Podczas ostatniej sesji Rady Gminy w Dąbrowie radni zapoznali się ze stanem realizacji zadań oświatowych. Na spotkanie z rajcami przybyli zarówno dyrektorzy placówek publicznych, jak i niepublicznych.
Te ostatnie przypomnijmy, z publicznych w niepubliczne przekształciły się w ubiegłym roku. Powodem była malejąca liczba dzieci oraz rosnące koszty utrzymania. Przed zmianami najbardziej bronili się nauczyciele i mieszkańcy Parlina. Ostatecznie w placówce zmiany i tak zaszły.
Najważniejsze, że mają pracę na miejscu
- Ta zmiana wyszła wszystkim na dobre - oświadczyła Anna Pomianek, dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej z oddziałem przedszkolnym w Słaboszewie. Placówkę prowadzi Stowarzyszenie "Zjednoczeni".
Od tego czasu zmieniło się wnętrze szkoły. Wszystko zostało odmalowane, zakupiono sporo nowych mebli, na bieżąco uzupełniane są pomoce dydaktyczne. Jedną z ważniejszych inwestycji był remont dachu.
- W tych działaniach wspierają nas pracownicy urzędu. Nasi uczniowie mogą czuć się bezpieczni. Klasy mamy nieliczne, więc możemy poświęcać uczniom dużo czasu - podkreślała podczas ubiegłotygodniowej sesji.
Warto dodać, że podobnie jak w ubiegłym roku, także teraz z Krzekotowa oraz Białych Błót, do szkoły dowożone są dzieci. Jest ich 18, pochodzą z najbardziej potrzebujących rodzin. Za dojazd płaci stowarzyszenie.
Plany? Te oczywiście są i jest ich dużo. - Najważniejsze są te związane z dobudowaniem sali gimnastycznej. Prace mają ruszyć na wiosnę przyszłego roku - usłyszeliśmy.
Zmiany, które zaszły w szkole w Słaboszewie wyszły na plus zarówno dzieciom, jak i rodzicom. Jeśli chodzi o nauczycieli, tym co prawda zwiększyła się liczba godzin - jest ich 27 plus zajęcia dodatkowe - zmniejszyła się też płaca, jednak najważniejsze, że wciąż mają etaty i to w dodatku na miejscu.
Na liczbę uczniów nie narzekają
Jeśli chodzi o szkołę niepubliczną w Parlinie, dyrektor Danuta Koziołkiewicz - Fiuta oświadczyła, że w tej chwili w murach placówki uczy się 101 osób.
Podkreśliła, że kiedy uczniowie przystąpili do egzaminu gimnazjalnego, z kilku przedmiotów zakończył się on wynikami powyżej średniej wojewódzkiej. To sukces.
W Parlinie przypomnijmy, Niepubliczną Szkołę Podstawową z oddziałami integracyjnymi i oddziałem przedszkolnym oraz Niepubliczne Gimnazjum z oddziałami integracyjnymi prowadzi Stowarzyszenie "Integracja".
Szkoła na przekształceniu też sporo zyskała. W ciągu ostatniego roku placówka uczestniczyła w sześciu programach. Udało się wyremontować salę oddziału przedszkolnego wraz z zakupem wyposażenia oraz cztery inne sale wraz z wymianą oświetlenia. Pojawiły się dwie nowe tablice interaktywne. W planach jest wymiana zużytego sprzętu komputerowego, zakup drugiego busa czy remont sali oddziału przedszkolnego grupy młodszej.
A jeśli chodzi o liczbę uczniów? Ta rośnie. Dla porównania w ubiegłym roku szkolnym było ich 73, w tym - jak już wspomnieliśmy - 101.
- Szkoła ma dobrą reputację i tendencję zwyżkową. To zasługa zarządu oraz oczywiście rodziców - cieszy się nasza rozmówczyni.
Szkoła nie chce płacić za błędy wójta
Jednak obie szkoły niepubliczne na terenie gminy muszą zwrócić część dotacji do urzędu gminy. W sumie każda po ponad 7 tys. zł plus odsetki. Dotacja została naliczona przez urzędników i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Pismo z prośbą o zwrot dotacji, od wójta Marcina Barczykowskiego, dotarło do placówek latem. O ile słaboszewska placówka nie zgłaszała zażaleń, o tyle zarząd szkoły w Parlinie zwrócił się do rajców z prośbą o dofinansowanie w kwocie, na jaką opiewa rachunek za nadpłaconą dotację.
- Zarząd zwraca się o przekazanie tej kwoty jako dotacji celowej, ponieważ nie wynika ona z działalności szkoły, tylko z decyzji wójta - oświadczyła podczas sesji Danuta Koziołkiewicz-Fiuta.
Stowarzyszenie "Integracja", które prowadzi szkołę w Parlinie na początku września zwróciło się do wójta z prośbą o umorzenie kwoty. Na początku października otrzymało pisemną odpowiedź, że jest to niemożliwe.
- Każdy człowiek może popełniać błędy - dodaje dyrektor Koziołkiewicz-Fiuta. - Tylko ten kto nic nie robi nie popełnia błędów, ale trzeba też ponosić konsekwencje swoich decyzji. Zarząd nie chce płacić za błędy wójta.
Wójt oficjalnie powiedział, że jakieś wyjście z tej sytuacji postara się znaleźć. - Tu nie ma złej woli, ani błędów. Proszę o zrozumienie - powiedział wójt Barczykowski. Dodał, że część gmin przepisy na podstawie których RIO nakazuje zwrot części dotacji, pozwała do sądu i jeszcze nie jest sprawą oczywistą, że pieniądze trzeba będzie oddawać.