Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Demolują, niszczą, palą, piją, narkotyzują się. Później... sprzątają. - Bo grzeczni jesteśmy - tłumaczą dresiarze

Maciej Myga [email protected] tel. 52 326 31 51
Z zewnątrz schludny budynek, w środku już jest za to znacznie gorzej. Bazgroły ciągną się od parteru, aż po ostatnie, czwarte piętro
Z zewnątrz schludny budynek, w środku już jest za to znacznie gorzej. Bazgroły ciągną się od parteru, aż po ostatnie, czwarte piętro Fot. Tomek Czachorowski
Kolorowy blok wspólnoty mieszkaniowej przy ulicy Gałczyńskiego 4 wygląda ładnie. Tylko z zewnątrz. Klatki schodowe i piwnice są skrajnie zdewastowane. Zdaniem mieszkańców to wina kilkorga młodych, którzy zbierają się tam wieczorami i zatruwają wszystkim życie. Ale czy tylko ich?

www.pomorska.pl/bydgoszcz

Więcej aktualnych informacji z Bydgoszczy znajdziesz również na podstronie www.pomorska.pl/bydgoszcz

Ciche podwórko kontrastuje z gwarem pobliskiego targowiska na Błoniu. Rozmawiamy z jedną z aktywistek wspólnoty.

Odkrycie elektryka

- Dobrze, że przyjechaliście. Może wy nam pomożecie. Wiele razy prosiliśmy o pomoc policję. Dzielnicowy powiedział, że może się zająć tą sprawą, ale dopiero jak się ludzie podpiszą na piśmie. A u nas nikt nie chce się podpisać, bo wszyscy się boją - mówi kobieta.

Na początek wycieczka do piwnicy, która służy jako miejsce spotkań młodych ludzi. Wszędzie niedopałki, szkło z butelek, osmolone ściany. Grafficiarskie "tagi" i zwykłe bazgroły. Osoba, która ściągnęła nas tu dzwoniąc do redakcji, mówiła o alkoholu i narkotykach. Po tych drugich śladu nie ma.

- Teraz to już jest porządek, ale tutaj stał stół, krzesła, duża butelka, w niej mała (metoda palenia marihuany zaczerpnięta z doświadczeń fizycznych w szkole podstawowej - przyp. red.) - pokazuje gestem nasza przewodniczka. - A jak panowie z elektrowni robili przegląd, to w skrzynkach znaleźli strzykawki! - podnosi głos.

- Do mojej piwnicy nawrzucali flaszek po piwie i winie - kobieta wraca do skarg na młodzież. - Dewastują klatki, smarują po ścianach, przypalają parapety papierosami, mają wszystkich gdzieś. Czasami można się z nimi dogadać, ale tylko po dobroci. Jak grzecznie poprosiłam ich, żeby wynieśli z piwnicy te swoje śmieci, to mnie posłuchali - przyznaje nasza rozmówczyni.

To kiedyś było nowe

Dom przy ulicy Gałczyńskiego 4 łatwo pomylić z każdym innym blokiem z tego samego, długiego szeregu. Zielone podwórko, wygląd z zewnątrz całkiem schludny...
(fot. Fot. Tomek Czachorowski)

Na klatkach schodowych, szczególnie jednej, pandemonium. Nagryzmolone na ścianach wyznania miłości, przekleństwa, numery telefonów, hasła kibiców i inne napisy. Utrwalone różnymi sposobami. Do tego ślady po gaszeniu papierosów na plastikowych futrynach i na parapetach okien. Nawet posadzka schodów porozbijana została tu czymś ciężkim. Dzieło pokoleniowe, chociaż nie wiekopomne.

W kolejnej klatce pęknięta szyba w oknie. - Jeszcze niedawno to wszystko było nowe, wyremontowane za pieniądze wspólnoty. Siły na nich nie ma. Kiedy człowiek zwróci im uwagę, to się mszczą. Dzwonią po nocach domofonem, wyzywają. A w tych krzakach przed klatką to nawet się, proszę pana, pieprzą! - starszy pan jest dosadny. Ma dość sąsiedztwa. Czuje się bezradny. Twierdzi, że policja, którą wiele razy prosił o pomoc, nie umie sobie poradzić z chuliganami.

Nie nasza sprawa

W administracji osiedlowej nie chcą z nami rozmawiać: - To jest blok wspólnoty mieszkaniowej. Proszę nas zrozumieć, to naprawdę nie nasza sprawa - wyjaśnia żarliwie jedna z urzędniczek Administracji Domów Miejskich.

Dzielnicowy wie. Ale nie powie

Policjanci tłumaczą, że w bloku przy ulicy Gałczyńskiego regularnie bywa dzielnicowy. - W ostatnim czasie, miesiąca-dwóch, nie mieliśmy żadnych zgłoszeń stamtąd - zapewnia komisarz Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Wcześniej docierały do nas pewne niepokojące sygnały. Zapewniam, że zareagujemy, kiedy mieszkańcy zadzwonią do nas z prośbą o pomoc. Jeśli coś będzie się niedobrego działo, to prosimy o kontakt - informuje.

Grzeczni i uczynni

Chłopaków, którzy są oskarżani o wandalizm nietrudno spotkać. Nie mają zajęcia i perspektyw. Być może na własne życzenie. Jeden chwali się, że dostał dozór policyjny.

Przy okazji wyjaśnia się też sprawa strzykawek. To nie narkotyki ale sterydy. Dobre dla chorych, ale przez "pakerów" używane na wzrost masy mięśniowej. Nastolatek przyznaje się do ich brania, jakby mówił o rutinoscorbinie.

- Wszystko sprzątamy. Zawsze. I butle od jarania [palenia marihuany - przyp. aut.] też. A napisy to przecież nie nasze. Grzeczni jesteśmy - mówi jeden z nastolatków w dresach.

Pytam o to, jak żyje im się na Błoniu. Młodzi trochę się prężą i puszą, ale są szczerzy: - Jak się robi zimno i nie ma gdzie iść, to stoimy po klatkach albo siedzimy w piwnicach. Jak ciepło, to przed blokiem. Kasy nie ma. Kiedyś chcieliśmy tu zrobić siłownię w piwnicy, ale nam nie pozwolili. Powiedzieli, że melinę zrobimy - mówią gorzko.

Przez lata istniał Młodzieżowy Dom Kultury nr 3 przy ulicy Gałczyńskiego. Bardzo niedaleko od opisywanego bloku. Zlikwidowano go dwa lata temu. Teraz jest w nim szkoła dla dzieci żołnierzy NATO. "Emdek" był przedostatnim przyczółkiem kultury młodzieżowej na osiedlu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska