Problem zamulenia Wdy na wysokości Tlenia jest znany od dawna. Temat wraca każdego lata, gdy na wodzie wzmaga się turystyczny ruch. - Skąd tu tyle mułu? - dziwią się zaskoczeni kajakarze. Cięższe osoby muszą wychodzić z kajaków. - To koszmarne przeżycie. Człowiek jest brudny i cuchnący od czarnej mazi.
Dno Wdy zamula się, odkąd istnieje Zalew Żurski
Stefan Łysek, dyrektor Wdeckiego Parku Krajobrazowego tłumaczy pochodzenie nieczystości na dnie: -Wda ma charakter rzeki górskiej. Jej wartki nurt zbiera ze sobą odpady organiczne. Odkładają się na płyciźnie, która występuje w Tleniu.
Przeciwdziałać temu próbuje Urząd Gminy Osie. - Nieczystości nawarstwiają się na dnie od 80 lat, czyli tak długo jak istnieje Zalew Żurski. Są skutkiem jego funkcjonowania. Gdyby rzeka płynęła naturalnie, dno wyglądałoby zupełnie inaczej - tłumaczy Michał Grabski, wójt gminy Osie.
Z gminnej kasy wydał dotąd ok. 50 tys. zł na badania naukowe, które miały pomóc wybrnąć sytuacji. - Specjaliści dopuszczają bagrowanie Wdy, czyli czyszczenie dna, ale pochłonęłoby ono około siedmiu milionów złotych. Gdyby cel był wyższy niż rekreacyjny, może taki wydatek miałby dla gminy sens - tłumaczy wójt.
Inna rzecz, że w bagrowaniu Wdy przeszkodzić mogą ekolodzy, bowiem chroni ją dyrektywa unijna Natura 2000. - No i jest jeszcze problem mułu. Co z nim zrobić? - pyta Grabski.
Na kilka sposobów
W dyskusjach na temat zamulenia Wdy pojawił się też pomysł współpracy z elektrownią w Żurze. Są teorie, że powolne spuszczenie wody poniżej poziomu mułu na płyciźnie sprawiłoby, że rzeka sama wydrążyłaby w nim koryto, przez co naturalnie by się pogłębiła. - Była jeszcze mowa o wpuszczeniu amurów, ale one wydalają, więc nieczystości i tak wróciłyby do wody - zauważa wójt. Zrezygnował więc z podpowiedzi na rzecz wykaszania największych chwastów. Co rok wynajmuje specjalny sprzęt (na zdjęciu). Sezonowa akcja kosztuje gminę ok. 15 tys. zł.