Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W świecie "Symetrii", czyli jak żyje się za murami więzienia w bydgoskim Fordonie

Maciej Czerniak [email protected]
Spacerniak, namiastka wolności w więzieniu. Przysługuje nawet więźniom z izolatki
Spacerniak, namiastka wolności w więzieniu. Przysługuje nawet więźniom z izolatki Maciej Czerniak, Gazeta Pomorska
Grypsera i symulanci. Zabójcy, gwałciciele i... rowerowi recydywiści. Mury fordońskiego więzienia mieszczą 609 mężczyzn, którzy prawo pojmują na swój sposób. I choć echa więziennych buntów z 1989 roku już dawno wybrzmiały, praca z kryminalistami sama w sobie jest wyzwaniem.

Dyletanctwo Polskiego Związku Rugby. Tworzą kadrę narodową z...

Śmiałków było trzech. I jak zwykle w takich historiach plan mieli ambitny, ale gorzej z jego realizacją. Osiem lat temu misterny plan ucieczki przez dach fordońskiego więzienia - spalił na panewce.

- W porę zauważono zarysowany tynk na suficie celi - opowiada kpt. Marcin Klimczyk, zastępca dyrektora Zakładu Karnego Bydgoszcz-Fordon. Wskazuje ostatnie piętro bloku C. - To jedyna próba ucieczki stąd, którą pamiętam.

Stoimy na zaśnieżonym dziedzińcu między blokiem B, a betonowym murem. Jest wysoki na siedem metrów i stanowi granicę więzienia. Za nią już tylko nabrzeże Wisły. Dwadzieścia metrów na lewo okolony podwójnym płotem spacerniak. Pusty.

Mrówcza praca trzech skazańców na poddaszu więzienia - możliwe, że będąca efektem inspiracji hollywoodzkimi produkcjami - nie przyniosła im żadnej korzyści. A już na pewno pożegnali się z przedterminowym zwolnieniem.

Dawniej osadzeni częściej próbowali uciekać. Nie tylko z tego więzienia.

Przeczytaj także: Bunt w Zakładzie Karnym w Koronowie

Po buncie jak po burzy

W grudniu 1989 roku, gdy w zawierusze zmiany ustroju w Polsce ogłoszono amnestię, w więzieniu w Czarnem panował spokój. Rozruchy zaczęły się po kilku dniach. To wtedy recydywiści i skazani na najcięższe przestępstwa poczuli się rozgoryczeni. Bo dowiedzieli się, że i tak będą musieli odsiedzieć swoje wyroki. Więzienną rebelią dowodził skazaniec z Nowogardu, liczący 34 lata Zbigniew O., pseudonim "Orzech".

Powstał nawet Komitet Protestacyjny Skazanych.

Więzienia w całej północno-zachodniej Polsce zalała fala buntów. Goleniów, Nowogard, Czarne. Najgorzej było właśnie w Czarnem (obecnie w województwie pomorskim), gdzie osadzeni próbowali sforsować więzienną bramę. Strażnicy zaczęli strzelać do więźniów.

Były ofiary.

- U nas już nie pracuje nikt z tych, którzy mogliby pamiętać tamte zamieszki - tłumaczy kpt. Klimczyk. - Od starszych, już emerytowanych strażników wiem, że było to dla nich traumatyczne przeżycie.

- U nas już nie pracuje nikt z tych, którzy mogliby pamiętać tamte zamieszki - tłumaczy kpt. Klimczyk.

Zastępca dyrektora po namyśle dodaje: - Ale słyszałem, że po buncie w więzieniu pracuje się zupełnie inaczej. Nikt nie zaognia sytuacji - i więźniowie, i strażnicy wiedzą, że wzajemne złośliwości do niczego nie prowadzą - kończy Klimczyk.

Strażnicze wieżyczki, które górują nad więzieniem w Fordonie, są puste. Nie widać na nich funkcjonariuszy Służby Więziennej przestępujących z nogi na nogę z przewieszonymi przez ramię karabinami. Teraz z wysokości pierwszego piętra osadzonych maszerujących szybkim tempem po spacerniaku obserwujemy z okien tylko my. No i może jeszcze więźniowie z cel, których okna wychodzą na podwórze.

Strażnik. Kuszenie losu

Widok tych opustoszałych strażnic wznoszących się nad zakładem przywodzi na myśl marzec 2007 roku. W Sieradzu strażnik więzienny, liczący 28 lat Damian C., zaczął strzelać. Pociski z karabinu maszynowego przeszyły trzech policjantów, którzy mieli konwojować jednego z aresztantów na przesłuchanie w prokuraturze. Trzej mundurowi zginęli, więzień został ciężko ranny. W 2008 roku C. usłyszał wyrok dożywocia.

- To z powodu tragedii sieradzkiej zrezygnowano z uzbrojonych strażników?
- Zdecydowanie nie - odpowiada Klimczyk. - To ogólna tendencja. Wychodzimy z założenia, że lepiej wewnątrz zapobiegać niepokojom, w tym także próbom ucieczek więźniów, niż stosować środki doraźne.

Po chwili dodaje: - Ale wie pan, ta praca na strażnicy też nie należała do bezstresowych. Można tak się rozglądać z wieżyczki przez dwadzieścia lat służby. Ale zawsze mógł nadejść taki dzień, kiedy by trzeba w końcu użyć broni...

Zobacz także: Areszt śledczy od środka (zdjęcia)

Okno kontaktowe

Najbardziej strzeżonym punktem więzienia jest pawilon C. Konkretniej jego kilkunastometrowej długości ściana wzdłuż ulicy Zakładowej. To granica celi i więzienia jednocześnie. Właściwie jedyne miejsce w całym zakładzie, w którym jeszcze kilka lat temu więźniowie usiłowali się kontaktować ze światem zewnętrznym. Pomijając telefon.

- Czasem ktoś podchodził do muru i próbował wrzucić jakieś przedmioty do celi - wyjaśnia wychowawca z oddziału dla recydywistów. - Teraz to już niemożliwe, ściana jest oddzielona od reszty celi "wygrodzeniem".

- Czasem ktoś podchodził do muru i próbował wrzucić jakieś przedmioty do celi - wyjaśnia wychowawca z oddziału dla recydywistów.

Wchodzimy do jednego z tych newralgicznych pomieszczeń. Przedtem dyrektor rozkazał oddziałowemu opróżnić celę z więźniów. W środku trzy łóżka piętrowe. Jedno z nich ustawione bokiem do siatki odgradzającej przestrzeń socjalną od ściany z oknami. Stalowe ogrodzenie od muru dzieli metra.

- Okna są sterowane elektronicznie - wychowawca wciska wyłącznik i demonstruje zdalne otwieranie okna. - W ścianie są też specjalne czujniki. Wiemy, jeśli ktoś usiłuje coś przy niej majstrować.

Przełykiem na wolność

Więźniowie nie ustają w próbach opuszczenia murów zakładu. Jeśli nie na własną rękę, np. dłubiąc dziurę w stropie, to… w karetce pogotowia.

- Nie tak często, jak kiedyś, ale w dalszym ciągu zdarzają się przypadki samookaleczeń - wyjaśnia pielęgniarka, pracownica więziennego ambulatorium. - Najczęściej trafiają do nas osadzeni, którzy próbowali się ciąć. Ci, którym marzy się wyrwanie choćby na szpitalne łóżko, gdzie mają taką opiekę, jak każdy inny, wolny obywatel - przodują w połykaniu różnych przedmiotów. Od małych kawałków plastiku, haczyków, śrubek, monet, nakrętek, na zapalniczkach kończąc.

W Bydgoszczy krąży historia o pewnym wyjątkowo zdeterminowanym "uciekinierze". Do szpitala miejskiego trafił podobno więzień, któremu z ust wystawał dziesięciocentymetrowy kawałek drutu. By wyrwać się z celi, postanowił mianowicie połknąć pałąk od ciężkiego żeliwnego wiadra. Chodzą słuchy, że desperat wyszedł jednak z tego cało.

Śmierć w strzykawce

W latach osiemdziesiątych zdarzały się przypadki bardziej drastyczne. W czasach, kiedy wiedza na temat AIDS była w powijakach, jeszcze mniej informacji na ten temat docierało do środowisk kryminalnych.

W czasach, gdy zakażenie wirusem HIV z racji nieskutecznych, raczkujących dopiero metod leczenia, równało się właściwie wyrokowi śmierci, niektórzy zatwardziali więzienni symulanci skazywali sami siebie na męczarnie.

- Bywały przypadki samozakażeń wirusem HIV - potwierdza pielęgniarka. Wyciąga przy tym przedramię i palcami drugiej ręki markuje zastrzyk. Z więziennych opowieści wynika jednak, że bardziej popularne było wkłuwanie sobie w gałki oczne cienkich miedzianych drucików. Byle tylko na jakiś czas wydostać się z celi. Choćby do okulisty.

Ambulatorium, w którym rozmawiam z lekarkami, mieści się na parterze. Wyżej swój gabinet ma psycholog.

W 2003 roku w kinach można było obejrzeć film "Symetria" w reżyserii Konrada Niewolskiego. Jedna z najbardziej zapadających w pamięć scen to ta, w której nowy więzień - swoją drogą niesłusznie skazany - wchodzi do celi. Stary recydywista podchodzi do drzwi, patrzy w oczy nowicjuszowi i rzuca: - Grypsujesz?!

Nowy jest przerażony. Przyciska do piersi więzienny koc, który dostał przy wejściu. W końcu zdobywa się na odwagę i pyta: - Grypsujesz? Co to znaczy?
- Grypsujesz czy jesteś frajer? Jak chcesz do grypsujących, to powiedz klawiszowi. To cię zaprowadzi. Grypsera to więzienna elita. A frajer?... To frajer!

Grypsera zanika?

Osadzeni, którzy nie mogą się odnaleźć w więziennej rzeczywistości, najczęściej trafiają do gabinetu psychologa por. Katarzyny Janki. - Stany depresyjne, problemy w kontaktach z osadzonymi, trudności adaptacyjne - lekarka wylicza najczęstsze przypadki.

- A twarde, nieugięte osobowości; ci, co próbują manipulować więźniami? Wielu ich jest?
- Dosłownie kilku - odpowiada por. Janka. - Naszym zadaniem jest zapobiegać przede wszystkim próbom samobójczym. Na szczęście to coraz rzadsze przypadki.
Do rozmowy włącza się kpt. Klimczyk: - Mamy kilku osadzonych sprawiających problemy wychowawcze. Około dziesięć procent deklaruje swój udział w podkulturze przestępczej.
Do "grypsery" na pewno nie trafiają ci skazani za przestępstwa komunikacyjne. W tym około setka z wyrokami za... jazdę rowerem po alkoholu. Jeden ze skazańców za przestępstwa drogowe napisał za więziennymi murami nawet... doktorat.

- Na oddziale półotwartym więźniowie na podstawie dobrego zachowania dostają przepustki - opowiada por. Krzysztof Pęcak, wychowawca. - Niektórzy nawet pracują poza murami więzienia, uczą się, studiują. Grypsowanie praktycznie się już nie opłaca.
Na tym samym oddziale z por. Krzysztofem Pęcakiem pracuje wychowawca Agnieszka Wollmann. Pytam, jak to jest, gdy kobieta zajmuje się skazanymi za najcięższe przestępstwa. W tym seksualne.

- Ponieważ widzimy się z tymi ludźmi regularnie, powoli można prawie zapomnieć, za co zostali skazani - wyjaśnia Wollmann. - Do tego nie wolno dopuścić. Więzień zawsze ma jakiś interes, kontaktując się z wychowawcą.

- Ponieważ widzimy się z tymi ludźmi regularnie, powoli można prawie zapomnieć, za co zostali skazani - wyjaśnia Wollmann. - Do tego nie wolno dopuścić. Więzień zawsze ma jakiś interes, kontaktując się z wychowawcą.

W fordońskim więzieniu odbywa karę obecnie trzech skazanych za zabójstwa. Wszyscy odsiadują dożywocie.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska