Pracownicy socjalni przybyli do ogrodu działkowego przy ul. Rudackiej po anonimowym sygnale. W zaniedbanej altanie odkryli młodą matkę, jej partnera (ojca jednego z dzieci) i dwoje maluchów. Rodzice odmawiali otworzenia drzwi. „Socjalni” musieli użyć swoich sposobów, by przekonać ich do rozmowy. - Altana zbudowana została z betonowych bloczków. Jest nieocieplona, nie ma też podłóg, okna zabito w niej blachą - relacjonuje Marcin Ciegotura.
W domku nie ma bieżącej wody, a prowizoryczne WC znajduje się na zewnątrz. Czteroosobowa rodzina gnieździła się w jednym pomieszczeniu, o powierzchni 12 metrów kwadratowych. Nie było bezpiecznego ogrzewania. - W tym pokoju stało tylko jedno łóżko. Jak się później okazało, starsze dziecko - pięcioletni chłopczyk - sypiał na krześle. W altanie było zimno, brakowało też podstawowych sprzętów domowych. Było dla nas jasne, że dzieci tam zostać nie mogą - podkreśla Marcin Cięgotura.
Pracownicy socjalni, zgodnie z procedurami, o sprawie poinformowali policję. Ustalono, że 24-latka jest poszukiwana. - Została prawomocnie skazana przez Sąd Rejonowy w Gdyni. Nie zgłosiła się do odbycia kary - tłumaczy Wojciech Chrostowski z toruńskiej policji.
Zatrzymana pani Monika najpierw trafiła do aresztu, a następnie do zakładu karnego w Grudziądzu. - Jej partner, ojciec jednego z dwojga dzieci, to osoba nieporadna wychowawczo. Sam przyprowadził maluchy do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Ponieważ są to dzieci mające mniej niż 7 lat, nie powinny tam przebywać zbyt długo. Natychmiast zaczęliśmy poszukiwać ich krewnych - mówi Marcin Cięgotura.
Okazało się, że w Gdyni mieszka dziadek jednego dziecka, ze strony ojca. Mężczyzna zadeklarował, że zajmie się rodzeństwem jako rodzina zastępcza. Aby tak się stało, dochować trzeba procedur i upewnić się, że ma odpowiednie warunki. Sąd rodzinny w Toruniu już zwrócił do sądu rodzinnego w Gdyni, by ten przeprowadził wywiad środowiskowy u dziadka. - Jeśli wszystko będzie dobrze i sąd wyrazi zgodę, dziadek przyjedzie do Torunia i zabierze wnuki z placówki do swojego domu w Gdyni - kończy Cięgotura.
Dlaczego dzieci nie trafią do rodziny ze strony matki? Tego nie wiemy. Można się tylko domyślać, że pani Monika nie miała w niej wsparcia. Pierwsze dziecko urodziła mając 19 lat. W konflikty z prawem weszła jako 21-latka. Biorąc pod uwagę miejsce, gdzie znaleziono ją w Toruniu, była w bardzo złym położeniu materialnym.
W Toruniu, na terenie kilku ogrodów działkowych, zamieszkuje na stałe przynajmniej kilkadziesiąt rodzin. Niektóre w skromnych warunkach, inne w bardzo dobrych.
Na terenie ROD „Wiarus” przy ul. Poznańskiej, jak szacowali dwa lata temu zarządcy ogrodu, na stałe zamieszkiwane są 72 działki. Koszt takiej działki z porządnym domkiem to ok. 40 tysięcy zł. A i życie jest tu jest całkiem tanie. - Za wodę w sezonie, czyli od 15 kwietnia do 15 października, nasi działkowcy płacą tylko 45 zł, a mogą jej brać do oporu. Mieszkając normalnie każdy za wodę płaciłby o wiele więcej, i to co miesiąc - mówił Jerzy Makowski, prezes ROD „Wiarus”. - Ludzie kupują tu działki i się budują, bo to wychodzi o wiele taniej, niż kupno czy najem mieszkania w mieście. Ile tu już się dzieci urodziło - wzdychał Adam Chojnacki, skarbnik ROD „Wiarus”.
W innych ogrodach jest podobnie. Co na na to nadzór budowlany? Nakazy rozbiórki nie skutkują. Ludzie się nie podporządkowują. Mówią, że wolą płacić za nadmetraż.
Marek Żydowicz: - Osacza nas durnokracja [wideo]
Gratka dla miłośników kina. Rozpoczął się Camerimage 2016 [zdjęcia]
Rozpoczął się Camerimage 2016 w Bydgoszczy. Nagroda dla Jessiki Lange [zdjęcia, wideo]
Rozpoczął się Camerimage 2016 w Bydgoszczy. Jessica Lange z nagrodą [relacja z gali otwarcia]
Marek Żydowicz na otwarciu Camerimage.