https://pomorska.pl
reklama

Dług Artura

Stronę internetową założoną przez przyjaciół Sławka będzie można niedługo zamknąć. Na stronie poświęconej Arturowi licznik cały czas nabija dni do wyjścia. Dokładnie 4844.

     Artur już dokładnie nie pamięta. Ale chyba pierwszy raz usłyszał o tym w piątek. Pobudka o 5.45, ścielenie łóżek, apel, śniadanie. Łóżko Artura jest przy oknie. Za oknem ciemno, więc celę rozświetla 75-watowa żarówka. Ale nawet, jak jest jasno, nie bardzo jest co oglądać, bo okno wychodzi na mur.
     Dzień 4287
     
Na śniadanie chleb, twaróg, kawałek margaryny rozsmarowanej plastikowymi sztućcami w kolorze zielonym lub żółtym. Kawę zbożową dają w paczkach, bo cela ma pozwolenie na czajnik elektryczny. We Włocławku jedzenie jest przyzwoite, nie to, co w poprzednich więzieniach.
     Później spacer. Przez osiem lat zaledwie 60 minut dziennie. Od niedawna Artur jest w zakładzie półotwartym, więc przysługują mu trzy godziny.
     Spacerniak to wielka sprawa. Zwłaszcza gdy wieje wiatr, zacina deszcz. Wówczas ludziom nie chce się wychodzić z celi. Można wtedy na spacerniaku doznać tej małej przyjemności, którą człowiek docenia w więzieniu. Ciszy.
     Więc chyba to był piątek, gdy pojawiła się wiadomość o Sławku Sikorze. Ale Artur jeszcze nie wierzył, zbyt często takie newsy rozchodziły się po więzieniu. I nic. Ale w sobotę zapowiedziano oficjalnie. Artur wytężył słuch, czy padnie jego nazwisko, ale powiedziano tylko o Sławku.
     O 17.00 wydają kolację. Artur położył się na pryczy, sięgnął po podręcznik do nauki hiszpańskiego. Dzień skończył się jak co dzień, o 21.45. Następny zaczął się, jak zwykle, o 5.45.
     Od następnego dnia do więzienia dzwonili dziennikarze. Strażnik wyprowadzał Artura z celi przed halogen kamery. Telefonowały panie z kolorowych czasopism, że będzie bohaterem rozkładówek.
     Artur z trudem ukrywa poirytowanie: - Co ja mam do opowiedzenia w "Vivie" ? Może jeszcze pokazać się w "Playboyu" w i "CKM-ie" ? Po co mam być obecny w telewizyjnych programach, które gonią za sensacją? Moja opowieść budzi we mnie wstyd. Nie chcę, aby poprzedzano ją zapowiedzią:__"A teraz Artur Brylewski i jego dwie głowy".
     Krótko obcięte włosy, przenikliwe, ciemne oczy, czarny golf. Precyzyjnie wyważone słowa, powściągliwe gesty. W listopadzie Artur ukończył 40 lat. W tym dniu sąd odrzucił po raz piąty jego wniosek o ułaskawienie.
     W więzieniu czasu na liczenie jest sporo. Można go liczyć na różne sposoby. Jeśli prezydent nie zastosuje wobec Artura prawa łaski, wyjdzie najwcześniej w 2009 roku, najpóźniej w 2019. Będzie miał 44 albo 54 lata.
     Taniec na krawędzi
     
Gdy spotkali się ze Sławkiem miał 25. To było w warszawskiej Rivierze. Artur ćwiczył taniec w klubie, potrafił zrobić wrażenie. Próbował też robić pieniądze, mieli o czym pogadać ze Sławkiem. W tamtym czasie mówiło się "kolarskie tematy", bo do jednego transportu z towarem podłączał się peleton pośredników. I każdy coś zarabiał.
     Sławek był już lepszy w te klocki. Miał za sobą transport kawy Jacobs i kilka innych sporych interesów. Artura zadowalały drobniejsze pieniądze. Zarabiał, a później bawił się w dyskotece aż do kolejnych pieniędzy. Taki miał plan - najpierw się wyszaleć, później ustatkować. W domu rodzinnym Artura liczyło się grosz do grosza, na zbytki raczej pieniędzy nie było. Teraz mógł odreagować. Był początek lat 90, gorączka złota. Chłopaki z dyskoteki wydawały na spodnie z markową metką po trzy miliony, tyle co średnia pensja. Gdy kończyły się pieniądze, wsiadali w pociąg, kupowali kurtki w Rumunii, sprzedawali je na Węgrzech z dużym przebiciem i wracali ze zwitkiem dolarów. I znowu do dyskoteki.
     - Sławek bardziej lubił obserwować ludzi, niż sam się bawić - przypomina sobie Artur.
     Dalszą część historii zna dziś cała Polska. Dzieje Sławka i Artura można było kupić sobie wraz z kolorowym tygodnikiem. Płyta z "Długiem" leży w szafkach pod telewizorem w tysiącach mieszkań. Ludzie oglądają i mówią: - Dobrze chłopaki zrobiły, sam bym to zrobił na ich miejscu.
     Artura chwyta gorzki śmiech, kiedy o tym mówi. Słyszał to już z różnych ust. Od klawiszy, policjantów, więźniów i od ludzi z wolności.
     Jak w filmie
     
Z filmu wszyscy wiedzą, że pojawia się interes z kosmetykami, a wraz nim spirala długu zaciągniętego u Gerarda, który tak naprawdę na imię miał Grzegorz i wyglądał trochę inaczej niż aktor. Był wysoki, dobrze zbudowany, nabity. Resztę Andrzej Chyra, który wcielił się w filmie w Gerarda, oddał dobrze - szczególnie to, jak okręcał sobie chłopaków wokół palca, jak wciągał ich w wir długu, z którego nie potrafili się wydostać. Jak utwierdzał ich w paranoi, w poczuciu, że wszystko wie, wszystko słyszy i wszystko może z nimi zrobić.
     Tak było. Artur z detalami zapamiętał to poczucie beznadziei, bicie i poniżanie. Na przykład wyjazd do Katowic. Grzegorz wyciągnął go z domu w środku nocy. Powiedział, że jadą podpisać dokumenty, aby wydostać forsę z banku. Dla Artura nie miało już znaczenia, czy to będą miliony czy miliardy. Nogi mu drżały, był pewien, że po drodze pożegna się z życiem. Każdy postój odczuł jak swoją ostatnią chwilę. Gdy o świcie zobaczył na tablicy przy drodze napis "Katowice" poczuł, że to najpiękniejsza chwila, jaka była mu dana. Żyje.
     Tamten czas zbliżył ich ze Sławkiem, mieli w oczach ten sam strach. I oddalił - Grzegorz grał nami jak pionkami, oddalał i skłócał - zapamiętał Artur. - Ten film przekłamuje trochę historię na naszą korzyść. Ja mam w filmie dziewczynę w ciąży i dom w budowie. W rzeczywistości nie było dziewczyny ani domu. Ale w tamtym czasie podjąłem decyzję, żeby zacząć żyć normalnie. Znalazłem pracę w firmie odzieżowej. Chciałem spłacić dług i koniec.
     Ale znowu pojawił się Grzegorz. Zmusił go do pomocy w skoku na Dantex. Artur ustawił sprawy tak, żeby zminimalizować straty firmy. Więcej nie mógł zrobić.
     Wyjść z lasu
     
Gdy Artur wrócił z Katowic, umówili się ze Sławkiem na spotkanie. Grzegorz dzwonił ze Śląska, więc mieli pewność, że co najmniej kilka godzin nie zobaczą go w Warszawie. Umówili się poza domem, bali się podsłuchu. Chodzili nerwowo po ulicach. Ustalili, że "coś" trzeba z tym zrobić. Zwabili Grzegorza i jego ochroniarza.
     "Coś" stało się w nocy z 8 na 9 marca. Sławek przytrzymywał, Artur ciął. Resztę można zobaczyć w "Długu".
     Arturowi ta scena nigdy się nie przyśniła. Nie miał koszmarów, żaden z chłopaków nie zwymiotował tej nocy. Gdy przyjechali do domu, zasnęli twardo.
     - Działałem jak zwierzę w pułapce - Artur wlepia wzrok w regał z bibliotecznymi książkami obłożonymi w szary papier. - Nie miałem żadnej wątpliwości, że z tego lasu tylko jeden z nas może wyjść żywy. Gdybym darował Grzegorzowi życie, zabiłby mnie. Ludzie mówią, że wymierzyłem sprawiedliwość. Ale to nieprawda. Niczyja śmierć nie jest sprawiedliwa.
     Robimy przerwę, kilka zdjęć z kratą w tle. Artur przyzwyczaił się do takiego sztafażu. Prosi żeby dopisać jeszcze jedno: - W filmie tego niuansu nie ma. Gerard jest twardy do końca. Ale nie całkiem tak było. Pod koniec sam zrobił się nerwowy, miał takie rozbiegane oczy. Przypuszczam, że on również miał do spłacenia dług, ale wobec Rosjan lub innych. Pogrążał nas tym bezwzględniej, im bardziej sam był pogrążany. Tej nocy było mi go żal, ale nie mogłem już się wycofać.
     Zwłoki znalazła starsza pani. Odcięte głowy miały skierować uwagę policji na rosyjską mafię. Nie udało się. Już po kilku dniach wytypowano Sławka i Artura jako sprawców. Sławek przyznał się pierwszy. Gdy policjanci zaczęli pytać o rzeczy, o których nie mogli wiedzieć, Artur również zakończył grę.
     Najbardziej bolało, gdy matka napisała, że wszystko będzie w porządku, że wynajęli adwokata. Artur: - Napisała że wierzą w moją niewinność. A ja byłem winny jak sto diabłów. Bałem się bólu matki i niezrozumienia u ojca.
     Ojciec zmarł niedługo po aresztowaniu.
     Los płata figle
     
