Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielnie walczyła z rakiem. Z uśmiechem. Wkrótce Onko Dzień "WyGraj z Rakiem. Pamięci Julii"

Dariusz Nawrocki
Dariusz Nawrocki
Julia dzielnie walczyła do końca. 1 września ubiegłego roku chciała jeszcze iść na rozpoczęciu roku szkolnego swojej 6-letniej córki. Nie miała jednak siły wstać. Zmarła 16 dni później. Miała zaledwie 36 lat.
Julia dzielnie walczyła do końca. 1 września ubiegłego roku chciała jeszcze iść na rozpoczęciu roku szkolnego swojej 6-letniej córki. Nie miała jednak siły wstać. Zmarła 16 dni później. Miała zaledwie 36 lat. Archiwum Rodzinne
- Czym pani się dziś zajmuje? - zapytałem Julię 4 lata temu, a ona bez wahania rzuciła: - Uśmiecham się do przechodniów. Przecież tak niewiele trzeba, żeby go z siebie wykrzesać.

Są takie rozmowy, które pamięta się przez całe życie. To było 4 lata temu. Julia Głowacka weszła do redakcji i uśmiechnęła się. Uśmiech nie znikał z twarzy inowrocławianki nawet wtedy, gdy opowiadała o najczarniejszych chwilach swojej walki z rakiem. Nie przyszła, by prosić o pomoc, ale by za naszym pośrednictwem podziękować ludziom za wsparcie, które już dotąd otrzymała. - Dobro do dobrych ludzi wraca. Wróci też do tych, co mi pomagają - przekonywała.

Dzielnie walczyła. Do końca

"Czekają panią dwa lata życia i amputacja ręki" - usłyszała w 2010 roku. Nie poddawała się jednak. Wszystkich, z którymi się spotykała, zarażała swoim uśmiechem i optymizmem.

- Przyjaciele mi zawsze mówią: "jesteś kosmitą, nie jesteś z naszej planety". Zawsze taka byłam. Jak zachorowałam, to stwierdziłam, że ON mnie nie zmieni. Nigdy nie miałam załamania, nie siedziałam i nie ryczałam. Nie mogę pracować w swoim zawodzie, bo jest to rzecz niewykonalna. Ze sztuczną lewą rękę nie mogę być rehabilitantką. Musiałam sobie znaleźć inne zajęcie - opowiadała.

- Czym się pani dziś zajmuje? - zapytałem.

- Uśmiecham się do przechodniów - odpowiedziała, a widząc moje zakłopotanie tłumaczyła: - Wielu ludzi nie potrafi się dzielić nawet głupim uśmiechem na ulicy. A przecież tak niewiele trzeba, żeby go z siebie wykrzesać.

Pocieszała zdrowych, którzy użalali się nad swoimi niewielkimi życiowymi problemami. Dodawała otuchy tym, którzy tak jak ona musieli się zmagać z ciężką chorobą.

Gdy występowała w programie telewizyjnym "Sprawa dla reportera", też się uśmiechała. Nie pasowało to zbytnio do konwencji programu, który przedstawia głównie ludzkie tragedie. Ktoś nawet ją zapytał, czy jest normalna. - Bo pani mówi o swojej chorobie tak jakby nie była ona w pani, tylko gdzieś obok - usłyszała.

Nie zawsze była twardzielem. Czasami miękła. Przez pewien czas dręczyło ją pytanie, dlaczego właśnie ją to spotkało. - Wtedy pewien ksiądz powiedział mi bardzo mądre słowa: nie szukaj odpowiedzi na pytanie "dlaczego ja", ale "po co ja". To pomogło. Nagle okazało się, że spotkało mnie to po to, żeby pokazać ludziom uśmiech i siłę, pomóc im, a także poczuć wsparcie od innych. Wreszcie po to, żeby zobaczyć, jak fantastycznych ludzi mam wokół siebie - opowiadała.

Julia dzielnie walczyła do końca. 1 września ubiegłego roku chciała jeszcze iść na rozpoczęciu roku szkolnego swojej 6-letniej córki. Nie miała jednak siły wstać. Zmarła 16 dni później. Miała zaledwie 36 lat.

Nikt mi nie był tak bliski

Hania Leśniewska jest kuzynką Julii. Przez lata spotykały się sporadycznie: u babci na imieninach, czasami na mieście. Choroba Julii bardzo ich zbliżyła. Nawet bardziej niż bardzo.

- Stała się dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Nikt przez te 30 lat nie był mi aż tak bliski. Nikomu aż tak nie ufałam jak jej. Może dlatego, że spotykaliśmy się w sytuacjach ekstremalnych. Razem jeździłyśmy na chemię i próbowałyśmy jakoś "oswoić tego potwora". Potem jak Julia jeździła sama, zostawiała mi pod opieką swoje czteromiesięczne dziecko. Żartowała sobie czasami, że jestem drugą, zapasową żoną jej męża - wspomina Hania.

- Wszędzie było jej pełno. Jak wychodziła do pracy rano, to wracała późnym wieczorem. Oprócz tego, że pracowała jako fizjoterapeutka na etacie, to jeszcze po godzinach pomagała wszystkim, którzy tej pomocy potrzebowali. Czasami nie było jej dwanaście godzin w domu - opowiada.

