- Odprowadzaliśmy na pociąg do Zakopanego rodzinę - dwie dorosłe osoby oraz dziecko - mówi Czytelniczka, mieszkanka Bogucina. - Ze względu na dziecko, wykupione były bilet w kuszetce - relacjonuje kobieta. Rodzina miała też sporo bagażu. Podróżni i odprowadzający ich byli przygotowani na to, że przez megafon usłyszą, gdzie w składzie znajduje się kuszetka. Okazało się jednak, że głos "wypływający" z tego urządzenia, nie dociera na peron. - Wszyscy czekający na kuszetkę byli tak samo zdezorientowani, jak my - mówi Czytelniczka. - Wielu twierdziło, że sytuacja z "głuchym" megafonem to nie nowość! Ustawiliśmy się więc w miejscu, gdzie, jak przewidywaliśmy, stanie lokomotywa.
Przeczytaj także:Włocławek. Winda dla niepełnosprawnych w tunelu dworca wróci. Ale nie szybko
Niestety, za lokomotywą kuszetki nie było. Rozpoczął się nerwowy bieg po peronie, z bagażami, z dzieckiem na ręku. Kuszetka była na końcu długiego składu. - Rodzina wsiadła do pociągu dosłownie w ostatniej chwili, poganiana przez konduktora - mówi poirytowana kobieta.
Więcej w czwartkowym, papierowym wydaniu "Pomorskiej"
Czytaj e-wydanie »