30 kwietnia syndyk masy upadłościowej Warmy Zbigniew Bartosik zwolnił z zakładu ponad stu ostatnich pracowników produkcyjnych, którzy na odchodne nie dostali nawet wypłaty za kwiecień.
Ich sprawa trafiła więc do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który miał udzielić syndykowi pożyczki na wypłatę zwolnionym zaległych pensji i odpraw.
Ponieważ Fundusz nie miał ani grosza, musiał zaciągnąć kredyt w komercyjnym banku. Stało się to dopiero w październiku. Przez ten czas zwolnieni pozostawali bez środków do życia.
Ostatecznie, zaległe pieniądze "warmowcy" mieli dostać w listopadzie. Zamiast nich odebrali od listonosza pisma, w których syndyk informuje, że być może dostaną należne im pieniądze... w pierwszym kwartale przyszłego roku!
Dlaczego? Z treści pisma wynika, że: pieniądze z Funduszu trafiły do syndyka 14 listopada, w tym czasie jednak zakład był już sprzedany. Problem w tym, że Warma została sprzedana za taką sumę, która nie wystarcza na to, żeby spłacić pożyczkę z Funduszu. W takim wypadku syndyk musiał oddać Funduszowi otrzymane wcześniej pieniądze.
Teraz sam będzie spłacał byłych pracowników, ale dopiero w przyszłym roku i to pod warunkiem, że nie wystąpią żadne komplikacje.
Z syndykiem Warmy, ani z kierownikiem Funduszu nie udało nam się wczoraj skontaktować. Będą uchwytni w poniedziałek. Do sprawy na pewno powrócimy.
