Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorzy się spierają. Zagrożenie koronawirusem utrudnia funkcjonowanie

Monika Smól
Monika Smól
- Takie problemy, jak dyrektor Domu Dziecka w Chełmna ma wielu innych w całym kraju - mówi Marcin Lewandowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Dla Naszych Dzieci”
- Takie problemy, jak dyrektor Domu Dziecka w Chełmna ma wielu innych w całym kraju - mówi Marcin Lewandowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Dla Naszych Dzieci” archiwum/Starostwo Powiatowe w Chełmnie
- Nie podrzuciłem dyrektorowi Domu Dziecka w Chełmnie jego wychowanka. To naturalne, że skoro jesteśmy placówką feryjna, każdy rodzic lub opiekun odbiera „swoje” dziecko – mówi Cezary Ładno, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 2 w Łodzi. Dyrektor MOS nie zgadza się z tym, że MOS-y pozbywają się dzieci, bo szerzy się koronawirus.

- Wojciech Woźny, dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie, nie odbiera ode mnie swojego wychowanka, choć powinien to robić i dbać o jego kontakt z rodzeństwem, które jest u niego w Domu – podkreśla Cezary Ładno. - Nie interesuje się nim. Wychowanek, który jest u mnie nie był w Chełmnie od dawna. Dyrektor Woźny dostaje na niego 500+, a on nie dostaje nawet kieszonkowego, które – jak wszyscy – powinien otrzymywać. Chodzi w podartych spodniach. W listopadzie przywiózł mi tego chłopca chorego, z nogą w gipsie. To moi pracownicy chodzili z nim do lekarza. I zawsze, gdy wracał z Chełmna - to z wszawicą. Teoretycznie nie musiałem go przyjmować do MOS-u, ale nigdy tak nie postąpiłem, a moi pracownicy z tej wszawicy go leczyli.

MEN mówi o kompromisie. Dyrektorzy domów dziecka przeciwni łamaniu przepisów

Dyrektor Ładno mówi, że chłopak przeżywa rozłąkę z rodzeństwem, płacze.

- On tęskni, bo cały rok ich nie widzi. Dyrektor Woźny nie dba o to, by miał kontakt – choćby telefoniczny – z rodzeństwem – mówi Cezary Ładno. - Ja do niego wysłałem pismo, by odebrał chłopaka na święta, bo gdy dzwoniłem to nakrzyczał na mnie przez telefon. Mój MOS nie jest zamknięty – nauczyciele pracują. Dyrektorem jestem tu od 20 lat. Dbamy o dzieci, pomagamy im, ale jeśli ktoś ustanowił, że jesteśmy feryjni – nie mogę zmusić nauczycieli do pracy w święta. Rzeczywiście, inne MOS-y się pozamykały. To są jednak decyzje organów prowadzących. U nas też rodzice zabrali niektóre dzieci już wcześniej. Trzeba współpracować, a nie oczerniać MOS-y. A choroby każdy się boi. Jeśli dyrektor Woźny nie odbierze wychowanka w środę 8 kwietnia, ja mu go odwiozę – z policją. Tym bardziej, że słyszałem, ze dziewczynę, którą miał w MOS w Rawie Mazowieckiej kazał odwieźć nie do Domu Dziecka, gdzie powinna trafić, a do jej matki.

Z kolei dyrektor MOS w Żychlinie podkreśla, że nie ona zdecydowała o zamknięciu jej MOS-u.

- Sztab kryzysowy zdecydował, że w moim MOS-ie ma być miejsce przeznaczone na kwarantannę - mówi Ewa Rutkowska. - Dzieci musiały wyjechać i spotkało się to z ogólnym zrozumieniem rodziców. Większość dzieci wróciła do rodzinnych domów. Rozumiem, że sytuacja w domach dziecka jest trudna, ale wszyscy jesteśmy w sytuacji wyjątkowej. Zamiast obrażać się nawzajem- wspierajmy siebie. Jestem zaskoczona postawą dyrektora Domu Dziecka z Chełmna. Tym bardziej, że nie jest prawdą, że chłopiec z naszego MOS-u trafił do Domu Dziecka w Chełmnie. Na podstawie zgody prawnego opiekuna chłopiec został dowieziony przez wychowawcę MOS na pociąg do Kutna. Dojechał do Laskowic, skąd opiekun prawny zawiozła go do rodziny. Tam przebywa do dnia dzisiejszego. Chłopiec jest w branżowej szkole I stopnia w MOS i kształci się zawodowo w dualnym systemie, jako młodociany pracownik. Pracodawcy z uwagi na sytuację epidemii, zawiesili pracę swoich młodocianych pracowników.
Dyrektor podkreśla, że wychowawcy, nauczyciele mają kontakt z dziećmi.

- Są do ich dyspozycji od godz. 8 nawet do 22 – mówi Ewa Rutkowska. - Uczą ich zdalnie, solidnie do tego podchodzą. Chłopiec z okolic Chełmna jest zaangażowany, realizuje zlecone zadania, jest tutaj w szkole branżowej, radzi sobie dobrze. Opinia dyrektora Woźnego dotycząca naszej pracy i współpracy jest zatem niesolidna.

Dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie twierdzi, że nieprawdą jest, że nie dba o kontakty pomiędzy rodzeństwem z domu dziecka i MOS-ów.

- Jeśli chodzi o chłopca z Łodzi – on tego kontaktu nie chce, jak przyjeżdża bije młodsze rodzeństwo – mówi Wojciech Woźny. - Podarte spodnie – jeśli takie ma – to nie znaczy, że on takich mieć nie chce. Mam fakturę, z datą, która nie jest odległa, za ubrania dla niego. Bo to ja za to płacę. MOS jest finansowany podwójnie – ja płacę za wszystko co dotyczy dziecka – leki, kieszonkowe, które oni powinni wypłacić, ubrania, obciążają mnie też kosztami pobytu u nich dziecka. Dodatkowo MOS dostaje dotacje na dzieci. Jeśli chodzi o 500+ to odkładam te pieniądze wychowankom, otrzymają pokaźne kwoty, gdy będą się usamodzielniać.
Dyrektor potwierdza, że troje z czwórki dzieci z MOS-ów, które trafiłyby do niego po zamykaniu się tych placówek, zostało urlopowanych.

- Są w rodzinach – przyznaje Wojciech Woźny. - Jednak nawet, gdy dziecko nie jest u mnie, a w domu rodzinnym – ja o nie muszę dbać – dowieźć jedzenie, zatroszczyć się o zdrowie, sprawdzać czy nic złego się nie dzieje. Oni potrafią za moimi plecami – jako dyrektora Domu Dziecka – wchodzić w kontakty z rodzicami tych dzieci i załatwiać im urlopowanie. To niefajne postępowanie, bo oni się pozbywają problemu, a ja – poza ponad 40 dziećmi z moich domków, muszę zająć się dodatkowo tymi, których pozbyły się MOS-y. I to nawet wtedy, gdy są w domach rodzinnych.

Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych „Dla Naszych Dzieci” uważa, że takie postępowanie MOS-ów w obecnej sytuacji jest niepoważne.

- Oni powinni funkcjonować, bo powinna odbywać się edukacja – nikt ich z nauczania nie zwolnił - mówi Marcin Lewanadowski. - Od 11 marca, od zawieszenia działalności szkół, dzieci powinny być w izolacji. Tam, gdzie są, mieszkają – tam powinni przebywać. Tymczasem, jak mówi kujawsko-pomorski kurator oświaty ponad 30 z 87 w kraju się pozamykało tłumacząc się zagrożeniem epidemicznym. Na jakiej podstawie? Dyrektor Domu Dziecka w Chełmnie śmiał zwrócić na to głośno uwagę i teraz odbiera cięgi od dyrektorów MOS-ów. A przecież docierają do mnie identyczne skargi z innych domów dziecka. Brak chęci współpracy, zdrowego rozsądku, nie wczuwają się w sytuację dziecka. Rozwożenie dzieci po placówkach – domach dziecka – nie powinno mieć miejsca w dobie zagrożenia epidemicznego. Nikt nie wiem, czy to dziecko dotrze zdrowe. Jak potem – po świętach – odesłać je z powrotem nie mając pewności czy nie jest zarażone?

- Jestem pewien, że po świętach MOS-y dzieci nie przyjmą i w taki sposób zrobią sobie wolne – podsumowuje Wojciech Woźny.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska