To nie paraolimpiada w Londynie, ale zawodnicy byli przejęci podobnie. Rafał Wisiński dostąpił zaszczytu zapalenia znicza olimpijskiego, a później zawodnicy ustawili się na starcie pierwszej konkurencji, jaką był bieg na 30 metrów. Pierwsze startowały dziewczęta.
Gdy biegli panowie, widzowie musieli odejść na boki, bo byli tak rozpędzeni, że trudno im było wyhamować. Najlepsze wyniki pań - siedem sekund, a panów - sześć sekund.
- Oj, gdybym miał inne buty, to może miałbym lepszy wynik - mówił Arkadiusz Kamiński. - Liczyłem na pięć sekund. To nie był mój najlepszy wynik. Chciałem właściwie dzień wcześniej kupić nowe buty, takie sznurowane. Ale jakoś nie wyszło. Teraz żałuję.
Ale dla zawodników ze Środowiskowego Domu Samopomocy bynajmniej nie liczą się tylko ich wyniki. Wszyscy dopingowali kolegów i koleżanki, choć w tej konkurencji przodował Tomasz Krasojewicz.
Każdy mógł liczyć na takie same głośne okrzyki zagrzewające do boju: - Nie damy się! Dawaj, do przodu. Gdy ktoś zdobywał kolejne punkty, czy to w rzucie do kosza, czy strzale do bramki, to słyszał, że razem z nim cieszą się też pozostali - jego konkurenci.
Dziś drugi dzień olimpiady. Gdy rozegrane zostaną ostatnie konkurencje, okaże się, kto zdobył najwięcej medali. Dowiemy się, czy multimedialistka Kasia Prondzyńska zdobędzie kolejne medale? Arkadiusz Kamiński będzie mógł zawiesić na obrazie kolejne trofea. - Jest ich już tyle, że boję się nawet, że obraz może spać - śmieje się Arkadiusz.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »