W czwartek (2 sierpnia) zapadł wyrok w sprawie podłożenia bomby pod samochód w Warlubiu. Oskarżony Dariusz R. odsiedzieć ma w więzieniu 15 lat.
Sędzia w uzasadnieniu wyroku bardzo ogólnie uznał, że oskarżony planował zbrodnię doskonałą, ponieważ jego żona, Agnieszka H. miała ponieść śmierć w wyniku wypadku, podczas którego jednocześnie wszystkie dowody zostałyby zniszczone w eksplozji.
Dlaczego w takiej sytuacji Dariusz H. nie usłyszał maksymalnego wymiaru kary? Sąd wydając wyrok wziął pod uwagę fakt, że mężczyzna nie był dotąd karany. Okolicznością łagodzącą miał być też kontekst całej sytuacji - wcześniejsze kłótnie i problemy między małżonkami oraz trwająca w tamtym czasie bardzo burzliwa rozprawa rozwodowa.
Adwokat Dariusza H. już zapowiedział odwołanie od wyroku, podobnie jak pełnomocnik oskarżenia.
Tak doszło do detonacji bomby w Warlubiu - zobacz!
Przypomnijmy, Agnieszka H. podjechała citroenem pod szkołę w Warlubiu, w której jest nauczycielką fizyki. Kiedy zatrzymała auto usłyszała dziwny sygnał. Zorientowała się, że pod samochodem przymocowana była bomba - pojemnik z nieznaną substancją i mechanizm tykający.
Szkołę ewakuowano, pirotechnicy z Bydgoszczy zdetonowali ładunek, który okazał się materiałami pirotechnicznymi.
O podłożenie bomby podejrzany był mąż Agnieszki H. Dariusz R. Na szczątkach bomby znaleziono jego odciski palców. 42-letni mieszkaniec Grudziądza usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Małżonkowie byli wówczas w trakcie rozwodu.
- Przyznał się do skonstruowania bomby, jednak zaprzeczył, jakoby chciał ją uruchomić, gdy żona będzie w samochodzie. Liczył, że wybuchnie ona na parkingu przed szkołą - mówiła wkrótce po zatrzymaniu mężczyzny Monika Blok-Amenda, zastępca prokuratora rejonowego w Świeciu.