Sąd potraktował Artura i Sławka jednakowo, chociaż Artur potwierdził, że zaplanował zabójstwo, a Sławek twierdził, że z początku mieli tylko Grzegorza nastraszyć. Dostali po 25 lat za zabójstwo z premedytacją.
     Po raz pierwszy od tamtego czasu spotkali się w szpitalu, podczas obserwacji psychiatrycznej. Później kilka razy w więzieniu. Coś się między nimi urwało, już nie byli ze sobą tak blisko jak kiedyś.
     Sławek jest ekstrawertykiem. O swojej sprawie mówił głośno, napisał własną wersję "Długu", zaangażował się w więzienny Klub Literacki Bartnicka 10 i w radiowęzeł. Przyjaciele założyli stronę internetową w jego obronie. Wokół Sikory powstał cały społeczny ruch.
     Artur milczał, wysyłał tylko pisma z prośbami o ułaskawienie. Taką ma naturę. "Od maleńkiego nigdy się nie żalił i nie skarżył na nikogo, co zostało mu do dzisiaj. Jako trzylatek zaczął chodzić do przedszkola. Nawet nie wiedziałam, że tego nie lubił" - wspomina matka Artura.
     W marcu ubiegłego roku Artur dostał list od Sylwii. Wspominała dawne czasy, gdy razem tańczyli w klubie. Pytała, czy może pomóc. Artur nie mógł przypomnieć sobie jej twarzy, ale głupio było prosić o zdjęcie. Spotkali się, gdy wyszedł na przepustkę (po raz pierwszy po 9 latach). Sylwia zaproponowała, że zajmie się stworzeniem strony internetowej, takiej samej jak ta Sławka. "Czasami potrzeba doświadczyć czegoś, aby dostrzec coś... A przecież mogliśmy się już drugi raz nie spotkać. Dlatego cieszmy się z tego, że to właśnie nam los spłatał tego figla" - napisała od siebie.
     Arturowi chodzi po głowie sielankowy obraz: dom, żona, dziecko. To, czy zdążą z dzieckiem zależy od łaski prezydenta.
     - Ucieszyłem się, kiedy doszły informacje, że Sławek wyjdzie z więzienia - zapewnia Artur. - Ale nie wiem, czy kiedykolwiek los nas do siebie zbliży. Musielibyśmy na nowo się poznać. Nie oczekuję od Sławka, że będzie upominał się o mnie. Jest wolny, nie ma wobec nikogo długu. Wobec mnie również.
     Sławek nie odbiera telefonów. Nie chce rozmawiać o ułaskawieniu. Korzysta z ciszy.
     Stronę Sławka w sieci (www.dlug.org.pl) odwiedziło 468 tys. internautow. Stronę Artura (www.dlug.com.pl) - 76 tysięcy.

Wybrane dla Ciebie

215 zł miesięcznie za nadciśnienie. W tych sytuacjach możesz otrzymać zasiłek

215 zł miesięcznie za nadciśnienie. W tych sytuacjach możesz otrzymać zasiłek

Ostatnie wyniki losowania Lotto i Lotto Plus

Ostatnie wyniki losowania Lotto i Lotto Plus

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska