Tak zdarzyło się w Chełmży. Rozmawiają więc, sądzą się, a czasem po prostu dziękują rzetelnym płatnikom. Efekty są różne.
Trudno mówić o skali zadłużenia, jeżeli chodzi o mieszkania w Golubiu-Dobrzyniu zarządzane przez Invest Satelit. Trwa obliczanie zaległości z zeszłego roku. Te są spore. Zarządca egzekwuje je poprzez postępowanie sądowe i komornicze. Rocznie jest około 200-250 takich spraw (często kilka dotyczy jednego najemcy).
- Konsekwencje niepłacenia czynszów przez lokatorów mieszkań komunalnych, od których nie można ściągnąć czynszów, ponoszą wszyscy mieszkańcy miasta - mówi Grzegorz Dunajski z Invest Satelit w Golubiu-Dobrzyniu. - By na bieżąco płacić za media, przelew do budżetu miasta z tytułu czynszów jest pomniejszony o opłaty eksploatacyjne mieszkań "nierzetelnych". Tak więc podatnicy płacą za wodę, ogrzewanie czy wywóz nieczystości od zadłużonych.
Konsekwencje ponoszą też płacący lokatorzy mieszkań w Spółdzielni Mieszkaniowej w Golubiu-Dobrzyniu. Przez niesumiennych mniej jest na fundusz remontowy i inwestycje. Skutki długów odczuwa też miasto. Jeżeli lokator ma orzeczony nakaz eksmisji, a nie otrzymał mieszkania socjalnego, wówczas czynsz reguluje samorząd. W zeszłym roku miasto musiało zapłacić spółdzielni 64 tys. zł. W golubskiej spółdzielni zadłużenie lokatorów sięga 599 tys. zł (stan na koniec listopada 2007). To i tak znacznie mniej niż w latach ubiegłych. Gdy prezes Zbigniew Piotrkowski obejmował stanowisko w 2005 roku spółdzielcy byli winni 1,38 mln zł. W czym tkwi skuteczny spadek zadłużenia?
- O zakręcaniu wody czy ogrzewania nie myślimy. Wypracowaliśmy swój własny system ściągania należności. Zamiast pogrążać lokatora dodatkowymi kosztami, staramy się mu pomóc. Zmieniliśmy przede wszystkim podejście do spraw sądowych. Nie jest to pierwszy etap naszych działań. Odeszliśmy też od praktyki obciążania lokatorów kosztami zastępstwa procesowego. Szybciej reagujemy na powstałe zadłużenie. Monity wysyłamy gdy zaległości wynoszą 1,5-2 tys. zł. Taka kwota nawet dla osób w trudnej sytuacji materialnej jest do spłacenia. Gdy długi wynoszą 6-10 tysięcy powstaje bariera nie do pokonania - mówi prezes Piotrkowski.
Golubska spółdzielnia najpierw prowadzi rozmowy z "nierzetelnymi". Członkowie zarządu i rady nadzorczej starają się uświadomić lokatorom konsekwencje problemu, czyli informują o możliwości utraty mieszkania oraz że nakazy zapłaty przechodzą także na pełnoletnie dzieci. Tu jest miejsce na wypracowanie kompromisu i zawarcie wiążącej umowy.
- Lokatorzy informują o przyczynach zadłużeń. Najczęściej jest to brak wystarczających dochodów. Na tym etapie jest jeszcze możliwość negocjacji - rozłożenia długu na raty, zamiany mieszkania na mniejsze i tańsze w eksploatacji. Zdarza się jednak i tak, że lokatorzy są oburzeni, iż przypominamy im o zaległości trzymiesięcznej, tłumaczą się nawałem obowiązków i od ręki wyrównują stan konta - mówi Piotrkowski.
Gdy jednak rozmowy nie kończą się porozumieniem lub też lokator nie jest w stanie dopełnić umowy, wówczas spółdzielnia zgłasza dane najemcy do Krajowego Rejestru Dłużników. Kolejnym etapem jest postępowanie sądowe. Nawet po jego zakończeniu prezes ponownie podejmuje rozmowy z lokatorami, by uniknęli kosztów komorniczych. Gdy nie przynoszą rezultatów, wkracza komornik. Może wejść na pensję, może zająć majątek, w tym mieszkanie. Były próby sprzedaży mieszkań z lokatorami. Ci jednak w porę znaleźli kupca na własną rękę, lokal dla siebie oraz spłacili zadłużenie.
Oczekiwane rezultaty przynoszą też, wywieszane co jakiś czas na klatkach schodowych, podziękowania dla lokatorów, którzy terminowo regulują czynsze.
Podobnie jak golubska spółdzielnia radzi sobie z dłużnikami Rypińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Tylko w jednym przypadku posunięto się do tak drastycznej metody, jak odcięcie ogrzewania. Było to za kadencji poprzedniego burmistrza, kiedy ciepło przestało płynąć do baraku socjalnego przy ul. Łącznej (niedawno doszczętnie spłonął). - Zdecydowaliśmy się na taki krok, bo 90 procent mieszkańców nie tylko nie płaciło za ogrzewanie, ale też nie regulowało czynszów - mówi prezes RTBS Lech Szalkowski. - Nie jestem zwolennikiem odpowiedzialności zbiorowej, a rzadko kiedy zdarza się, że wszyscy mieszkańcy domu są dłużnikami. Odcięcie mediów wszystkim spowoduje tylko konflikt.
Inna sprawa, że w starych domach komunalnych nie ma możliwości odcięcia np. wody. Na ul. Nowe Osiedle to też bez sensu, bo są tam wspólne łazienki.
Zadłużenie w mieszkaniach komunalnych wynosi 700 tys. zł, a we wspólnotach mieszkaniowych 280 tys. zł. Choć są to zaległości wieloletnie, to nie przyrastają tak gwałtownie, jak dawniej. Za czasów Zakładu Gospodarki Komunalnej dług co roku zwiększał się o jedną czwartą, obecnie tylko o 5 proc. - To znaczy, że nasze działania przynoszą efekty - uważa prezes Szalkowski.
Pula działań, jak wszędzie, nie jest zbyt obszerna. Są rozłożenia na raty, zajęcia hipotek wykupionych lokali (w ub. r. były dwa takie przypadki) czy zamiana mieszkań na mniejsze i tańsze (12 przypadków w dwóch ostatnich latach). 180 lokatorów widnieje w Krajowym Rejestrze Dłużników.
Skąd się biorą zaległości w opłaceniu czynszu? Każdy rozsądny człowiek wie, że po otrzymaniu pensji, zasiłku czy renty, najpierw płaci rachunki a potem żyje z reszty.
- Niby tak powinno być, ale ustawa o ochronie praw lokatorów umożliwia swobodne traktowanie obowiązku płacenia czynszu przez lokatorów - mówi Szalkowski. - Jeżeli w rodzinie jest chory, dziecko, bezrobotny, osoba starsza, to nie można wobec niej zastosować żadnych działań restrykcyjnych.
Niektórzy dłużnicy dostają od RTBS-u mieszkania o standarcie niższym niż socjalny. Wiedząc o tym, że to koniec eksmisyjnej ścieżki, nawet nie myślą o płaceniu czynszu. Mimo że czynsze w rypińskich lokalach komunalnych są bardzo niskie. Dla porówniania: stawka, która umożliwia remonty i bieżące otrzymanie lokalu waha się między 5 a 6 proc. wartości odtworzeniowej mieszkania. W Rypinie wynosi ona 0,75 proc.
Na prawdziwą biedę nawet i komornik nie pomoże. W ub. r. orzekł o bezskutecznej windykacji na rzecz RTBS łącznie 85 tys. zł.
