-Pacjentów, których położymy na jakimś oddziale po prostu nie będzie za co leczyć. Nie będziemy w stanie zapłacić za leki, za jedzenie, za niezbędne zabiegi i badania. Zabraknie pieniędzy na środki czystości, prąd, ogrzewanie, ciepło, o płacach personelu nie wspominając. Z moich wstępnych kalkulacji wynika, że obniżenie kontraktu o 20% spowoduje dziurę w budżecie szpitala w wysokości trzymiesięcznych wpływów. Czy ja mam na kwartał ten szpital po prostu zamknąć? - denerwuje się Michał Rzekanowski, dyrektor ds. ekonomicznych Szpitala Zakaźnego w Toruniu. - Nasza placówka przeszła gruntowną restrukturyzację, tam gdzie było to możliwe znaleźliśmy oszczędności. Bardziej pasa zacisnąć już się po prostu nie da.W chwili obecnej pod względem finansowym szpital stoi na zero. Nie mamy długów, na bieżąco płacimy wszystkie rachunki.__Zmniejszenie finansowania o jedną piątą zaprzepaściłoby to wszystko. Niższy kontrakt, przy jednoczesnym niepłaceniu za usługi wykonane ponad limitem, to po prostu zapaść finansowa dla szpitala. My naprawdę już nie mamy gdzie oszczędzać - _dodaje.
**A położna za 28 groszy...
Jakiekolwiek oszczędności niemożliwe są również w Przychodni Lekarskiej na Skarpie w Toruniu. Jej dyrektor, Wacław Stankowski** mówi wprost - _wcielenie w życie takich planów oznaczałoby konieczność zamknięcia przychodni. Za leczenie osoby dorosłej Narodowy Fundusz Zdrowia płaci mi niecałe 5 zł, pielęgniarka środowiskowa na jednego pacjenta ma 1,19, a położna 28 groszy. Za te pieniądze musimy utrzymać obiekt, zapłacić za wszystkie, niejednokrotnie bardzo drogie badania, mieć pieniądze na płace, podatki i wiele innych rzeczy. Po zabraniu jednej piątej dotychczas otrzymywanych kwot, nie wyobrażam dalszego funkcjonowania przychodni - twierdzi Stankowski. Przychodni Lekarskiej na Skarpie w tym roku już w tym roku raz obniżono kontrakty. Za porady specjalistyczne, placówka dostaje 20% mniej niż w ubiegłym roku.
W lekkim szoku
- Jestem w lekkim szoku po doniesieniach mediów. Już wcześniej ograniczono nam finansowanie o 11%. O następstwach zmniejszenia kontraktu o 20% boję się nawet myśleć. Przeprowadziliśmy kapitalną restrukturyzację. Chcąc zaoszczędzić na cieple zainwestowaliśmy w termomodernizację, nie obyło się też bez zwolnień. Wszystkie oszczędności już były i nie mamy już gdzie szukać pieniędzy. Jak nam zabiorą pieniądze to nie będzie na leki, na jedzenie, na operacje, na nic. - tłumaczy Wacław Filar, dyrektor ds. ekonomicznych Szpitala w Chełmży. W ubiegłym roku szpital jako jeden z nielicznych w kraju osiągnął niewielki zysk - 50 tysięcy złotych. Za pierwsze pięć miesięcy tego roku jest jednak na 20 tysięcznym minusie. Przyczyniło się do tego zmniejszenie finansowania o 11%. Co bedzie teraz?
Może spowodować...
Ryszard Trafny, kierownik Stacji Dializ w Golubiu-Dobrzyniu mówi otwarcie, że brak pieniędzy doprowadzi do najgorszego. - Miesięcznie dializujemy 36 osób, chorych, którzy wymagają dializ jest co raz więcej. Jak NFZ obniży nam kontrakt, zmuszeni będziemy ograniczyć liczbę pacjentów. Na bieżącą działalność są nam potrzebne pieniądze. Bez nich nie da się funkcjonować. Zmniejszenie liczby dializ, może spowodować... - mówi Trafny.
n
Po zwiększeniu składki na ubezpieczenie zdrowotne miało być więcej pieniędzy na leczenie. Lepsze ich wykorzystanie miało zapewnić powołanie Narodowego Funduszu Zdrowia, w miejsce Kas Chorych. Jak jest w rzeczywistości - każdy widzi. Twierdzenie, że na reformie zyskali tylko producenci szyldów, pieczątek, papieru firmowego i wizytówek wcale nie jest żartem. Podobnie jak peugeoty 607 po 165 tysięcy zł za sztukę, które do dziś stoją w garażach Ministerstwa Zdrowia. Bezsilność wobec problemów służby zdrowia jest najlepszym miernikiem sprawności tej koalicji, tego rządu i tego premiera.
