Jan Rumaniec nie ukrywa, że żył w przyjaźni z rodziną Chmielewskich. - Cierpliwie czekałem na swoje pieniądze za zboże. W maju miną trzy lata od wystawienia faktury Janturowi - mówi.
Część zboża wzięła od Rumańca firma Jantur, a część piekarnia Majkro w Wagańcu, należąca do siostry Chmielewskich, właścicieli nieszawskiej spółki.
- Majkro jest nam winne od dwóch lat milion dwieście tysięcy złotych. Wierzyłem, że zaprzyjaźniona ze mną rodzina kiedyś się rozliczy. Gdy wszystko się w Janturze sypało, szefowa Majkro zaproponowała mi, żebym zrobił na niego cesję swoich wierzytelności - opowiada właściciel młyna.
Jantur jest winien młynowi 580 tysięcy złotych, a oddzielnie Rumańcowi za zboże z jego pola ponad 100 tysięcy złotych.
Jan Rumaniec poszedł z dokumentami do sądu, ale zanim uzyskany przez niego nakaz płatniczy się uprawomocnił, właściciele obu firm odwołali się od niego.
- Chodzi o przeciąganie sprawy, o to by się wszystko rozmyło, a może nawet o "wyczyszczenie" dokumentów - podejrzewa właściciel młyna.
Dziwi się rolnikom, że pozwalają sobie wcisnąć zadłużoną firmę. Jego zdaniem, w ten sposób rodzina Chmielewskich, do których należą obie firmy, uniknie odpowiedzialności.
- Tylu ludzi skrzywdziła ta rodzina i żadna prokuratura, żadne służby się tym nie zainteresowały. Nikt też nie zabezpieczył twardych dysków w komputerach firm, należących do tej rodziny - nie może zrozumieć Jan Rumaniec.