Podczas październikowej sesji Rady Miasta Włocławka sprawa programu naprawczego Domu Dziecka przy ul. Żytniej "spadła" z porządku obrad. Radni uznali, że mają za mało informacji, by podjąć decyzje w sprawie zmian, szacowanych na trzy miliony złotych.
W poniedziałek, podczas kolejnej sesji, temat powrócił i natychmiast wywołał spore zamieszanie, zwłaszcza pomysł przeniesienia grupy usamodzielniających się wychowanków do budynku przy ul. Okrzei, po schronisku dla bezdomnych. - Chodzi o to, by ci młodzi ludzie, w wieku 16-18 lat, wyszli spod skrzydeł dotychczasowych opiekunów i rzeczywiście się usamodzielniali - przekonywał wiceprezydent Arkadiusz Horonziak.
- _To niewłaściwe miejsce _choćby ze względu na ruchliwą jedynkę tuż pod oknami - twierdził Jarosław Chmielewski, przewodniczący komisji zdrowia, rodziny i polityki społecznej, sprzeciwiając się pomysłowi.
Stary gmach Domu Dziecka przy ul. Żytniej niewątpliwie wymaga remontu. Fakt, że jest wpisany do rejestru zabytków, zdaniem radnej Joanny Borowiak podwyższa koszty modernizacji. Przeciwko tej tezie wystąpiła radna Olga Krut - Horonziak. Andrzej Kazimierczak, lider klubu radnych PO, nie krył zdumienia z powodu wysokich kosztów remontu. Ostatecznie skupiono się jednak na niezbędnych zmianach, wynikających z potrzeb miasta, ale także wymogów Unii Europejskiej. Do 2010 roku trzeba wprowadzić istotne zmiany.
Dom Dziecka w obecnej formie może sprawować opiekę nad grupą maksymalnie 30 wychowanków. Tymczasem obiekt był przygotowany dla dwukrotnie większej liczby dzieci, co władze miasta chcąc wykorzystać, tworząc równolegle miejsca interwencyjne dla dzieci, które należy wyrwać z dotychczasowych środowisk. Ostatecznie Rada Miasta przyjęła program, jednak z poprawkami komisji zdrowia. Dla grupy najstarszych wychowanków trzeba będzie znaleźć inne miejsce niż ul. Okrzei.