Strażnicy podsumowują dwa tygodnie działania monitoringu. - Jest bardzo dobrze - są zgodni. - I nie ma się co dziwić, gdyż dzięki pomocy kamer udało im się wykryć 70 występków, które bez ich pomocy pewnie pozostałyby niezauważone.
- Nam wcale nie zależy na tym, aby ludziom wypisywać mandaty - zapewnia Zbigniew Świdlikiewicz, komendant Straży Miejskiej w Chełmnie. - Chcemy, aby przestrzegali przepisów.
A z tym mieszkańcy mają problem.
- Mandaty posypały się głównie za przewinienia w ruchu drogowym oraz za naruszenia ładu i porządku publicznego - dodaje municypalny. - Pierwsze mandaty otrzymali panowie, których obserwowaliśmy od momentu, jak żebrali o pieniądze na par kingu, potem poszli do sklepu po alkohol, wyszli z nim, usiedli na ławeczce i spożyli. Wtedy ruszyliśmy do akcji. Jakież było zdziwienie tych panów, gdy strażnik wyrósł przed nimi jak spod ziemi, powiedział, co robił i wypisał mandat. Niestety, na długo to nie poskutkowało, gdyż te osoby zrobiły dokładnie to samo w czwartek. Tylko wybrali inne miejsce - inną ławkę.
Podobnie było z kobietą, która źle zaparkowała auto. I to nie na kilka minut, a znacznie dłużej.
- Trzy razy zdążyła przynieść do auta zakupy - podkreśla komendant municypalnych. - Wmawiała nam, że stanęła tam, bo rozchorowało się jej dziecko. My widzieliśmy coś innego i mogliśmy jej to udowodnić. Stąd apelujemy do kierowców, aby parkowali tam, gdzie to dopuszczalne, bo to, że strażnik nie widzi, gdyż go nie ma, nie znaczy, że ten strażnik nie wręczy mu wezwania i mandatu. A bardzo często jest tak, że ktoś się tłumaczy, iż to jego pierwszy raz. Możemy upomnieć, gdy widzimy, że rzeczywiście ktoś się pomylił, wcześniej nie popełnił takiego wykroczenia. Jednak trafiają się osoby, które kolejny raz niewłaściwie parkują i to w miejscu, gdzie już dostały upomnienie. Dla takich nie mamy litości. Kamera działa jak fotoradar, samodzielnie rejestruje zdarzenia, możemy je odtwarzać. Pierwszy miesiąc od zdarzenia ścigamy mandatowo, potem sprawę kierujemy do sądu.
Municypalni przyznają, że rozumieją iż na starówce niewiele jest miejsc do parkowania.
- Krzyżacy nie przewidzieli, że będzie taki problem - uśmiecha się Świdlikiewicz. - Jednak nie rozumiem, że ktoś może dojść na rynek z parkingu przed Urzędem Miasta, a nie może z tego przy jednostce wojskowej z Biskupiej. Przecież odległość jest taka sama. Niestety, są osoby, które najchętniej autem wjechałyby do sklepu.
Dzięki kamerom strażnicy mogą patrolować inne ulice.
- Jeżeli na rynku coś się dzieje, a dyżurny jest przed monitorem, kieruje tam strażników - dodaje komendant. - Musi być oczywiście operator. Jest nas na razie zbyt mało i np. w niedzielę i nocą kamer tylko rejestrują zdarzenia.