O sprawie dotyczącej akcji Centralnego Biura Śledczego pisaliśmy już w “Pomorskiej". Funkcjonariusze zatrzymali wówczas nie tylko Łukasza D., ale i 21-letniego Artura G. i 26-letniego Gabriela R. Policjanci byli na ich tropie - wiedzieli, że na parkingu przed sklepem Kaufland ma odbyć się transakcja przekazania kokainy. Zaczaili się więc i czekali na sprzyjający moment, by zatrzymać ich na gorącym uczynku.
Przeczytaj także:Powiat człuchowski. Szła z narkotykami w staniku!
CBŚ miał ich na oku od sierpnia, kiedy przed blokiem doszło do pierwszej transakcji. Wtedy kokainę do Chojnic przywiózł ...kurier. Nie był on jednak zamieszany w tę sprawę, po prostu dostarczył przesyłkę, którą brat Artura G. nadał w Wielkiej Brytanii. Do G. przed jego blok po przesyłkę przyjechał właśnie Łukasz D. Zapłacił wówczas 300 lub 400 euro, śledczy nie wiedzą jednak do dziś, ile kokainy znajdowało się w paczce.
Powtórka była 16 grudnia 2009 r. Gdy Łukasz D. przyjechał pod Kaufland w Chojnicach mercedesem, G. wsiadł do niego. Nie zdążył jednak przekazać D. 80 porcji kokainy, czyli ok. 16,5 grama narkotyków, bo do akcji wkroczyli funkcjonariusze CBŚ. - Łukasz D. ma zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza policji i narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia - mówi Jacek Korycki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Gdy policjant trzymał już klamkę auta, D. gwałtownie nacisnął na pedał gazu, ciągnąc go za sobą. Jechał też wprost na drugiego policjanta.
Policjanci znaleźli narkotyki w Chojnicach w mieszkaniu Gabriela R. Jak się dowiedzieliśmy, nadawca narkotyków też ma kłopoty. Mężczyzną interesują się śledczy brytyjscy.
Wszyscy oskarżeni przyznają się do posiadania narkotyków, ale D. utrzymuje, że nie zaatakował funkcjonariuszy CBŚ.
Dlaczego śledztwo trwało tak długo?
- Śledztwo zostało wyłączone z innego większego materiału, które prowadził CBŚ - informuje Korycki. - Były zresztą na początku kłopoty z dotarciem do pewnych osób.
Oskarżonym, w zależności od zarzutów, grozi kara do dziesięciu i 15 lat więzienia. Odpowiadają już z wolnej stopy. D. był aresztowany na trzy miesiące, ale jeszcze w 2009 r. wyszedł z aresztu. 21 grudnia sąd uchylił areszt, wyznaczając poręczenie majątkowe. - Było wysokie, wyniosło kilkanaście tysięcy - mówi Korycki.
Czytaj e-wydanie »