Gdy Julii amputowano rękę, wpadła na pomysł, że będzie gotować obiady i rozwozić je po Inowrocławiu. I tak też robiła. Bywało, że miała 15 zamówień dziennie. - Wstawała rano, zaprowadzała córkę do przedszkola i zabierała się za obiad. Musiała się uwinąć do 14, kiedy dziecko odbierała. Była doskonałą kucharką. Ja jej w życiu nie dorównam. Od sześciu lat próbuję zrobić takie samo spaghetti używając tych samych składników w tych samych proporcjach i mi nie wychodzi - zdradza z uśmiechem.
Lekarze dawali Julii góra dwa lata życia. Przeżyła sześć. - Gdyby nie miała takiej woli walki, to jej życie zakończyłoby się wcześniej. W tym czasie umierała wiele razy. Dosięgnęły ją chyba wszystkie najrzadsze powikłania świata. Dzielnie jednak walczyła - wspomina.

Z pewnością Julii pomagało jej podejście do życia. - Ona zawsze myślała bardzo pozytywnie. Jej mama miała taki zwyczaj, że dzwoniła do niej codziennie około godziny 10. Pytała: "Jak się czujesz?" Wtedy padała rutynowa odpowiedź: "Super, gicior, wszystko dobrze".

To będzie Onko Dzień

Gdy 6 lat temu okazało się, że Julia jest śmiertelnie chora i że na walkę o jej zdrowie potrzebne są potężne pieniądze, Hania zaczęła działać. Postanowiła zorganizować koncert charytatywny. Wysłała do Katarzyny Groniec wiadomość. Opisała problem i zapytała, czy nie zagrałaby dla Julii charytatywnie. Otrzymała krótką odpowiedź: "Pozostawiam siebie do swojej dyspozycji". Na tym się nie skończyło. W Krakowie specjalny koncert dali artyści "Piwnicy pod Baranami", a następnie Mariusz Lubomski. To były wielkie wydarzenia kulturalne. Hania udowodniła, że jest świetnym organizatorem.

Hania nie ukrywa dziś, że jest chora na depresję. Podobnie jak kuzynka bardzo lekko o tym opowiada. - Kiedy energia się kończy, trzeba się wspomóc. Jak ma się chory ząbek, to się idzie do dentysty. Jak się źle człowiek czuje psychicznie, trzeba się wspomóc psychiatrą - tak to tłumaczy. Czasami bardzo wcześnie się budzi. Wtedy intensywnie myśli. No i wymyśliła Onko Dzień "WyGraj z Rakiem. Pamięci Julii".

Kilka dni później poszła z tym do prezydenta Inowrocławia. Pomysł bardzo mu się spodobał. - Miałam cztery terminy do wyboru. Wybrałam 23 lutego. Potem dopiero ktoś mnie uświadomił, że tego dnia jest Międzynarodowy Dzień walki z Depresją. Nie ma przypadków. Myślę, że Julia miała na to wpływ - śmieje się.

Przyjadą onkocelebryci

To będzie cały dzień rozmowy o raku. - Bo niestety w naszej polskiej rzeczywistości jest tak, że jak człowiek dowiaduje się, że ma raka, często zostaje z tym sam. Myśli tylko o tym, że wkrótce czeka go koniec. A wcale nie musi tak być - przekonuje Hania. Dodaje, że Julii zależało na tym, by pacjent z rakiem nie był osamotniony. By miał wsparcie lekarzy, pielęgniarek, psychologów. By się nie poddał, nie załamał, tylko walczył o każdy kolejny dzień życia.

Teatr Miejski w Inowrocławiu na jeden dzień zmieni się w "imperium wiedzy o chorobie i sposobach leczenia". Tak to nazwała Hania. Będzie można tu za darmo konsultować się z onkologami, psychologami, psychoonkologami, pielęgniarkami onkologicznymi, dietetykiem, specjalistami od probiotyków, amazonkami, farmaceutami, a nawet księdzem.

Będą również polscy onkocelebryci. Przyjedzie Agnieszka Kaługa, zwyciężczyni konkursu na bloga roku o tematyce hospicyjnej: "Zorkownia". - Wszystkich pacjentów opisuje jak największych bohaterów jej życia - podkreśla Hania.
Będzie Agnieszka Olejnik, prezes fundacji "Chustka" założonej wolą Joanny Sałygi po to, by walczyć z bólem. - To o Joannie Sałydzie powstał przepiękny film "Joanna". Ta wspaniała kobieta nie godziła się na to, by pacjenci musieli cierpieć tak jak ona - przypomina Hania.
Z mieszkańcami spotka się również Marzena Erm, która razem ze swoimi przyjaciółmi tworzyła Misję RakiJa. - Od 5 lat choruje, uzbierała pół miliona złotych na lek, którego nikt nie chciał jej podać. Dawca szpiku wycofał się dwa dni przed przeszczepem. Mimo to walczy i zmienia naszą rzeczywistość - opowiada organizatorka Onko Dnia.

A na deser będzie Katarzyna Grochola, słynna pisarka, która 30 lat temu usłyszała wyrok śmierci "trzy miesiące". Żyje i tworzy do dziś.

Całość zakończy koncert "Pamięci Julii". Wystąpi Mariusz Lubomski i artyści krakowskiej "Piwnicy pod Baranami": Agata Ślazyk, Beata Czernecka i Kamila Klimczak. Koncert będzie bezpłatny. Wejściówki będzie można odebrać w Kujawskim Centrum Kultury. Otrzymają je 372 osoby, które zostawią w zamian nowego pluszaka. Zebrane misie później trafią na oddziały onkologii dziecięcej.

Jej energia może pomóc

Hania nie ma wątpliwości, że Julka była i ciągle może być świetnym przykładem dla ludzi, którzy zmagają się z chorobą. - Zależy mi na tym, by ta energia, która z niej wypywała, nie skończyła się, ale żeby pomagała innym ludziom - wyznaje. Chciałaby, aby te koncerty były cykliczne, by przynajmniej raz w roku ludzie przypominali sobie o niezwykłej Julii z Inowrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska