Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwaj przestępcy, którzy podobno nigdy się nie spotkali przyznają się do tego samego napadu

(my)
fot. sxc
To sprawa warta pitawalu - 49-letni recydywista przyznał się do napadu sprzed lat na mieszkańców domu jednorodzinnego na Osowej Górze. Za to samo przestępstwo prawomocnie skazano niespełna siedem lat temu dwóch bydgoszczan.

www.pomorska.pl/bydgoszcz

Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz

Nowy Rok 2000. Po toastach i fajerwerkach rodzina Z. - Przemysław, jego żona Eulalia i ich dorosła córka Dorota - zasiadają przed telewizorem. - Słyszałam jakiś hałas, ale nie pomyślałam, że to włamywacze - zeznaje później Eulalia Z.

W chwilę później na piętro domu wbiega pięciu lub czterech zamaskowanych mężczyzn (co do liczby napastników domownicy mieli wątpliwości). Przemysława, który stawia opór biją i wyłamują mu rękę ze stawu. Krępują ofiary przylepcem i przeszukują dom. Znajdują kilkanaście tysięcy złotych, rewolwer z ostrą amunicją, sto dolarów i dwieście marek niemieckich.

Przesłuchiwani przez policję pokrzywdzeni podają kilka ważnych szczegółów. Ich zdaniem dwóch bandytów mówiło z wyraźnym wschodnim akcentem, a jeden, któremu gospodarz próbował zedrzeć z twarzy pończochę miał charakterystyczny układ ust i dzioby po ospie na policzku.

Przełom w śledztwie następuje dwa miesiące później. W ręce policjantów, którzy rozpracowywali sprawę zabójstwa starszego mężczyzny, mieszkańca ulicy Waryńskiego, wpada znany im Józef P. Przyznaje się nie tylko do morderstwa, ale i rozboju na Osowej Górze.

Wszyscy ludzie Józefa P.

Józef P. opowiada, że "robotę" w domu przy ulicy Waleniowej zaproponował mu jeżdżący czerwonym daihatsu Mirosław B. Oprócz niego rozboju na Osowej Górze mieli się dopuścić Paweł Sz. - "Szczepan" i Jan B., ps. Jachu. W trakcie śledztwa okazuje się, że cała trójka ma wiarygodne alibi.

P. przedstawia kolejną wersję. Tym razem obciąża Bartosza M. oraz dwóch Rosjan, których nazwisk nie zna. Twierdzi, że przedstawiali się jako "Jara" i "Maciej". Podobno dobrze mówili po polsku.

Części układanki zaczynają do siebie pasować. Józef P. zostaje rozpoznany przez ofiary napadu po charakterystycznym układzie ust i śladach na policzku. Poszkodowani widzą go przez zwierciadło weneckie, więc do bezpośredniej konfrontacji nie dochodzi. Mimo to zarówno rodzina Z., jak i podejrzany twierdzą, że dwóch spośród sprawców mówiło z rosyjskim akcentem. Co prawda Józef P. zeznaje, że wszedł do domu przez balkon, a nie przez okno nad garażem, to jednak sam przyznaje, że nie pamięta dokładnie przebiegu napadu.

Koniec, czyli początek

W grudniu 2002 roku w bydgoskim sądzie zapada wyrok w sprawie Józefa P. i Bartosza M. Pierwszy zostaje skazany na 5 lat więzienia (a na 15 lat za zabójstwo), a drugi ma trafić za kraty na 4 lata i 9 miesięcy. Bartosz M. od początku śledztwa i w czasie procesu nie przyznaje się do udziału w napadzie, więc jego adwokat odwołuje się od wyroku. Bez rezultatu. Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymuje decyzję bydgoskich sędziów. Wyrok uprawomocnia się.

Jednak ta kryminalna historia wcale się nie kończy. W 2007 roku Centralne Biuro Śledcze zatrzymuje Leszka D., wielokrotnie karanego za rozboje i kradzieże. D. przyznaje się do szeregu napadów na terenie województwa, w tym... do napadu z 1 stycznia 2000 roku przy ulicy Waleniowej. Co ciekawe - pamięta więcej szczegółów niż Józef P., m.in. bezbłędnie pokazuje, w jaki sposób przestępcy dostali się do domu państwa Z. Podaje cały skład grupy. Twierdzi, że byli z nim Roman P. z Fordonu, Andrzej P. z Bocianowa oraz Janusz K. i Marek K.

Nieboszczyk z rysopisu

Śledczy muszą wykluczyć jedną z wersji. Sprawdzają, czy P., D. i pozostali mogli spotkać się w więzieniu. Są zdania, że nie, choć Józef P. nabiera wody w usta. Roman P. i Andrzej P. nie przyznają się do winy. Janusz K. prawdopodobnie uciekł za granicę, a Marek K. umarł w 2005 roku. Ten ostatni jest na zdjęciu bardzo podobny do mężczyzny z rysopisu podanego przez właściciela domu na Osowej Górze. Też ma podobny do opisanego układ ust i ślady po ospie twarzy. W czerwcu 2009 roku Prokuratura Okręgowa przesyła do sądu akt oskarżenia. Sprawa jest na wokandzie od kilku miesięcy.

Prokuratura tłumaczy, że została wprowadzona w błąd. - Nie mieliśmy podstaw, żeby podejrzewać, że jest inaczej, niż w 2000 roku mówił jeden z późniejszych oskarżonych. Pokazał postój, na którym zaparkowany był samochód sprawców, pokazał dom, na który rzekomo napadł. Zgadzał się jego rysopis - mówi prokurator Wiesław Giełżecki z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Kto tu kłamie?

Poszkodowany w sprawie Przemysław Z. jest oskarżycielem posiłkowym. - To prawda - mogłem się pomylić co do twarzy, bo i w jednej, i w drugiej bandzie byli podobni do siebie mężczyźni. Ale nie jestem pewien, kto tu kłamie. Oni musieli kontaktować się w więzieniu. Może temu oskarżonemu o morderstwo było wszystko jedno, więc przyznał się też do napadu na moją rodzinę? - zastanawia się Przemysław Z.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska