Dmucham na zimne

     - Znowu mam problemy ze ścięgnem podeszwowym. Zabolało mnie na treningu podczas obozu w RPA na przełomie stycznia i lutego. Co prawda, ból był nie w tym miejscu, gdzie wcześniej i nie dokuczał tak bardzo, ale ... lepiej dmuchać na zimne. Po półtorarocznej walce z kontuzjami jestem już wyczulony i postanowiłem zupełnie odpuścić halę. Koncentruję się na przygotowaniach do igrzysk olimpijskich.
     - W czwartek wylatuję na dwa i pół tygodnia ponownie do RPA. Wyjazd nie był planowany, ale zdecydowałem się na niego, żeby nie siedzieć w tym czasie w Krakowie, gdzie po pierwsze jest zimno, a po drugie ciągle jest strasznie dużo spraw do załatwienia. W Afryce będę mógł się skoncentrować na treningach i to w optymalnych warunkach.
     - Po powrocie z RPA jadę od razu na zgrupowanie do Międzyzdrojów, a stamtąd do Maroka, gdzie poćwiczę na wysokości 1800 m. Ten ostatni wyjazd nie jest jeszcze do końca pewny i nie wiadomo, ile miałby potrwać.
     W połowie maja Czapiewski planuje pierwszy start w Doha w Katarze. - Wszystko uzależniam od formy. Na przełomie maja i czerwca pewny jest za to obóz w Font-Romeu we francuskich Pirenejach, gdzie zawsze szlifuję formę.
     Zawodnik przyznaje, że myśli już trochę o sierpniowych igrzyskach w Atenach.
     - To niby jeszcze tak daleko, ale czasami wydaje mi się, że bardzo blisko. Zawsze marzyłem i nadal marzę o medalu olimpijskim. Czy stać mnie będzie na niego, to już zupełnie inna sprawa, teraz nie do rozszyfrowania. Planem minimum na igrzyska jest finał. Gdybym się tam dostał, byłbym bardzo zadowolony. O żadnych rekordach w ogóle nie myślę. Ważne, żeby było jak najwyższe miejsce.