszłość 19-latka.
Wypożyczenie Ward do Gdańska także dla toruńskiego klubu było strzałem w dziesiątkę. Młody żużlowiec ma zagwarantowane wiele startów, zdobywa nowe doświadczenia. Plan jest taki, że za rok wróci do składu Unibaksu jako ukształtowany i gotowy do walki na najwyższym poziomie żużlowiec.
Są jednak możliwe mniej pomyślne scenariusze. Problem pojawi się, gdy Ward awansuje do Grand Prix, co nie jest takie niemożliwe. Nie wiadomo, czy wtedy Unibax mógłby zatrudnić Australijczyka z powodu limitu dla zawodników uczestniczących w mistrzostwach świata. Inna sprawa, że sam żużlowiec może mieć inne zdanie na temat swojej przyszłości...