https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dramat w przedszkolu. Dziecko poparzone wrzątkiem

Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne 123RF
Trzyletnia Magda z przedszkola na wrocławskim Kozanowie poważnie poparzona wrzątkiem na twarzy, szyi, ramieniu i plecach. Zdaniem prokuratury, winna wypadku jest nauczycielka z przedszkola.

Dziecko przeszło już dwie operacje, a koszty leczenia i rehabilitacji to przeszło 4 tys. zł miesięcznie. Ślady mogą pozostać do końca życia. Tak wynika z ustaleń śledztwa, zakończonego aktem oskarżenia nauczycielki.

Dramat wydarzył się w lutym ubiegłego roku. Ale dopiero pod koniec czerwca do sądu trafił akt oskarżenia. Zarzut: nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu człowieka. Zagrożenie karą: 3 lata więzienia.

Z uzasadnienia aktu oskarżenia wynika, że nauczycielka poczuwa się do winy w tej sprawie. Przyznała się do postawionego jej zarzutu i opisała na przesłuchaniach całe zdarzenie. Już po wypadku wiele razy kontaktowała się z rodzicami dziewczynki dopytując o jej stan zdrowia. Tak samo jak dyrekcja przedszkola.

Wypadek wydarzył się 27 lutego 2017 roku. Było to w południe, kiedy w przedszkolu dzieci leżakują.

W jednej z sal zasłonięto rolety i położono dzieci do łóżek. Nauczycielka poszła tymczasem do kącika socjalnego zrobić sobie herbatę. Nalała wrzątku do kubka i w tym momencie przypomniała sobie, że w sali, w której spały dzieci, zostawiła herbatę.

Wzięła więc kubek z wrzątkiem i poszła po herbatę. Jak twierdzi prokuratura, było to naruszenie obowiązujących w placówce zasad bezpieczeństwa. Nie powinna była wnosić gorącej wody do sali, w której były małe dzieci.

Przechodząc między łóżkami straciła równowagę i wylała wrzątek na śpiącą dziewczynkę. Magda zaczęła płakać.

Nauczycielka natychmiast zabrała ją do łazienki i tam przez dziesięć minut polewała zimną wodą.

Jednak - na co zwraca uwagę prokuratura w uzasadnieniu oskarżenia - nie zdjęła oblanego wrzątkiem ubrania. W tym czasie wezwano pogotowie i zawiadomiono rodziców. W gabinecie dyrektorki dziewczynka czekała na przyjazd karetki. Gdy przyjechała, ratownicy od razu zdjęli z dziewczynki oblane wrzątkiem ubranie. Skutek wypadku to 12 procent powierzchni ciała oparzone poparzeniami drugiego i trzeciego stopnia.

Dziewczynka przeszła już dwie operacje związane z przeszczepem skóry. Zdaniem oskarżenia, ślady po tej tragedii nigdy się do końca nie zagoją. A są m.in. na twarzy i okolicach ucha. Dziewczynka jest pod opieką lekarzy, psychologów i rehabilitantów.

Za złamanie zasad bezpieczeństwa nauczycielka została już ukarana przez dyrekcję przedszkola. Teraz czeka ją proces przed sądem.

Śledztwo trwało przeszło rok, bo czekano na ekspertyzę specjalistów medycyny sądowej. Musieli ocenić, jak poważne są obrażenia spowodowane wypadkiem.

Z aktu oskarżenia wynika, że głównym problemem w tej sprawie będzie kara, na jaką miałaby być skazana nauczycielka. Bo nikt - ani obrona ani oskarżenie - nie kwestionuje, ze doszło do przestępstwa.

