https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dostałem Nikolę w liście poleconym

Małgorzata Goździalska [email protected] 054 232 22 22
To po co mamy PESEL, skoro nikt tego nie sprawdza?!
To po co mamy PESEL, skoro nikt tego nie sprawdza?! fot. Wojciech Alabrudziński
Dariusza Leszczyńskiego znalazł pod Włocławkiem komornik sądowy z Warszawy. I zażądał alimentów. Problem w tym, że odnaleziony nie ma dziecka, choć z żoną starają się o nie od lat. Okrutna pomyłka? Na to wygląda.

Dariusz Leszczyński na stałe zameldowany jest w Lubrańcu, miasteczku na Kujawach, ale wspólnie z żoną ma mieszkanie w Brzeziu. I właśnie na adres brzeski przyszedł do niego list polecony. Listonosz zostawił awizo w skrzynce pocztowej. Ponieważ staram się o pracę, spodziewałem się odpowiedzi od pracodawcy - mówi. - Szedłem więc na pocztę, niczego złego nie przeczuwając.

Tymczasem okazało się, że to nie pracodawca napisał do pana Dariusza, ale Julian Banachowicz, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym dla Warszawy Praga-Północ. Adresat od razu otworzył list i ... oniemiał ze zdziwienia. - Zostałem ojcem! - oznajmił rozbawiony po przeczytaniu pisma. I dodał: - Możecie mi pogratulować!

Wygraj dwupokojowe mieszkanie loterii "Pomorskiej"

Będzie egzekucja?

Tak naprawdę jednak panu Dariuszowi wcale nie było do śmiechu. W kopercie do niego adresowanej znalazło się bowiem wezwanie do zapłaty alimentów. A chodziło nie tylko o alimenty bieżące wraz z opłatą - 462 złote, ale i zaległe - 3 tysiące 290 złotych. Do tego odsetki, świadczenia wypłacone z Funduszu Alimentacyjnego, opłata egzekucyjna i wydatki gotówkowe. Kolejne kilka tysięcy złotych.
- Kupa pieniędzy - mówi pracujący tylko sezonowo pan Dariusz. Najgorsze jednak było to, co przeczytał na końcu: "W razie niezapłacenia należności w określonym terminie, zostanie ona ściągnięta z majątku ruchomego i wierzytelności Pana" - ostrzegał warszawski komornik.

I tu Dariuszowi Leszczyńskiemu zrzedła mina. - Dotarło do mnie, że mogą zlicytować mi mieszkanie - przyznaje. Gdy nieco ochłonął i dokładnie przeczytał pismo, zorientował się, że poza jego imieniem i nazwiskiem oraz imieniem ojca nic się w nim nie zgadzało - ani data urodzenia, ani numer PESEL, ani NIP, ani numer dowodu osobistego. No i miejsce zamieszkania.

Dariusz Leszczyński z Lubrańca nigdy nie mieszkał w Warszawie przy ulicy Chodeckiej. - Chciałbym mieć mieszkanie w stolicy - rozmarza się. Dziecko też chciałby mieć. - Od dwunastu lat z żoną staram się o nie - przyznaje. - A tu proszę, dowiaduję się, że jestem ojcem Nikoli.

Nikola ma dwa lata
Gdy Dariusz Leszczyński nieco ochłonął, zadzwonił do kancelarii komorniczej przy Ostrobramskiej, która wysłała wezwanie i przypisała mu ojcostwo. Tam dowiedział się, że... chodzi o alimenty na dwuletnie dziecko.
Wyjaśnienie całej sprawy zajęło trochę czasu. - Skończyło się prośbą o przesłanie kserokopii mojego dowodu osobistego, z którego wynika, że nie urodziłem się 5 kwietnia 1966 roku, że nie mam dowodu osobistego o numerze AMN 9... - opowiada.
Dariusz Leszczyński napisał do komornika w Warszawie list: "Absolutnie nie poczuwam się do zarzucanego mi ojcostwa, a tym bardziej do płacenia jakichkolwiek alimentów".

Wygraj dwupokojowe mieszkanie loterii "Pomorskiej"

Pomyłki się zdarzają

Ścigany przez komornika uważa, że padł ofiarą czyjejś niekompetencji i zaniedbania. Czy to możliwe? - Niestety, pomyłki przy ustalaniu dłużników sporadycznie, ale się zdarzają - potwierdza Elżbieta Woźniczuk z kancelarii Juliana Banachowicza, która zajmuje się sprawami alimentacyjnymi.

Wygląda na to, że w tym przypadku tak się stało. - Kancelaria komornicza wysłała do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, urzędu skarbowego i sądu wieczysto-księgowego przy ulicy Czerniakowskiej w Warszawie zapytanie o dłużnika Dariusza Leszczyńskiego - informuje w imieniu komornika Juliana Banachowicza Elżbieta Woźniczuk. - Podaliśmy numer PESEL i otrzymaliśmy w odpowiedzi z sądu wieczysto-księgowego adres nieruchomości w Brzeziu. Na ten adres wysłaliśmy więc korespondencję.

Żona mi ufa
Elżbieta Woźniczuk zapowiada jednak, że jeśli potwierdzi się to, że Dariusz Leszczyński z Brzezia nie jest osobą poszukiwaną przez kancelarię komorniczą, to na wysłaniu wezwania się skończy i mieszkaniec podwłocławskiej wsi nie będzie dalej nękany.

Dariuszowi Leszczyńskiemu to jednak nie wystarcza. - Szczęście, że żona mi ufa i nie wystawiła mi walizek - dodaje. - Przecież ta sprawa mogła dla mnie skończyć się rozwodem.
Oczekuje nie tylko anulowania wezwania, ale i pisemnego
potwierdzenia, że nastąpiła pomyłka. - Jesteśmy gotowi wyprostować sprawę - zapewnia Elżbieta Woźniczuk.

Czy to oznacza, że Dariusz Leszczyński może spać spokojnie i nieruchomość, którego właścicelem jest mieszkaniec Brzezia, nie zostanie zajęta? Sekretarka komornicza twierdzi, że gdy wierzyciel, czyli mama Nikoli, wystąpi z wnioskiem o zajęcie mieszkania w podwłocławskim Brzeziu, jeszcze raz w księgach wieczystych w stolicy wszystko zostanie sprawdzone. Łącznie z numerem PESEL.
A Dariusza Leszczyńskiego na marginesie całej sprawy ciekawi, ile lat ma mama Nikoli, czy jest młoda, czy w jego wieku. Ale tego w kancelarii komorniczej nie dowiedział się.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska