Dyżurowali sami

     - Już od środy ludzie, których gospodarstwa położone są blisko wału, sami zapychali workami z piaskiem nory, które zrobiły bobry, lisy i jenoty - mówi nasz Czytelnik. - To przecież nie tak powinno wyglądać. Władze gminy kazały nam dzwonić do urzędu, gdyby stan wody niepokojąco się podniósł. Tak było we wtorek. Zadzwoniłem, ale okazało się, że dyżur przy telefonie pełni sprzątaczka! Przecież Wisła płynie przez cały czas, a nie tylko w godzinach pracy urzędników. To jest zwykłe lekceważenie mieszkańców. Jak zaleje nam pola, to kto rolnikom wypłaci odszkodowania?
     W gminie Chełmno posiedzenie Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego odbyło się dopiero w czwartkowy poranek.
     - Zmoblilizowane zostały patrole strażackie z ochotniczych straży pożarnych, które na bieżąco, przez całą dobę kontrolowały sytuację na Wiśle - mówi wójt Krzysztof Wypij.
     Podobna sytuacja miała miejsce w sołectwie Kokocko, należącym do gminy Unisław. Tam również od czwartkowego poranka na wałach wprowadzono dyżury. Tamę patrolowały na zmianę dwa zespoły, składające się łącznie z czterech osób.
     - Trzy razy dziennie prowadzone były odczyty stanu wody w rzece - mówi Marek Gesing , specjalista do spraw obrony cywilnej. - Nasze patrole przez całą dobę sprawdzały też czy nigdzie nie ma przecieków. Chciaż takich problemów nie mieliśmy, bo wał jest w dobrym stanie.