Wprowadzono ruch wahadłowy, dlatego tworzyły się gigantyczne zatory. Najgorzej było w godzinach szczytu.
- Myślałam, że szlag mnie trafi! - grzmiała pani Ela, która w korku stała ponad godzinę.
Ucierpieli również pasażerowie komunikacji miejskiej. Autobusy jeżdżące w stronę osiedla Mniszek i z powrotem miały bowiem ogromne opóźnienia.
Czytaj też: Podwykonawcy z A1 protestowali przed bydgoskim oddziałem GDDKiA
- Od godz. 17 do 18.30 na "placu Stycznia" czekałam na jakikolwiek autobus do Mniszka. Nie doczekałam się - denerwowała się jedna z pasażerek. Ludzi najbardziej zirytowało to, że urzędnicy nie poinformowali o utrudnieniach na Szosie Toruńskiej.
Pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacji również nie otrzymali oficjalnego komunikatu o planowanych pracach i możliwych kłopotach. Dlatego nie mogli się w żaden sposób przygotować.
Dlaczego zatem miasto nie ostrzegło mieszkańców? - Nie byliśmy w stanie przewidzieć, że prace rozpoczną się właśnie we wtorek - tłumaczył prezydent Robert Malinowski, który też stał w korku, przez godzinę.
Czytaj też: Samochody, które najtrudniej ukraść - zobacz ranking
Policjanci poszukają rozwiązania
Jarosław Murgała, zastępca dyrektora Zarządu Dróg Miejskiej zapewnił z kolei, że o pracach dowiedział się we wtorek. Nie pamiętał jednak, o której godzinie.
Ruch wahadłowy na Szosie Toruńskiej będzie obowiązywał przez najbliższe 2-3 tygodnie. Również podczas zbliżającego się długiego weekendu. - Spodziewam się, że największe korki będą się tworzyły w środę wieczorem oraz w niedzielę - dodał Murgała.
Jutro, nad tym jak poprawić przepustowość Szosy Toruńskiej będą się zastanawiali policjanci i urzędnicy. Pewne jest, że ruchem w godzinach szczytu będą kierowali sygnaliści.
Jeśli chcemy ominąć korek-jadąc w kierunku Torunia- zamiast wbijać się na Szosę Toruńską, możemy ul. Hallera dojechać do ul. Miłoleśnej, a następnie przejechać przez Piaski oraz Hanowo.
Aby dotrzeć do samego Mniszka powinniśmy z ul. Miłoleśniej skręcić w drogę przez las.
Czytaj e-wydanie »