Mariusz 400. To fabryczne imię 11-letniej motorówki, co dzień widzianej na Zalewie Żurskim. Za sterem Zenon Orlikowski, uśmiechnięty policjant z Osia. Obok niego pomocnik: albo ktoś z Wdeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, albo ze straży pożarnej, np. Kamil Trocka z OSP Osie, który na dzikich plażach wypatruje ognisk.
Z wodą nie ma żartów
Trudno się dziwić zadowoleniu pana Zenona - wcześniej patrolował gdańskie śródmieście. - Wiadomo: fajnie pracować latem na wodzie - nie ukrywa. - Czas płynie tu przyjemniej i równie szybko. Czasem się nie obejrzę i już muszę się zwijać na brzeg.
Bo pływanie policyjną motorówką, choć wydaje się bliższe rekreacji, wiąże się z konkretnymi obowiązkami. Pan Zenon podpływa do wszystkich, których mija w drodze z Tlenia do Żura i z powrotem. Opływa Maderę, zagląda do dzikiego kąpieliska Paradis. Gdy widzi, że ktoś się zanurza, zaleca pływać wzdłuż brzegu i zerka, kto siedzi na plaży. Ludzie z kajaków i rowerów wodnych muszą mu pokazać kamizelki, jeśli nie mają ich na sobie. Z dziećmi nie ma wyjątku: kapok to obowiązek! - To niesamowite, że niektórzy go lekceważą - dziwi się. - Nie zapomnę mężczyzny - wykształconego - zauważa, który zrezygnował z kamizelki na rzecz paska. Przymocował nim do siedzenia 4-latka. Byłem w szoku. Gdyby kajak się wywrócił, maluch nie miałby szansy na przeżycie.
W tym roku widział inną groźną sytuację. - Dziadek pozwolił odpłynąć 4-letniemu wnuczkowi na materacu aż 200 metrów od brzegu. Mały miał tylko rybaczki na rękach. Kiedy starsza dziewczynka chciała wejść na materac, mały spadł. Potem dziadek się zaklinał, że świetnie pływa i by ich uratował. Ciekawe, od kogo by zaczął: od chłopca czy od dziewczynki? - puentuje pan Zenon.
Większość roboczego dnia na wodzie Orlikowski może uznać za udaną. Widać, że ludzie go lubią. Na pytania reagują uprzejmą odpowiedzią. Niektórzy salutują, inni machają lub mówią "Dzień dobry" jak turyści na górskich szlakach. - Zmieniło się podejście do policji - zauważa pan Zenon. - Widzę więcej szacunku, serdeczności. W końcu jesteśmy dla ludzi, a nie odwrotnie.
Pomaga w potrzebie
Nie raz dał temu przykład. Ostatnio plażowiczom z ośrodka PTTK, gdy od pomostu odpłynęły rowery wodne. - Czemu nie miałbym im ich holować? - dziwi się. - Gdy nadchodzi burza, podczepiam na linę kajaki, by ludzie prędzej mogli schronić się na brzegu.
Dobrej atmosferze w pracy sprzyja przyroda. Jako wędkarz, nie jest obojętny na jej uroki. Wie, że na Maderze mieszka para jastrzębi, obserwuje szare czaple, zimorodki. - Co tu dużo mówić. Zalew Żurski to piękne miejsce, przyjeżdża tu coraz więcej ludzi, jestem im tu potrzebny - mówi.