W reprezentacji Polski zadebiutował pan za kadencji Waldemara Fornalika. W grudniu 2012 r. zagrał pan przeciwko Macedonii, a w lutym 2013 r. z Rumunią. Długo trwał pana powrót do kadry, bo od tamtego czasu pana w niej nie było.
Długo i cieszę się, że w końcu nastąpił. Choć nie nazywałbym tego powrotem, a debiutem, tak uważam. Oczywiście jeśli już tutaj jestem, to chciałbym pomóc drużynie także na boisku. Jeśli tak się stanie, to będę się starał wypaść jak najlepiej.
Jak dowiedział się pan o powołaniu?
Najpierw powiadomił mnie o tym selekcjoner, dopiero później przyszedł do klubu faks. Zareagowałem oczywiście pozytywnie, bo trudno z tego powodu płakać. Nie ma co ukrywać, byłem lekko zaskoczony. Pierwsze co poczułem, to wewnętrzną siłę. Poczucie, że nawet jeśli ma się gorsze dni, to żeby pamiętać o tym, że czasem wychodzi słońce i warto się starać ze wszystkich sił.
Jerzy Brzęczek już wcześniej mówił panu, że pana obserwuje?
Nie, spotkaliśmy się przy okazji meczów w dwóch pierwszych kolejkach Lotto Ekstraklasy, gdy z Wisłą Płock graliśmy przeciwko Górnikowi Zabrze [1:1 - red] i Lechowi Poznań [0:4 - red.]. To nie była jednak rozmowa, w której usłyszałem, że trener mnie powoła. Rozmawialiśmy o wspomnianych meczach, pytał o drużynę, bo wiadomo, wcześniej ją prowadził, więc się nią interesuje.
Jak wspomina pan współpracę z Jerzym Brzęczkiem w klubie?
Oczywiście bardzo dobrze!. Nie chciałem więcej wracać do szansy zakwalifikowania się do eliminacji europejskich pucharów, bo wiemy jak ona się dla nas zakończyła [w sezonie 2017/18 Wisła zajęła piąte miejsce, trzy punkty za Górnikiem, wygrywając w rundzie finałowej tylko dwa mecze z siedmiu - red.] i... nie będę do tego wracał. Dlatego wspomnienia ze współpracy są pozytywne.
W ostatnich tygodniach miał pan poczucie, że gra na poziomie reprezentacji?
Trudno mi cokolwiek na ten temat mówić, bo jak wspomniałem, dawno w kadrze nie byłem i twierdzę, że najbliższe mecze to dla mnie debiut. Przede wszystkim wychodzę na boisko z myślą, że chcę wygrywać. Dopiero gdy zostajesz doceniony myślisz, że zrobiłeś dobrą robotę, ale ona nie jest końcem, a dopiero początkiem drogi.
Wisła Płock w Lotto Ekstraklasie jest czwarta, traci dwa punkty do lidera. Apetyt rośnie w miarę jedzenia?
Znając trenera Radosława Sobolewskiego na pewno nie pozwoli nam "odlecieć", żebyśmy myśleli o mistrzostwie Polski.
Trener Brzęczek mówił już, czego od pana oczekuje na tym zgrupowaniu?
Nie, jeszcze takiej rozmowy nie miałem. Czy będzie, nie wiem.
Co prawda ma pan 27 lat, ale w kadrze od ostatniego pana meczu trochę się zmieniło. Kto wprowadza pana do drużyny?
Numerem jeden jest "Jędza" [Artur Jędrzejczyk - red.], z Arkiem Recą też znamy się bardzo dobrze, podobnie jak z chłopakami z młodzieżówki - "Beresiem" [Bartosz Bereszyński - red.], Arkiem Milikiem, "Zielem" [Piotr Zieliński - red.], "Kędim" [Tomasz Kędziora - red.], no i z chłopakami z ekstraklasy, czyli swego czasu Jankiem Bednarkiem czy "Frankiem" [Przemysław Frankowski - red.] i teraz m.in. z Radkiem Majeckim. Generalnie jest pozytywnie.
Dotychczasowe mecze eliminacji mistrzostw Europy oglądał pan z boku. Co najbardziej trzeba poprawić przed spotkaniami z Łotwą i Macedonią Północną?
Myślę, że kadra funkcjonuje we właściwy sposób i mam nadzieję, że pokażemy to w czwartek i w niedzielę. Jest szansa, żeby awansować do mistrzostw Europy już w tym drugim spotkaniu i jeśli tak się stanie, to wszyscy będziemy szczęśliwi.
Ale grę chyba można by było poprawić?
Zawsze i wszystko da się poprawić. Nawet jeśli wygrywa się 4:0, to można 5:0.
