Dlaczego tak łatwo zgodzili się na podwyżkę? Wcześniej na komisjach przekonywał ich do tego prezes MZK Mieczysław Sabatowski. I chyba przekonał.
Argument numer jeden - ostatnia podwyżka była w 2008 r. A w tym czasie wiele się zmieniło. Przede wszystkim MZK zanotował spadek liczby pasażerów, co ma związek z kryzysem gospodarczym i zwiększeniem bezrobocia. Efekt - dochody ze sprzedaży biletów spadły o ok. 250 tys. zł w 2009 r., w następnym roku o kolejne 100 tys. zł.
W tym roku spółka odczuwa wyjątkowo wysokie koszty paliw. Wydatki na ten cel mogą w tym roku zwiększyć się nawet o ok. 300 tys. zł - w w porównaniu z rokiem ubiegłym. Mogą wynieść 1,3 mln zł, a dopłata z miasta to 1,7 mln zł.
Skąd wziąć pieniądze na pokrycie zwiększonych kosztów? M.in. ze sprzedaży biletów, ale po zmienionej cenie.
Dopłata z miasta jest rekompensatą za utracone dochody z tytułu ulg i przejazdów bezpłatnych oraz za realizację części nierentownych kursów, które są ważne ze względów społecznych. Warto podkreślić, że dopłata budżetowa jest najniższa w województwie, w przeliczeniu na jednego mieszkańca.
Na dodatek pogarsza się rentowność kursów w gminie Chojnice i MZK ma dwa wyjścia: albo podnieść znacząco ceny biletów, albo ograniczyć obsługę tego terenu.
W tej sytuacji MZK zaproponował podniesienie ceny biletu miejskiego z 2 zł 20 gr na 2 zł 40 gr, biletów ulgowych - z 1 zł 10 gr na 1 zł 20 gr i z 1 zł 25 gr na 1 zł 30 gr, czyli o ok. 9 proc.
W przejazdach miejsko-gminnych na najbardziej uczęszczanych trasach - od 6 do 10 km - bilet zamiast 3 zł 55 gr będzie kosztował 4 zł 20 gr, co oznacza wzrost o ok. 18 proc.
Jak podkreśla prezes Sabatowski, takie ceny nie odbiegają od tych, jakie są w innych miastach. Np. w Szczecinku jest to 2 zł 40 gr, w Wejherowie - 2 zł 50 gr, a ma być 2 zł 80 gr.
Czytaj e-wydanie »