- Zwierzaki są lepsze od ludzi?
- (śmiech) Często - tak. Nie obrażają się. Jak kochają - to kochają. Nie ma w nich fałszu, nawet w kotach...
- ...których ma pani siedem?
- Tyloma się opiekowałam na początku, dwa znalazły dom u moich przyjaciół, jeden - u sąsiadki. W moim mieszkaniu zostały cztery.
- Jak z nimi żyje "Blues"?
- Czasami uda mu się spać we własnym legowisku.
- Kawał życia spędziła pani w telewizji, dlaczego ona nas tak ogłupia?
- (śmiech) No dobrze, pracowałam w TVP prawie siedemnaście lat od stycznia 1991 roku, ale nie wiem, czy chciałabym się wypowiadać na temat pracy moich kolegów.
- Proszę spróbować.
- Telewizja jest specyficznym medium. Postrzegana jest jako powierzchowna - przez skrótowość, którą operuje w programach informacyjnych i publicystycznych. Pracując w newsach zawsze dbałam o równowagę, bezstronność. Bez względu na własne poglądy trzeba umieć stanąć po drugiej stronie. Zrozumieć argumenty. To jest najważniejsze. Uczyłam się telewizji w Stanach Zjednoczonych, rok po rozpoczęciu pracy zostałam stażystką w stacji FOX i CNN. Tam wbili mi do głowy zasadę, że wszystko muszę sprawdzić w drugim źródle.
- A "łatka" wszechogarniającej głupoty?
- Dziś wszystkie media, także poważne tygodniki opinii, w pogoni ze newsem, pieniędzmi, walczą z konkurencją. Będąc powoli wypierane przez internet - idą na łatwiznę. Poza tym teraz każdy może być dziennikarzem. Nikt nie dba o to, żeby informację sprawdzać w drugim źródle, kierować się dziennikarskimi zasadami. Nasz zawód się zdewaluował. I to wszystko sprawia, że mamy takie media - jakie mamy. Tabloidyzacja postępuje. Nawet poważne tygodniki opinii coraz częściej przyciągają czytelników kontrowersyjnymi okładkami.
Czytaj też: Jacek Hugo-Bader: Rosja ma mordę spaniela
- "Newsweek", "Wprost".
- Także poważne dzienniki na pierwszej stronie dają krwiste zdjęcia, dlatego nie należy wylewać kubła pomyj wyłącznie na telewizję. Uważam też, że bardzo źle się stało, że już dawno temu nie zlikwidowano TVP i nie zbudowano od nowa prawdziwej telewizji publicznej.
- I kto to mówi?!
- Zrozumiałam to dość późno, kiedy byłam dyrektorką w "Jedynce", w 15. roku mojej pracy w telewizji. Praca w newsach jest specyficzna, tak mnie pochłaniała, że nie zwracałam uwagi na inne sprawy. A w TVP są naleciałości strukturalne z różnych epok. Tego się nie da przetrzebić. No i są przyzwyczajenia ludzi. A najgorsze jest to, że przychodzą nowi i wsiąkają. Uważam, że początek lat 90., kiedy byłam reporterką, to był najcudowniejszy okres.
- Napisała pani książkę o ludziach mieszkających przy amerykańskiej drodze 66. A co powiedzieliby Polacy mieszkający przy "dziesiątce" między Bydgoszczą a Warszawą? ,
- Jestem pewna, że spotkałabym dużo zadowolonych ludzi. Choć w polskiej mentalności jest malkontenctwo - narzekactwo jest naszym narodowym charakterem. Nie potrafimy docenić tego, co mamy, umiemy, osiągnęliśmy. Narzekamy również po to, żeby się nie chwalić. Nie mówimy głośno, że nam się udało, bo inni będą nam zazdrościć. Nie chcemy wybijać się ponad średnią. Nie jesteśmy dumni, tylko umniejszamy swoje zasługi. To plaga, z którą trzeba walczyć!
- A co u pani słychać?
- Dziękuję, jest fantastycznie pomimo tego, że trzy tygodnie temu skradziono mi samochód, że jestem przeziębiona i prosto z Bydgoszczy pędzę do Poznania. Ale czuję się świetnie, rozmawiamy, jestem podekscytowana spotkaniem w z czytelnikami w Bydgoszczy, w której nie byłam od dzieciństwa. Nie eksponuję negatywów. Do książki nie wybrałam wyłącznie zadowolonych bohaterów, opisuję ludzi także nieszczęśliwych, takich, którzy stracili majątek, uzależnionych od alkoholu i hazardu. Także takich, którzy nie mają dosłownie nic - tylko jeżdżą sobie tą drogą tam i z powrotem. Ale wszyscy są pozytywnie nastawieni do życia. Wierzą w siebie, a tego najbardziej brakuje Polkom i Polakom. Dodam, że bycie reporterką, to było najlepsze, co robiłam w życiu. Pokochałam to.
- Przez lata patrzyła pani na zmiany w Polsce. Tego chcieliśmy?
- Nie należy niczego żałować. Dzięki temu staliśmy się właśnie tacy. To moja filozofia życiowa. A demokracją nie da się sterować. Czy politycy zaczynający reformy polityczne i gospodarcze mogli wszystko przewidzieć? Rozpisać scenariusz na 50 lat? Pewnie by mogli, tylko wyborcy nie dali im szansy, ciągle zmieniając decyzje. Choć, jak sobie myślę o ojcach założycielach Stanów Zjednoczonych, autorach Deklaracji Niepodległości i amerykańskiej konstytucji, to stwierdzam, że byli geniuszami. Ułożyli tak system, że działa do dziś. A u nas co chwilę trzeba zmieniać konstytucję, żeby wprowadzić jeden przepis. Może wtedy było łatwiej być wizjonerem na wiele lat? My pracowaliśmy na żywym organizmie. Dlatego uważam, że udało się nam doskonale. Mamy fantastyczną gospodarkę. I jestem szczęśliwa, że żyję tu i teraz.
- Za co kocha pani (lub nienawidzi) Amerykę?
- Kocham, choć przyznawanie się do tego teraz, kiedy Polska jest zorientowana na Europę - nie jest popularne. Zapomnieliśmy, co Ameryka zrobiła dla nas w i po 1989 roku, a nie powinniśmy zapominać o ich pomocy. Kocham Amerykę za mo-żliwości, jakie stwarza. Z punktu widzenia podróżnika, turysty - bezkres ciekawych miejsc. Kocham ją także za nastawienia Amerykanów do życia, wiarę w siebie, za wiarę w to, że chcieć to móc. Za rzeczowe, ale optymistyczne podejście do życia. Jak ktoś bankrutuje w Polsce, to jest koniec świata. Ujma na honorze! Przyjaciele się odwracają od "spalonego" człowieka. W Ameryce po to upada firma, żeby następnego dnia właściciel mógł otworzyć nową. Trudno, nie udało się, ale wyciągnę wnioski i założę nową. Tak robią nawet kilka razy. Otrzepują się i wierzą, że następnym razem im się uda. O taki charakter mi chodzi. Dlatego droga 66 tak mnie ciągnęła, bo jest symbolem. Mit drogi w Stanach ma specyficzne znaczenie. Droga jest dążeniem, wolnością, szukaniem odpowiedzi, pokonywaniem wyzwań. Za to kocham Amerykę.
- A w Polsce droga to:...
- ...droga donikąd, droga bez wyjścia, boczne drogi albo daleko od szosy! Takie mamy skojarzenia. Kocham podróże. Dzięki takim spotkaniom odkrywam Polskę, bo lepiej znam Amerykę niż Polskę. Jeżdżąc po Polsce z "Drogą 66" odkrywam, jakich mamy ciekawych ludzi, ile mają inicjatyw, tylko nikt o tym nie wie.
Czytaj też: Krzysztof Ziemiec: Skoro dotknęło to mnie, to po co?
- Z tym się nie zgodzę.
- No dobrze, mało kto wie o tym. Przy drodze 66 ktoś wpada na szalony pomysł, zaczyna coś robić i za chwilę o tym trąbi cała Ameryka. Oni nie boją się o tym mówić, a my nie za bardzo chcemy się chwalić, poza tym dziennikarze w Polsce nie lubią pisać o sukcesach. Kocham Amerykanów za pozytywne podejście do rzeczywistości. Fantastyczna jest również różnorodność USA. Chcę, to mogę mieszkać wśród ludzi, którzy mają podobne poglądy do moich. Nie chcę - przeprowadzam się gdzie indziej. A Polacy są przywiązani do ziemi, do miejsca, do mieszkania. Myślimy stereotypowo - jestem stąd i tu muszę żyć. Amerykanie mają swobodę myślenia, którą też kocham. Do tego są drogi, żeby łączyły. A u nas - bardzo często dzielą. Czas to zmienić.
n Spotkanie zorganizowała Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy we współpracy z Instytutem Książki w ramach projektu Dyskusyjne Kluby Książki
Czytaj e-wydanie »