- Pani Marto, kim jest doula?
- To kobieta, która kocha cały proces związany z narodzinami dziecka, a ponieważ to ją fascynuje, dokształca się i pogłębia swoją wiedzę. Chętnie się nią dzieląc.
- Ale formalnie takiego zawodu nie ma?
- Tak, ale doule już się zrzeszają. Impulsem do zostania doulą są własne doświadczenia. Bo doświadczyłyśmy albo dobrych narodzin i chcemy o tym opowiadać, albo złych i chcemy innym pomóc tego uniknąć. Doszkalamy się i myślę, że jesteśmy profesjonalistkami. Dla przyszłych mam robimy także szkolenia z zakresu fizjologii ciąży i porodu oraz psychologiczne, wykonujemy też np. masaże łagodzące ból.
- Jaka jest wasza rola?
- Przygotowanie kobiety do porodu tak, aby się go nie bała. Staramy się przekonać panie, że na poród możemy mieć duży wpływ, jeśli będziemy nastawione pozytywnie.
- Ale na ten temat mogę sobie porozmawiać z mamą, siostrą czy koleżanką?
- Można tak pomyśleć. Ich doświadczenia są jednak różne i może się okazać, że nas dodatkowo nastraszą. Nikogo nie oceniając, to jednak kulturowo jesteśmy spaczeni wizją złego porodu. Doula stara się ten stereotyp zmienić, pokazać, że to nie jest krwawe show związane tylko z bólem i cierpieniem.
- W jaki sposób?
- Przede wszystkim rozmową. Procesem porodu steruje głównie mózg. Jeśli wydzielamy dobre dla nas hormony, np. oksytocynę - hormon miłości, to poród będzie przyjemniejszy, szybszy i bezpieczniejszy. Adrenalina spina zaś nasze ciało, więc poród będzie trudniejszy. To proste mechanizmy. Wystarczy, aby kobieta je poznała.
- W czwartek (22.09) o 17 w Cafe Draże zaczyna pani cykl pt. "Brzucho matki" czego będzie można dowiedzieć się w trakcie spotkań?
- Inspiracją były dla mnie fora internetowe, gdzie spotykają się panie tylko dlatego, aby powiedzieć, że np. poszły na usg. Kobiety w ciąży mają po prostu potrzebę rozmawiania o swoich sprawach. I my chcemy im to umożliwić, stworzyć taką grupę wsparcia. Również by mogły zobaczyć, że inne panie też przeżywają coś podobnego. Każdemu spotkaniu będzie również towarzyszył temat przewodni.