Komentarze 78

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Barbara
to mogła wrócić po saszetkę ,a nie odwrotnie..zanosić kubek z wrzątkiem
s
sylwia
a na kubek termiczny jej nie stać? Albo dolanie do wrzącej herbaty odrobinę chłodniejszej wody...?
J
Jon
TO WYJEDZ ZA GRANICE POLSKI I TU NIE PRACUJ JAK CI MALO ! ! !
j
ja
takie bajki to opowiadaj swoim dzieciom jeb... any patolu, tobie to powinno sie gówna dosypać do kawy
G
Gość
Nauczycielce raczej nie współczuję, ale dziecku które do końca życia będzie cierpiało fizycznie i psychicznie. Najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie fakt , że przez godzinę czasu nie wezwano karetki, nie zdjęto ubrania, nie schładzano oparzeń. Gdzie wiedza o pierwszej pomocy u nauczycielek w przedszkolu? To jest koszmarne i porażające. A nieszczęśliwego wypadku można było w prosty sposób uniknąć, nie zostawiając wrzątku w obecności małych dzieci. Do tego nie trzeba chyba jakiejś wielkiej wyobraźni.
G
Gość
W takim razie powinna iść po te saszetkę a nie maszerować ze wrzątkiem pomiędzy leżakującymi dziećmi!
p
ppp
>Poza tym uznałabym to za nieszczęśliwy wypadek a nie za umyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.

"Zarzut: nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu człowieka. "
c
cotam
Jakby mnie przywieźli do szpitala też wyłbym w "niebogłosy"
K
Koleś
Winna czy niewinna tak samo cierpi, a wypadek to wypadek, a poparzenie pisze się przez "rz"! Zaściankowi i ograniczeni są ludzie którzy widzą tylko jedną stronę. Dziecko bawi się w piaskownicy z moim dzieckiem i nie widziałem na twarzy śladów.
W
Wika
To chyba jesteś hipochondryczką, ja również nie raz oparzyłam się gorącą wodą i po 15 minutach polewania zimną wodą ból przechodził. Co nie zmienia faktu, ze dziecko cierpiało. W każdym wypadku cierpi, a szpitale są pełne poparzonych dzieci przez matki i jakoś spraw w sądzie nie mają, a powinny mieć z urzędu. Do tego odszkodowanie swojemu dziecku powinny zapłacić.
B
Bila
Wszyscy tu cierpią, czasami cierpienie fizyczne jest do zniesienia a psychiczne nie. To było dawno, półtora roku temu..... odgrzewane przez p*****ów kotlety. Pewnie rodzice wzięli już kasę, dziecko biega na placu zabaw, a wy tu się podniecacie.
G
Gocha
Ale z Ciebie ściek, to też ktoś, kto przez głupotę, nieuwagę rozjeżdża kogoś na drodze powinien się położyć pod koło? Ludzie się wypowiadają i współczują dziecku, rodzicom i nauczycielce, która pewnie też przeżywa traumę. Jak mojemu dziecku się coś stanie z mojej winy to przepraszam i żyję dalej, natomiast gdybym coś zrobiła czyjemuś dziecku, to do końca życia by mnie to prześladowało.
t
to
jest dziecko prokuratora,sędziego albo innej grubej ryby? Jak moje dzieci chodziły do przedszkola to koledzy dosypywali pani do kawy ( gorąca kawa stała na biurku i stygła, 3- 4 latki leżakowały a pani wychodziła do toalety. Chłopaki wstawali wtedy i dosypywali pani do kawy pół cukierniczki cukru...Takie to były małe dowcipnisie. Nie dość, że nikt się nie poparzył to jeszcze łobuzy za karę stały w kącie.
B
Beata
Z tego co wiem, to nauczyciel w przedszkolu nie ma przerw kiedy to może wyjść na 15 min z sali i spokojnie napić się kawy czy herbaty. Do tego w ramach bezpieczeństwa nie może jej też wnieść do sali. Masakra, za takie bzdetne pieniądze taka odpowiedzialność! A opisana sytuacja moim zdaniem to poprostu nieszczęśliwy a nie umyślne działanie na szkodę dziecka. To oczywiście nie zmienia faktu, że dziewczynka bardzo cierpi ale moim zdaniem to wszystko jest trochę przerysowane. Współczuję nauczycielce.
j
ja
Pewnie chodzi o torebkę herbaty do zaparzenia
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska