Patryk Graboń jest sokolnikiem. Do Nakła przyjechał z powiatu świeckiego. Przywiózł cztery drapieżne ptaki: jastrzębie harrisa i rarogi.
Od kilku dni spotkać go można w parku Sobieskiego, gdzie na zlecenie władz miasta płoszy gniazdujące tu bardzo licznie gawrony. Jego pojawienie się wzbudziło duże zainteresowanie mieszkańców. Zwłaszcza że sokolnik chętnie opowiada o ptakach i swojej pracy w parku.
- Krukowate to bardzo mądre ptaki - przyznaje. - Rozpoznają już mój samochód. Gdy parkuję od razu wiedzą, że zaraz będzie się działo i szukają bezpiecznych miejsc. Bronią się przed drapieżnikiem. Jak? Starają się go przepędzić. Mają przecież pazury i bardzo mocne dzioby.
Czytaj: W nakielskim parku straszą... gawrony. Uda się je przegonić?
Sokolnik pracować ma w Nakle 18 dni. - Za krótko - uważa -by uzyskać odczuwalne efekty. A chodzi o to, by gawrony zrezygnowały z gniazdowania w parku i przeniosły się w inne miejsca, mniej uciążliwe dla mieszkańców. Bo do parku Sobieskiego trudno od lat wejść. Skarżą się nie tylko spacerowicze, także mieszkańcy pobliskiego osiedla, pacjenci szpitala, mieszkańcy DPS.
Stąd wzorem innych miast np. Krakowa - zaproszenie sokolnika. Drapieżne ptaki swoją obecnością mają odstraszyć gawrony. Nie atakują ich.
- Moja praca byłaby skuteczniejsza, gdyby wcześniej zrzucone zostały gniazda gawronów z drzew. W Nakle tego nie zrobiono - informuje Patryk Graboń.
Park odwiedzamy jednak nie tylko, by porozmawiać z sokolnikiem. Także po to, by sprawdzić, czy nie ma tu martwych ptaków. Taki niepokojący sygnał odebraliśmy w redakcji. - Dużo ich leży martwych. Ktoś je pewnie otruł, bo miał dosyć gawronów. A przecież w parku żyją nie tylko one, także wiele gatunków chronionych - niepokoił się rozmówca.
W ostatnich dniach byliśmy w parku dwukrotnie. Martwych ptaków nie było. Przekazana nam informacja była więc zaskoczeniem. Nstępnego dnia cały teren parku sprawdziliśmy jeszcze raz ze znanym fotografikiem nakielskim Zbigniewem Kubiszem. Nic niepokojącego nie zauważyliśmy.
- Osobiście nie widziałem tych ptaków. Jestem tylko pośrednikiem - przyznał informator. Odsyła do pani Małgorzaty z Bydgoszczy, wolontariuszki działającej w kilku stowarzyszeniach. To właśnie ona podniosła alarm.
Ale i ona - jak przyznała w rozmowie z "Pomorską" - nie była w ostatnich dniach w Nakle i osobiście martwych ptaków nie widziała. Dotarł do niej tylko sygnał, że w parku dzieje się coś niepokojącego. Uwierzyła, bo dwa lata temu była świadkiem, jak zrzucano tam gniazda. Już wie o sokolniku, uważa, że jego działalność w parku to łamanie prawa.
Podobne jest stanowisko bydgoskiego stowarzyszenia Animali Lex.
"Przyjęliśmy telefoniczną informację o trwającym w Nakle procederze polegającym na ograniczaniu populacji ptaków w miejscowym parku za pomocą sokołów, które zabijają ptactwo, zamiast je odstraszać. Osoba zgłaszająca widziała na miejscu około trzydziestu martwych osobników"- napisali do redakcji działacze stowarzyszenia.
Jak ustalili - wydano zezwolenie na płoszenie w tym miejscu gawrona, ale nie jest ono tożsame ze zgodą na płoszenie innych ptaków chronionych, ani zabijanie ptaków.
Stowarzyszenie ma podejrzenia, że tak się dzieje. Jak nas poinformowano - sprawę zgłoszono w KPP w Nakle prosząc stróżów prawa o szybkie działania.
Czytaj e-wydanie »